Helena Raszka "Imię własne", Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2011, str. 70; "Głosy w przestrzeni", Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2011, str. 56

Kategoria: port literacki Utworzono: niedziela, 12 czerwiec 2011 Opublikowano: niedziela, 12 czerwiec 2011 Drukuj E-mail

Rzadkie i bardzo ciekawe zdarzenie literackie. Oto wybitna - nie waham się tak określić - poetka Helena Raszka po jedenastu latach wydawniczego milczenia publikuje dwa zbiory wierszy jednocześnie. Niewątpliwa to zasługa szefa szczecińskiej FORMY, Pawła Nowakowskiego, który zadbał przy tym o staranne edytorsko wydanie obu tomików w serii "Tablice" - pilotowanej przez Piotra Michałowskiego.

Helena Raszka
(rocznik 1930) - ur. w Bydgoszczy, od 1951 r. mieszka w Szczecinie. Jest laureatką nagrody artystycznej tegoż miasta (1996), uhonorowaną także w 2010 r. medalem "Zasłużony Kulturze - Gloria Artis". Jako poetka debiutowała w 1956 r. na łamach tygodnika "Ziemia i Morze". Jej pierwszy indywidualny tom poetycki Okruchy bursztynu ukazał się w 1959 r. Później opublikowała Inny kraj (1962), Bliżej dna (1965), Portret zdziwiony sobą (1966), Liczba pojedyncza (1970), Liczba mnoga (1982), Biała Muzyka (1994), Na poboczu (2000), Korzeń i skała (2000) oraz wybory: Miłość (1981), Wiersze wybrane (1996). Zaś bieżący rok przyniósł twórczyni dwa zbiory nowe: Imię własne oraz Głosy w przestrzeni. I o nich teraz kilka słów bliżej.

Tom Imię własne opatrzyła H. Raszka przypisem "dziesiąty zbiór wierszy pisany pomiędzy 11.1983 a 02.1989", zaś Głosy w przestrzeni "jedenasty zbiór wierszy pisany pomiędzy 03. 1990 a 05. 2006". Widać wielką dbałość autorki o datowania, bowiem i każdy z przeszło dziewięćdziesięciu utworów obu tomów sygnuje konkretny rok powstania, miesiąc, dzień (a czasem i godzina). I nie tyle owa dbałość wynika z nadmiernej pedanterii, co z wewnętrznej potrzeby hierarchii zdarzeń - osobniczych, ale też społecznych.
Tyle dni milczałam,/ tyle oniemiałych lat./ Dudni we mnie ogłuszająco/ złoto milczenia - zanotowała poetka w utworze "Wbrew przysłowiu" tomu Imię własne. A w posłowiu "Depozyt bezimiennej przyrody" P. Michałowski zaraz na początku informuje: Helena Raszka, zasłużona i uznana w kraju, a jednocześnie najbardziej szczecińska pośród poetek, nie miała szczęścia do systematycznej publikacji swych tomików. W latach80. XX wieku uniemożliwił to zapis cenzury, potem zaś mizeria lokalnych wydawnictw. Dlatego powstawały opóźnienia a wciąż narastający dorobek początkowo gromadził się w szufladach, a w ostatnim piętnastoleciu ukazywał się w prasie literackiej (...). Zatem znamy już przyczynę tak długiej nieobecności wydawniczej poetki.

Co łączy oba zbiory wierszy szczecinianki? Przede wszystkim warsztat i sposób podejścia do słowa. Czytamy w wierszu "Niczyje" (tom Imię własne): Ani łatwo,/ ani prosto,/ słowa same łączą się głoskami/ i mruczą swoje sensy/ z tajemniczą logiką./ Mogę starać się taić myśli,/ poglądy/ pragnienia./ Mogę im zamknąć wszystkie bramy./ One wyfruną szparami/ same z siebie lotne,/ same sobie poddane,/ siebie się nie bojące./ Jakby oddarte/ ode mnie./ Już niczyje. Jednym słowem słowo pod piórem H. Raszki jawi się autonomią, budząc w piszącej podziw i szacunek.
Bezsprzecznie język poetycki to wycyzelowany, własny, grający nieraz wieloma znaczeniami. A jednocześnie odarty ze zbędnych ozdobników i zmierzający ku prostocie.
Jednaka jest także w obu tomach konstrukcja - oparta na trójpodziale.

A jakie są różnice między zbiorami? Tematyczne. W tomie Imię własne, powstałym w przedziale lat 1983-1989, bywają mocno wyeksponowane wątki przyrodnicze. W przypadku autorki Liczby pojedynczej nie jest to dekoracja. Natura u H. Raszki nie jest też zwykłym przeciwstawieństwem wytworów ludzkich, cywilizacji. Widzimy tu rodzaj dopełnienia, umocnionego jeszcze autentyczną wiarą w Boga - jako pierwszej przyczyny sprawczej. Nie wchodząc w rozważania potrącające o filozofię i teologię wypada powiedzieć, iż sposób postrzegania rzeczywistości u poetki naznaczony jest stygmatem tajonego bólu, co na "ludzki" sposób dodaje wiarygodności przedstawianym wizjom. Zaś przez empatię wobec drugiego człowieka otwiera pola dla dobra.

Tomik Głosy w przestrzeni jest w dużej mierze kontynuacją poprzedniego, choć zmienią się akcenty i niektóre motywy. Znajdziemy tu między innymi garść ze smakiem podanych "nieerotycznych" erotyków, utwory dotykające politycznych wydarzeń ("Polski Grudzień - Szczecin 1970 rok") oraz domu. Lecz najsilniejsze wrażenie robią utwory rozważające przemijanie, starość i śmierć. Powiada doświadczona przez życie poetka w utworze "Ostatnie nici": Stara kobieta kruchym ciałem/ przez ból przenika w cień korzeni/ i już niczego się nie lęka. Ów zdumiewający brak lęku przed zbliżającym się ostatecznym ziemskim odejściem chroniony jest tu wspomnianą wcześniej głęboką wiarą. Co samo z siebie, rzecz naturalna, nie może niwelować i nie niweluje towarzyszącego życiu cierpienia. Obietnica nieśmiertelności duszy zawarta w doktrynie chrześcijańskiej w gruncie rzeczy jest tylko obietnicą... I jedynie dla wybrańców pewnikiem.

Jaka suma wrażeń? Koniecznie czytać. I kontemplować. To poezja, choć wyciszona, wysokiego lotu. Warta każdej poświęconej chwili.
Chciałabym także podzielić nadzieję P. Michałowskiego (zawartą w końcówce posłowia do Głosów w przestrzeni), iż zapewne nie ostatnie to zbiory - i dostąpimy w niedalekiej przyszłości szansy obcowania z nowymi utworami. Teraz zaś syćmy się właśnie opublikowanymi. A tytułowe "żegnaj" w poniższym utworze "Żegnaj" tymczasem wieszając na kołku.

Jestem chora na starość.
Jestem młoda na życie.
Moje ciało nie kocha mnie,
ja kocham ziemię,
która rodzi ptaki i motyle.
Mój ból wyje we mnie,
mój człowiek
uśmiecha się do ciebie
.

Wanda Skalska