Artur Daniel Liskowacki "Kronika powrotu (2012-2002)", Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2012, str. 242

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 13 listopad 2012 Opublikowano: wtorek, 13 listopad 2012 Drukuj E-mail


Wanda Skalska 


Chyba mało jest czytelników - zwłaszcza pośród pasjonujących się literaturą piękną -  którzy nie znaliby przynajmniej jednej bądź dwóch książek Artura Daniela Liskowackiego. Ów z urodzenia szczecinianin (rocznik 1956), niewątpliwie rodzinnemu miastu przynosi chlubę swoimi dziełami. Wielokrotnie już w "Latarni Morskiej" pisaliśmy o jego książkach - tak poetyckich, jak i prozatorskich - zawsze trzymających ponadprzeciętny poziom artystyczny. A.D. Liskowacki to "twórca-orkiestra", bo nie tylko (choć przede wszystkim) poeta i prozaik, ale również publicysta, krytyk teatralny i literacki, autor książek dla dzieci i słuchowisk radiowych - oraz eseista. Właśnie ukazała się rzecz, która jest frapującą próbką eseistycznej odnogi jego spolaryzowanej twórczości: tom szkiców Kronika powrotu. Przyjrzyjmy się tej książce.

Opublikowana w serii "Piętnastka" Wydawnictwa FORMA rzecz najnowsza autora Cukiernicy pani Kirsch zawiera dwadzieścia cztery szkice. To wybór tekstów z minionego dziesięciolecia, a publikowanych w "Twórczości", "Czasie Kultury", "Odrze", "Toposie" i "Pograniczach". Jak informuje na okładce wydawca, część z pomieszczonych w książce szkiców drukowana jest po raz pierwszy.
Czego tyczą owe szkice? Na co A.D. Liskowacki chce zwrócić naszą uwagę, o czym snuje wieloczęściową opowieść?

Skrótowo rzecz ujmując można powiedzieć, iż mamy tu do czynienia z wędrówką w przeszłość, której nasz autor był świadkiem i uczestnikiem.
A precyzując: wspomniana wędrówka w przeszłość tyczy kultury. Jej przejawów głównie w dziedzinach sztuk pięknych, filmu, lecz przede wszystkim literatury (i tak zwanego życia literackiego). Podanych w sosie mocno (szcześciem nie natrętnie) erudycyjnym.
To reminiscencje, konotacje i nawroty związane z przemianami - nie tylko mentalności odbiorców kultury, przede wszystkim ich twórców. Owe zmiany tyleż mogą zadziwiać (w sensie pozytywnym), co frustrować. Autor wyławia z meandrów zwodniczej pamięci elementy, które odcisnęły na nim znak (lub przyczyniły się do postojów w podróży w głąb czasu). Sposób rekonstrukcji zdarzeń (przypadków, faktów, swoistych "procedur" społeczno-kulturowych) skłania czytelnika do współuczestnictwa.
Zaś pojęciami kluczowymi dla tej książki są: odchodzenie, utrata, pamięć i... nadzieja.

W pokaźnym ciągu dwudziestu czterech szkiców niektóre pociągną nas, odbiorców, bardziej od pozostałych. Mnie szczególnie ujęły dwa. W zasadzie jest ich więcej (choć nie wszystkie w równym stopniu), ale o tych dwóch chcę teraz powiedzieć.

Pierwszy z nich to "Chłopaki. Odchodząca Odyseja" - dedykowany Ojcu A.D.L. Być może młodsi odbiorcy nie pamiętają, ale ojciec autora omawianej książki, Ryszard Liskowacki (1932-2006) też był pisarzem. I na on czas nieźle znanym (w końcu ponad czterdziestu książek to nie w kij dmuchał). A.D.L. wspomina tu ojca w kontekście jego "piętna" autora powieści dla młodzieży. Poruszające to reminiscencje i trudne do ogarnięcia - zwłaszcza przez potencjalnie zrozumiały brak dystansu do rodzinnego wątku. A jednak pisarzowi, synowi pisarza, to się udaje. Unika sideł prostych (a jednocześnie psychologicznie i duchowo skomplikowanych) uzależnień.

Drugie podniesienie temperatury przy tekście tytułowym: "Kronika powrotu". Macerującym odniesienia do twórczości Tadeusza Konwickiego. Ciekawa to przygoda autora z autorem; pisarza jako spolegliwego czytelnika innego pisarza. A przy okazji widzimy inspirację dla tytułu (idei) omawianej książki. Cytuje A.D. Liskowacki z powieści Nic a nic T. Konwickiego: "A potem, kiedyś, będziesz powracał. Właściwie nie kiedyś, nie w przeszłości, nie po latach. Będziesz wracał, gdy przyjdzie pora unicestwienia i sczeźnięcia".
Dodając od siebie: No tak. Tak. Nie kiedyś. Nie po latach. Ale gdy przyjdzie pora. A przyjdzie. Nawet jeśli słowo "sczeźnięcie" zazgrzyta między zębami. Zgrzyta. A więc już przyszła?

Cóż, te równoważniki zdań, spowolnienia i przyśpieszenia, cytacje, wolty językowe i zdolność jasnego wykładania skojarzeń, a także umiejętności logicznego wnioskowania - przy jednoczesnym nietraceniu rysu refleksyjnego - i erudycyjnego szwungu - wszystko to razem świadczy o znakomitej kondycji umysłowe pisarza, ale też o tym, że warsztat pisarski opanował do perfekcji. Bowiem maesteria Kroniki powrotu ożywia autentyczną radość czytania. I wiarę w to, że literatura (jej okołoliterackie przejawy) może być atrakcyjnie czytelniczo skrojona.

No i jest to książka przyjazna czytelnikowi. Dlaczego? Ponieważ autor Szeptów miłosnych jak ognia unika wysokiego "c", stroni od mówienia/ pisania ex cathedra i (że powiem kolokwialnie) "nie nabzdycza się".  Siłą tych szkiców są wątpliwości, wahania, specyficzne "cofnięcia" i (niemal pokorna - choć niekoniecznie w znaczeniu klękania na kolana) zaduma w postrzeganiu rzeczywistości minionej w kontekście obecnej. I co podnoszące wartość - całkowicie pozbawione sentymentalnego bzdurzenia (w czym nie tak rzadko celują inni pisarze, gotując swe wspominki).

Słowem "i znów A.D. Liskowackiemu się udało" - jak stwierdził po lekturze pewien bliski znajomy (gdy podsunęłam mu omawianą książkę). Lecz co znaczy "się udało"? Ani "się", ani "udało". To efekt świadomej, ciężkiej pisarsko pracy, która wsparta niewątpliwym talentem przyniosła taki właśnie rezultat.

Czyli co, reasumując? Czytać, koniecznie czytać. Dla porównań z doświadczeniami własnymi, ale przede wszystkim dla literackiego uroku tych szkiców i stylu, który dla wielu piszących może stanowić trudny docelowo rewir.

Artur Daniel Liskowacki "Kronika powrotu (2012-2002)", Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2012, str. 242

Wanda Skalska



Przeczytaj też na naszym portalu opowiadania A.D. Liskowackiego (dział "proza"), a także recenzje jego zbiorów poetyckich To wszystko (2006) i Po sobie (2010), jak również książek prozatorskich: Mariasz (2007), Eine kleine (wyd. II - 2009), Capcarap (2008), Scerco (2011), Murzynek B. (2011)