Władysław Łazuka „Zaledwie ślad”, Wydawnictwo Książkowe Ibis, Warszawa 2010, str. 80

Kategoria: port literacki Opublikowano: czwartek, 06 maj 2010 Drukuj E-mail

Władysław Łazuka (ur. 1946 r. w Tyrawie Solnej), mieszkający w Choszcznie poeta i prozaik, debiutował w 1969 r. na antenie PR Szczecin opowiadaniem „Dzień Starego”. Pierwszy zbiór wierszy - Przejdę sad -  wydał w 1976 r. Od tego czasu ukazało się kilkanaście tomików poetyckich, w tym Czytanie z  natury (1983), Idę (1990), W zwierciadle rzeki (2002), Gdzie szybki Drawy bieg (2008), Noc – podróż i inne wiersze (2009).
W tym roku ukazał się zbiór nowy, o znamiennym tytule Zaledwie ślad.

Tomik zawiera prawie osiemdziesiąt utworów, czasem bardzo krótkich i przypominających budową haiku. To poezja wyrosła pośród pól, stawów, rzek, lasów i łąk – silnie związana z przyrodą. W wierszach W. Łazuki pluskają pstrągi, w krzewach jaśminu grają świerszcze, przy domu znajdziemy maciejki, bzy i malwy, a zapuszczających  się w las przywitają dzięcioły, puszczyki i kowaliki.
W strofach poety płoną ogniska, wiatr płoszy chmury, a na piecach śpią koty. Jak mało kto udanie opisuje śnieg prószący w lesie – to sypie/ srebrny/ pył/ strącony skrzydłem/ słonecznego ptaka.
Wszystko razem przypomina świat magiczny, niemal baśniowy, a bez wątpienia antyindustrialny, ostentacyjnie lekceważący cywilizację z jej wątpliwymi „dobrami”.
To twórczość wyciszona, skierowana ku refleksji. Tworzy w odbiorcy specyficzny, przyjazny dla duszy klimat. Należycie służy temu język poety: powściągliwy, stroniący od ogólników czy wersów „mądrościowych”, a jednocześnie prosty – prostotą, do której po długich latach poetyckiego terminowania się dochodzi.
Gdy się porówna wcześniejsze zbiory wierszy z obecnym, nie sposób nie dostrzec konsekwencji w budowaniu strof, ich doskonalenia. Z rzadka też opuszczające rewiry natury. W tych klimatach Władysław Łazuka czuje się najlepiej, tu się spełnia – przede wszystkim w wymiarze egzystencjalnym. I filozoficznym. Tak. Bowiem poeta ten świadom jest przemijania, nawet dyskretnie tu i ówdzie mówi o tym. Jak w jednym z wierszy bez tytułu u końca tomu:
Mniej słów/ przyjacielu/ mniej…// Posłuchajmy ciszy/ między nimi/  i w nas// Już wieczór zapala/ latarnie/ a drzewa zrzucają/ rdzawe liście// Pustoszeją ulice// Kurz/ i pył// Zaledwie ślad
Stanowczo nie jest to poezja modna czy na siłę zabiegająca o czytelnika. Autor Wołania źródeł (1983) idzie własną ścieżką, nie licząc na medialny poklask. Jest autentyczny. I niechaj takim zostanie.
Raz jeszcze przyjrzyjmy się strofom W. Łazuki. Przedstawiony wyżej zbiór otwiera wiersz „Wiosna”:

Promienie wnikają
w kamienie
usypane
na obrzeżu pola

tam wygrzewa się
motyl, żuk
i jaszczurka

Podbiały otworzyły pąki
- są jak maleńkie słońca

Pochylony smakuję
listki szczawiu

z  sokami
podziemnych źródeł


Kilka wcześniejszy wierszy poety - publikowanych trzy lata temu w  „Latarni Morskiej” - znaleźć można na naszej stronie internetowej w dziale „poezja”.

Wanda Skalska