Lockdown jako zagadnienie ducha według Cameraty Silesii

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 08 czerwiec 2021 Drukuj E-mail

Barnaba Matusz

 

Po całym roku pandemicznych ograniczeń początek 2021 roku przepełnia nadzieja. Media karmią nas optymistycznymi wiadomościami: akcja szczepień przynosi wyraźne efekty, a wielu ludzi naturalnie nabyło odporność na nowego wirusa. Kolejne restrykcje są znoszone i rządy liczą na gospodarcze ożywienie – społeczeństwo zyskuje „odporność stadną” i latem stadnie będzie mogło rzucić się konsumować oszczędzane pod przymusem przez rok pieniądze. Oto i cała nasza nadzieja…     

Nagrana tuż po pierwszej fali zakażeń, w czerwcu 2020 roku płyta wiolonczelisty Marcina Zdunika i katowickiego chóru Camerata Silesia na początku podąża takim właśnie tropem, tropem niezachwianego optymizmu. Na części nagrań zrealizowanych w Kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Katowicach-Podlesiu słychać nawet śpiewające wśród przykościelnych drzew ptaki. Wyprowadzenie muzyków ze studia sprawiło też, że choć nagranie na pewno nie jest sterylne, dźwięki zyskały pasujący do repertuaru naturalny pogłos.

Otwierającą płytę kompozycję Roxanny Panufnik All Shall be Well przepełnia zatem taka właśnie prosta pogoda ducha. Tytuł utworu i umuzyczniony przez córkę Andrzeja Panufnika tekst to fragment objawień średniowiecznej angielskiej mistyczki Juliany z Norwich. Pocieszenie niesione jej przez objawiającego się Jezusa Chrystusa było najprostsze, najbanalniejsze nawet jak tylko można sobie wyobrazić – na palące Julianę dylematy odpowiedzią było zwyczajne: „wszystko będzie dobrze”. Przesłanie, z którym miał przyjść do niej Bóg, było tak pogodne, że prowadzić mogło aż do zwątpienia w realną możliwość potępienia dusz w Piekle. Była to prawdopodobnie ważna przeszkoda w zaaprobowaniu kultu Juliany przez Rzym, do czego nigdy w końcu nie doszło.

 To przesłanie nadziei jest dla Cameraty i Marcina Zdunika jedynie punktem wyjścia. Naszą czujność usypia jeszcze tonalny, ocierający się wręcz o „easy listening” styl kompozytora, Oli Gjeila. W utworze Serenity Norweg wykorzystuje tekst Jutrzni na Boże Narodzenie, a wiolonczela śpiewa tu słodko narodzonemu Bogu razem z chórem.

 Potem nadzieja odchodzi już na drugi plan, a muzyka na płycie kieruje naszą uwagę na  wydarzenia, do których odnosi się liturgia Triduum Paschalnego, i cofa na chwilę w odległą przeszłość. Na potrzeby Words of Mystery Camerata Silesia nagrała na nowo Mandatum Novum jasnogórskiego barokowego kompozytora Władysława Leszczyńskiego, wykonywane podczas obrzędu obmywania stóp w Wielki Czwartek. Marcin Zdunik realizuje w tym utworze solo improwizowaną, ozdobną partię basso continuo.

 Za sprawą Siedmiu ostatnich słów Chrystusa Pawła Łukaszewskiego trafiamy w końcu na Golgotę. To najnowocześniejszy, najbardziej przepełniony niepokojem utwór na Words of Mystery. W kulminacyjnym momencie płyty milkną nawet słyszane wcześniej ptaki.

 Jeszcze bardziej jednak poruszająco wypada wykonanie utworu Svyati prawosławnego angielskiego kompozytora Johna Tavernera. To popularny utwór i wykonawcy przyznają, że umieszczenie go na płycie było od początku zupełnie oczywiste. Opracowanie słów Trisagionu – hymnu wykorzystywanego w Kościele Prawosławnym podczas liturgii pogrzebowej – zyskuje dodatkową siłę, kiedy uświadomimy sobie, że słowa Svjatyj Boże, Svjatyj Kriepkij, Svjatyj Bezsmiertnyj, pomiłuj nas to  słowa, które w formie suplikacji, po polsku gościły w naszych kościołach w okresie, kiedy najbardziej obawialiśmy się choroby.

Dochodzimy w końcu do opracowania wielkopiątkowej pieśni Ludu, mój ludu Sabiny Meck, która gościnnie śpiewa na płycie – lamentu zdradzonego, ukrzyżowanego Chrystusa. Na dobre wraca tutaj łagodna medytacja – nad tkaną ze spokojem tkanką chóralną wznosi się grająca w coraz wyższym rejestrze wiolonczela. Trudno tu dosłuchać się elementów jazzu, o których wspomina książeczka dołączona do wydawnictwa. Chodziło może właśnie o tę partię wiolonczeli, ukształtowaną miejscami na podobieństwo improwizacji.

Words of Mystery to nie tylko wykonawczy popis, ale też płyta pełna autorskiej inwencji. Jej źródłem są, co dosyć rzadkie, w równej mierze zarówno kompozytorzy, jak i wykonawcy. Mimo że literatura muzyczna na chór i wiolonczelę jest dość skromna, z niezwykle różnorodnych stylistycznie utworów udało się ułożyć całkiem spójny cykl. Między utwory muzyki najnowszej, XXI-wiecznej, wpasowano nawet XVII-wieczny zabytek. Wielka w tym zasługa pięciu zróżnicowanych, krótkich solowych improwizacji Marcina Zdunika, którymi przeplecione są utwory i które ożywiają kontemplacyjny tok muzyki.

Pandemiczna rzeczywistość wzbogaciła odbiór Words of Mystery o nowy wymiar. „Bóg nie żyje! Myśmy go zabili! Jakże się pocieszymy, mordercy nad mordercami?” – pytał ustami swojego bohatera Nietzsche, odnosząc się oczywiście do zupełnie innej „śmierci Boga” niż Siedem słów… Łukaszewskiego czy staropolski tekst Ludu, mój ludu. Wakacje nad ciepłym morzem, kino czy obiad w restauracyjnym ogródku w niczym nam nie pomogą. Niepokoje, które obnażyła w nas pandemia, mają tak naprawdę przyczynę duchową, dlatego nasz optymizm, żeby był uzasadniony, również powinien mieć charakter duchowy.

Barnaba Matusz

 


Przeczytaj też recenzję B. Matusza Camerata Silesia śpiewa kompozytorów młodszych, górno- i dolnośląskich (opublikowaną 31 maja 2021 r.)