Anna Frajlich "Czesław Miłosz. Lekcje", Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2011, str. 44

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 03 czerwiec 2011 Opublikowano: piątek, 03 czerwiec 2011 Drukuj E-mail

30 czerwca minie stulecie przyjścia na świat Czesława Miłosza (ur. 1911 r. w Szetejniach na Litwie, zm. 14 sierpnia 2004 r. w Krakowie). Uchwałą Sejmu RP rok 2011 ustanowiony został Rokiem Miłoszowskim. To ożywiło instytucje związane z kulturą, a też krytyków i wydawców. Sypią się publikacje prasowe i książki - na rozmaite sposoby krążące wokół twórczości i samej postaci naszego noblisty. Swój akcent dołączyło także szczecińskie wydawnictwo FORMA, drukując niewielką książeczkę Anny Frajlich Czesław Miłosz. Lekcje - autorki opublikowanego niedawno w tymże wydawnictwie zbioru opowiadań Laboratorium.

Licząca niespełna pięćdziesiąt stron rzecz zawiera pięć tekstów, z których ostatnim jest wiersz "Czytając Spotkanie Czesława Miłosza". Zaś cztery pozostałe przybierają kształty minirecenzji, eseju, wywiadu i wspomnień. Wymieńmy je kolejno: "Rok myśliwego, rok leśniczego", "Co czytają inni?", "Lekcja literatury, lekcja życia", "Był i zostanie". Wszystkie są przedrukami z "Przeglądu Polskiego" (tygodniowego dodatku nowojorskiego "Nowego Dziennika") - z lat 1990, 1993, 2001, 2004. Książeczkę dopełniają wplecione między teksty fotografie - głównie autorki z C. Miłoszem.
Publikacja to niespójna i mało nowego wnosząca do portretu noblisty. Można określić ją mianem przyczynkarskiej. Drażnić też może, zwłaszcza w pierwszym tekście, zgrupowanie trochę ekstatycznych przymiotników (jeśli lektura, to "fascynująca", jeśli wartość, to "kapitalna", jeśli poeta, to "znakomity", jeśli zapisy, to "mistrzowskie", jeśli liczba 77 lat, to "głęboko symboliczna", etc.). A jednak suma, mimo wymienionych uwag, broni się nieźle. Dlaczego? Przez empatyczne podejście do noblisty, przesycone ciepłem i podziwem. No i nie zgłasza A. Frajlich poważnych zakusów krytycznoliterackich, wyraźnie nazywając omawianą miniaturę prywatnym hołdem. W tej konwencji wiele ujść może.

Autorka znała Czesława Miłosza osobiście. Stąd nieraz w opisach emocjonalne podejście. W tekście "Był i zostanie" (powstałym w 2004 r.) Anna Frajlich zanotowała m. in.
Był i zostanie jednym z najwybitniejszych przedstawicieli swego pokolenia, nie tylko w skali polskiej, ale i światowej. Jego dorobek poetycki, eseistyczny, translatorski i krytycznoliteracki obejmuje niezmiernie szeroki wachlarz form i zagadnień. Osiągnął taki stopień oryginalności i samowiedzy, że na polskiej scenie literackiej nie dorównuje mu nikt. (...) Był prawdziwą gwiazdą. Od początku twórczości nie odbijał niczyjego światła. Płonął własnym ogniem. (...) Gwiazda nie tylko świeci, czasem parzy tych, którzy zbliżają się zanadto. Ja nie miałam tego kłopotu, podziwiałam blask... Taka jest moja perspektywa i ona określa moje widzenie Miłosza.
I jeszcze smaczek z końcówki tego tekstu:
Ale nie gloryfikował samego siebie. Pamiętam, jak po jego nagrodzie odezwałam się jakimś górnolotnym zdaniem. "Niech pani nie robi ze mnie świętej krowy" - zareplikował.

Książeczkę domyka wspomniany na początku krótki wiersz A. Frajlich (pierwodruk "Przegląd Polski" 2005 r.).

Pytał "z zamyślenia"
gdzie jest ten co wskazywał
i gdzie jest ten zając
przez "szelest grud" biegnący
w łaskę ocalenia

teraz "z żalu" pytają
gdzie ten
co ocalił
to co zostaje całe
kiedy w proch się zmienia...

Wanda Skalska

Przeczytaj też na naszym portalu w "porcie literackim"  (grudzień 2010) omówienie książki Anny Frajlich Laboratorium