Iwona Smolka, „Dom żywiołów”, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2000, str. 250

Kategoria: port literacki Utworzono: środa, 06 styczeń 2016 Opublikowano: środa, 06 styczeń 2016 Drukuj E-mail


Teresa Tomsia

ODNALEZIONA HISTORIA

Są takie książki, które nie powinny nas ominąć, gdyż ich otwarte niespodziewanie karty przypominają, kim jesteśmy, skąd się wywodzimy, w jakim świecie dojrzewały poglądy i życiowe wybory naszych ojców. Świąteczne dni pomagają rozpoznawać rodzinne korzenie, przywracają aurę minionego czasu z jego radościami i problemami, jednak noworoczne emocje ustępują szybko miejsca codziennym sprawom i to właśnie one uświadamiają nam, że nie należy odkładać dobrej przemiany w sobie, że co dnia trzeba mierzyć się z tym, co nieuchronne. W nastroju utraty i potrzeby wybaczania czytam prozę Iwony Smolki Dom żywiołów o wielokulturowym rodowodzie rodziców i tradycjach przedwojennego domu, o niezłomności ojca w czynieniu dobra dla innych, o jego wierności wartościom II Rzeczypospolitej, o łączeniu pasji muzycznej z medyczną, o wspólnym odkrywaniu z córką tajemnic domowej biblioteki.

Dom żywiołów to metaforyczna opowieść o drodze człowieka przez trudy wojny i lata przymusu ideowego, o ratowaniu w sobie nadziei, gdy każdy gest niezależności świadczył o poczuciu godności. Wciąga świetny, wartki rytm narracji napisanej krótkimi obrazami jakby to były kadry filmowe, bo inspiracje do opowiedzenia rodowej historii autorka czerpała z zachowanego archiwum fotografii i listów. Resztę dopowiedziała jej wyobraźnia, stworzone możliwe warianty sytuacji i zachowań ludzi poprzednich pokoleń, ich talenty, gust, kultura bycia. Porusza czytelnika celny fragment o tajemniczym znaku „wewnętrznym i ukrytym”, o wrażliwości dziecka poznającego dzieje dziadka i ojca w „istocie tajemnicy”, o którą nie musi pytać, bo ją wyczuwa i potrafi  intuicyjnie zrozumieć, ułożyć figurę domu z brakujących a przewidywanych zapisów, śladów.

Jest tu też obecność „niewidzialnego” w pozornie realistycznej opowieści; poziom emocjonalności opisu miejsc i zdarzeń potęguje się w sugestywnych retrospekcjach. Iwona Smolka próbuje poskładać rozrzucone kawałki egzystencji, scalić drobiny losu swoich bliskich, odczytać konieczności polskiego losu przez kolejne dziesięciolecia, zrozumieć przypadki. Odtwarzanie biografii uważa za coś najważniejszego, co chroni przed chaosem. Bohaterowie Domu żywiołów wypełniają swój los zmagając się z żywiołami natury: wody, powietrza, ziemi i ognia, pokoju i wojny, znajdują miejsce w materii danej im do zamieszkania na krótki czas, realizując się w gestach rzeczywistych lub możliwych:

Serso leci w powietrzu. Rzucone niezbyt wprawną ręką wpada na szyję siedzącej nieopodal dziewczyny, która wystawiła twarz do słońca nie bacząc na niechybne piegi. Niezdecydowana obraca zielone kółko w ręku. On staje nad nią, śmieje się, przeprasza, przez chwilę ich ręce spotykają się, między nimi cieniutka obręcz.

Przedmioty grają tu istotną rolę, wypełniają przestrzeń, są towarzyszami codzienności. Może to być ważna książka dla pytających o odpowiedzialność i wierność tradycji domu, o zaufanie do własnej intuicji, warto ją zatem przypomnieć w kontekście pytań o wartości, jakie pielęgnuje współczesny humanista bez stałego adresu. Szczęśliwie trafiła na nią w księgarni moja córka i położyła pod choinkę, a wybrała ją pewnie dlatego, że mimo młodego wieku także pyta, kim byli jej dziadkowie i w jakim kierunku zmierza świat. Powieść Iwony Smolki przede wszystkim przypomina, jak ważna jest pamięć, metafizyka trwania:

Zaglądam w studnię czasu i widzę czarny krąg z małym punktem światła. Myślę o odbiciu w ciemnej wodzie. O echu głosów wołających imiona. O połączeniu mroku i światła, góry i dołu. Ziemi, wody i nieba. Czyż prawda i fikcja naszego bytowania nie zagarniają w żywej pamięci także utrwalonych obrazów świata, nie mieszają się z nimi równie dokładnie jak „tu i teraz” z „tam i kiedyś”?

Autorka próbuje w autobiograficznej opowieści uchwycić świat jako całość, lecz życie okazuje się ruchliwą drogą, nieustanną wędrówką, dialogiem zapamiętanych i wyobrażonych obrazów minionego. Odnaleziona historia niesie istotne przesłanie na początek nowego roku o zachowanie czujności wobec tego, co było, co jest. Przypomina, abyśmy ratowali utracony dom pamięci.

Iwona Smolka, „Dom żywiołów”, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2000, str. 250

Teresa Tomsia