Anna Maria Musz "Odrastamy z kamienia", Wydawnictwo Pisarze.pl, Warszawa 2011, str. 74

Kategoria: port literacki Utworzono: środa, 15 luty 2012 Opublikowano: środa, 15 luty 2012 Drukuj E-mail


O samej Annie Marii Musz w tomiku Odrastamy z kamienia ani słowa. Pobieżny wgląd w zasoby Internetu też nie przybliży czytelnikowi biografii poetki. Trochę informacji znalazłam za to w liście towarzyszącym zbiorowi przesłanemu do redakcji. Stąd wiem, że ma 24 lata i mieszka w Trzebnicy. W 2010 r. debiutowała książką poetycką Errata do trzech wymiarów - która to rzecz została przez recenzentów zauważona i doceniona. To akurat pamiętam z lektury własnej - ówczesne zdumienie tak dojrzałym startem. A jeden z krytyków nawet nazwał poetkę "Herbertem w spódnicy". Czy słusznie? Przyjrzyjmy się bliżej drugiemu tomikowi A.M. Musz.

Liczący blisko pięćdziesiąt utworów zbiór Odrastamy z kamienia otwierają wersy (z wiersza "Egzamin z antropologii"): zastanawiamy się właśnie którędy tu przyszliśmy/ (...) liczy się każdy szczegół/ kolor włosów kształt oczu mrużonych w uśmiechu/ skłonność do bólów głowy i miłość do książek/ (...) nasza wspólna historia poznaje kolejne przypadki/ ale nie uczy się na nich/ a każde z nas oddzielnie/ wyciąga z niej niczym losy z kapelusza/ zupełnie inne wnioski.
Te słowa pełnić mogą (i na swój sposób pełnią) rolę przewodnika po całym tomie. Tylko poddajmy się rytmowi tych strof, pozwólmy się prowadzić - bez uprzedzeń, wsłuchani (wczytani) w konsekwentnie budowane frazy. Już sam przegląd tytułów wierszy jest wskazówką: "Barbarzyńcy odchodzą", "Tren dla antycznej bogini", "List do młodego Syzyfa", "Traktat o miejscu na ziemi", "Wieża Babel", "Afirmacja na czas kryzysu", "Elegia o martwej mrówce", "Kanon". To głęboko kulturowa poezja, oparta na grach intelektu i osadzona w rewirach kontekstów szerszych, bo odwołujących się do pytań pierwotnych - o sens naszego istnienia, o znaczenie ludzkich umysłów i emocji, o historię wreszcie.

Niewątpliwie skojarzenia czytelnicze poprowadzą w stronę klasyków pięknego słowa, których rosnące wiekami zastępy otworzyły nam nowe przestrzenie poetyckie (i sztuki w ogóle) - świeżością wyobraźni, oryginalnym językiem.
Przy czym, co ważne, więc podkreślmy to, Anna Maria Musz ma świadomość "zapożyczeń" czy "długów", czego widomym przykładem jest choćby wiersz "Wybór cytatów", gdzie przeczytamy między innymi: życie jest z kryptocytatów/ (...) rzeczywistość bywa wtórna (...)/ stawiamy miasta według Peipera/ (...) idziemy pod słońcem wudług Moneta/ (...) do lasu według Szyszkina/ kochamy według Leśmiana/ (...) rządzimy według Szekspira (...)/ wracając według Homera (...)/ żyjąc według żyjących/ przerzucamy się definicjami/ rozmawiamy z pamięci/ wrastamy coraz mocniej w kontekst sytuacji/ jeśli coś możemy obiecać/ to tylko osobisty wybór skojarzeń przypomnień/ gromadzonych w zaciszu według Vermeeera.

Zaś w wymiarze jednostkowym także nie widzimy pewności. Nic tu nie jest raz na zawsze dane; sytuacje życiowe, ich ogląd mówi nam o tym, że stabilność jest wątpliwa, kruszejąca niczym zwietrzały gips. A to, co wydaje się nam oczywiste, oczywistym też nie jest - tak dla zmysłów, jak i dla intelektu. Co z kolei może stanowić przyczynek do kolejnych frustracji (przykładem utwór "Spleen").

Jeszcze jedną wskazówką, wspomagającą rozpoznanie poezjowania A.M. Musz, jest sam tytuł książki: Odrastamy z kamienia. Z kamienia - jakże obrosłego symboliką. Wszak kamień oznacza między innymi istnienie, potęgę, Chrystusa i Boga (jakże tu wiele odniesień w Starym i Nowym Testamencie!), długowieczność, ogień, zniszczenie, śmierć, ale też mądrość, mowę, szczęście i pamięć. To wszystko w omawianym zbiorze jest - w rozmaitych konfiguracjach, nawiązaniach, rozwinięciach.

Jednak do tej beczki miodu dodajmy łyżkę dziegciu.
Trochę w tym wszystkim niepokoić może nadmierny intelektualizm tej poezji, jej ewokacja filozoficzna - nietypowa dla twórców w tak młodym wieku. Zastanawiałam się w trakcie lektury nad faktem, co też się stało z brakującym ogniwem ewolucyjnym w twórczości Anny M. Musz - czyli  d o c h o d z e n i e m  do obecnego stanu i formy (choć tu mniej) poezjowania. Czy możliwe, by "urodziła się z tym". Tu z pomocą (w przyszłości po kilku książkach) przyjść może analiza - sięgająca wstecz, do najwcześniejszech utworów poetki.

Warto też wspomnieć na koniec o ciekawym opracowaniu graficznym Filipa G.A. Wrocławskiego oraz wykorzystaniu między utworami ilustracji Albrechta Dürera, jakże często w innych książkach nadużywanymi - które tu wyjątkowo dobrze wiążą się klimatem i przesłaniami artysty z tym, co autorka Erraty do trzech wymiarów ma do powiedzenia.

To niewątpliwie jeden z naciekawszych tomików poetyckich spośród kilkudziesięciu ostatnimi czasy przeze mnie czytanych. Nie jestem wróżką, ale będę sekundowała A.M. Musz, z ciekawością wypatrując następnych dokonań. I nie oglądając się na łatki "Herberta w spódnicy" czy może "Szymborskiej w spodniach". Bowiem poezja, jak każda sztuka, czerpie z zasobników przeszłości - i to nie podlega dyskusji. Problemem natomiast są proporcje tegoż czerpania wobec wkładów własnych. A tu autorka omawianego zbioru zdaje się wychodzić (nie zdaje się, a wychodzi) obronną ręką.

Anna Maria Musz "Odrastamy z kamienia", Wydawnictwo Pisarze.pl, Warszawa 2011, str. 74

Wanda Skalska