Olga Kubińska "Zaduszki", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011, str. 56

Kategoria: port literacki Utworzono: czwartek, 09 luty 2012 Opublikowano: czwartek, 09 luty 2012 Drukuj E-mail

Czarny woal opada

                  Mówię tak, jak się we mnie mówi. Nie mój głos, zawzięcie udający
                  głos ludzki, ale ten drugi zaświadcza, że nie przestałam 
                  błąkać się po lesie. 
                  Alejandra Pizarnik

Wiersze Olgi Kubińskiej otwierają się przed nami ciemną stroną rzeczywistości, będącą częstokroć emblematem choroby, która zawłaszcza i podbija do reszty nieszczęśliwca, wyrzuca go poza główny obieg działania, na margines rzeczywistości, zasklepiającej się we własnym fałszywym odmęcie. Płyniemy wraz z nurtem czarnego źródła, obmywającego wszystko po drodze, naznaczającego życie chorego nieredukowalnym piętnem odrzucenia.

Bohaterowie tych wierszy (B., M., O.), są „łamani kołem egzystencji”, którego dyktat nie zależy od nich. Cierpią na psychiczne niedomogi i nieustannie muszą spłacać daninę „chochołom” z tyłu głowy, głosom, które choć brzmią czysto, prowadzą w ślepe uliczki. Pod kruchą konstytucją istnienia – gdzie zaglądamy za Kubińską – obnaża się nam dewastowana schizofrenią przestrzeń wewnętrzna. Widzimy miejsca będące dla B., M., i O., ostatnim szańcem dla własnej sprawy, która nieuchronnie upada na naszych oczach. Osuwa się pod naporem egzystencjalnej bezdomności dla ludzi, wobec których zwyczajny świat zaryglował swoje drzwi. Obserwujemy tych, których życiowa sprężyna pęka, ludzi, pozostających wiernymi swym głosom „z tyłu głowy”. Przestajemy z opisem choroby ludzi dla których życie staje się krępującym kaftanem,  uciskającym z każdym ruchem bardziej. Kiedy rzeczywistość jawi się dla człowieka jak w wierszu "Z wyspy 1860" Tranströmera: I rój czarnej ospy dopadł go / i obsiadł twarz. / Leży i wpatruje się w sufit. / / Jak wiosłowało się w górę ciszy. / Teraźniejszości wiecznie cieknąca plama. / Teraźniejszości wiecznie krwawiący punkt.
Ale jeszcze:

pies nas uczył pokazywał drogę
wiódł nosem przez kołdrę
niuchał
pies go trącał co rano subtelnym
poruszeniem nosa pytaniem czy może zagościć
oswoić śmierć
we troje
w łóżku grali w kości
o każdą godzinę
[23]

Chorzy przepychają się z godziny w godzinę, zaś  samobójstwo stawia nad ich losem ostatnią kropkę. Ludzie, którzy nigdzie nie są u siebie.  Ludzie, którzy nie znaleźli sposobu aby ułożyć się z życiem, poniechali trudu uczestnictwa na dobre (i złe). Nie bez kozery pojawia się u Kubińskiej postać Virginii Woolf (chciałoby się jeszcze w tym miejscu wspomnieć o Aglaji Veteranyi, Sylvii Plath, Alejandrze Pizarnik, Amelii Rosselli - i innych pisarkach, które „podniosły na siebie rękę”). Samobójstwo staje się ucieczką dla ludzi, którzy składają inne rymy, nie będące w stanie dopasować się do rzeczywistości, inne rytmy, które wiodą ich w ciemne zaułki czy ślepe uliczki, gdzie melodie nigdy nie płyną na pocieszenie. Czytamy u Kubińskiej:

i już mnie Panie
nie rozpisuj na żadne litanie

moi samobójcy sami rozpisani
jak ich śmierć
nie mam czasu liczyć się
z twoim życiem
ja się muszę ze śmiercią policzyć
jaka śmierć
[30]

Śmierć towarzyszy bohaterce tych wierszy na każdym kroku, nie ustępuje jak wierna psina Rozpościera się przed nami umieranie: roztrącamy duszną atmosfera niepokoju, gęste powietrze pokoju, który zamienia się w więzienie. Poezja staje się przystankiem na drodze do „pogodzenia” się ze wspomnieniem, które niesie ze sobą ból, wyrywanego jeszcze na moment, na jeszcze jedną chwilę, ocalonego od zapomnienia. Aby minione oświetlić inaczej, nad inną lampą zrozumieć przeszłą zadrę. Bo tego roku nie miałam czasu rozliczać się / z twoim życiem musiałam zacząć liczyć się ze śmiercią [13]. Teraz martwi rozpełzają się po każdym stawie / obrastają naskórek i podskórne źródła [14]. I nie wiem dokąd mnie jeszcze zawiodą / emocje /  –  niezawodnie zawodzą mnie od lat [19].
Śmierć jest tu punktem wyjścia i dojścia, a przestrzeń między oboma punktami wybrukowana jest stratą, brakiem, tęsknotą. Jest zbliżaniem się do tego, co odeszło. Zaduszki bowiem są celebrowaniem „niebycia” zmarłych. Są czasem (dla) tych co, odeszli, bądź błąkają się pomiędzy światami, próbując dzięki naszej modlitwie odnaleźć pośmiertny spokój.  Autorka Białego kwadratu i okolic „wypisuje” się ze śmierci, która dotyka miejsc bolesnych, zwalnia w sobie rozdrapane rany, robi miejsce dla życia. To nie przychodzi łatwo i o żadnych paliatywach nie może być mowy.  

M. sądzi że schludnie odłoży na półkę śmierć i żałobę
że pojmie niepojęte
że ogarnie nieobjęte
pracowicie szyje czarny toczek za plecami O.
O. wstaje z łóżka
idąc siłą woli
do toalety widzi żonę zapobiegliwie szykującą się na jego pogrzeb
wąski nurt szaleństwa toczy
między nimi
cmentarny toczek
[27]
  
W drugiej części tomiku zatytułowanej "Diabelski młyn", pojawiają się rozważania o skomplikowanych torach XX wiecznej historii, okraszone wspomnieniami z dzieciństwa, młodości – blizny na które ciągle sypie się sól. Pojedynczy los uwikłany w historię, gubi się w krzywym lustrze podsuwanych przez nią odbić, wykoleja się na własnych torach. Historia minionego stulecia „odmieniła” ludzi, wytraciła ich z siebie, nie pozwoliła podjąć porzuconych tropów dla własnego „ja”, tego punktu, będącego odtąd  czarną kropką dla tak wielu z nas.

Poezja Kubińskiej próbuje „odgruzować” język, którym chce mówić o szaleństwie, o stygmacie inności, wpisanym w poetycką przestrzeń Zaduszek, a tak lekkomyślnie deprecjonowanym przez współczesne językowe uzusy. Doświadczenie choroby, wokół której obracają się wiersze, przypomina nam o niestabilności życia, niepewności co do jego prawideł. Tak łatwo przecież mogą zburzyć się dotychczasowe „normy” sposobów istnienia i zwrócimy się w nieznane. Będziemy płynąć obok głównego nurtu czasu, niezrozumiali dla świata, niezrozumiali dla siebie. Scena naszego życia „odpodobni” się od widoków do których przywykliśmy. Choroba zawłaszczy coraz większe tereny, upadniemy pod jej naporem we własny cień, w którym świat się już nie odnajdzie, bo schizofrenia to ten ptak wczoraj / i ten ptak dzisiaj niejasnego upierzenia / jaki jestem jaki będę jeżeli pokonam tę śmieszną przestrzeń / między jednym a drugim niejasnym słowem. I na pożegnanie pamiętaj – pisze Kubińska –  zawsze przy tobie byłam [15].

Olga Kubińska "Zaduszki", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011, str. 56

Bartosz Suwiński