Ewa Klajman-Gomolińska "Milczenia z Bogiem", Wydawnictwo WERSET, Lublin 2010, str. 80

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 18 marzec 2011 Opublikowano: piątek, 18 marzec 2011 Drukuj E-mail

Ewa Klajman-Gomolińska - (rocznik 1966), ur. w Olsztynie. Laureatka wielu konkursów i turniejów poetyckich. Opublikowała tomiki wierszy Miejsce na ziemi (2003 - nagroda główna w konkursie na debiutancki tom poetycki z okazji 650-lecia Olsztyna), Sługa, niewolnik i błazen (2006), W samym miąższu pomarańczy (2007), a też książki prozą: Pędzące noce w wagonach (2007) i Rzeź komunistów (2009). W roku minionym ukazał się nowy zbiór wierszy autorki - pod intrygującym tytułem Milczenia z Bogiem. I właśnie o tym tomiku, niedawno przysłanym do redakcji "Latarni Morskiej", nieco bliżej.

To rzadki przypadek, bym w odstępie trzytygodniowym dwa razy czytała ten sam tomik od deski do deski. Dlaczego dwa razy? Bo po pierwszej lekturze coś mi zgrzytało, coś niepokoiło. I początkowo nie potrafiłam wyartykułować co. Po drugiej lekturze już wiem. Czujność moją częściowo uśpiła biegłość warsztatowa tych tekstów. Gdyż pod względem formalnym niewiele im można zarzucić. Natomiast znacznie gorzej jest z zawartością, merytoryką, przesłaniami. Lecz po kolei.
Zbiór zawiera blisko pół setki utworów oraz posłowie Piotra Sanetry. Z tyłu okładki mamy, obok foty autorki i biobibliograficznej noty, przypis Józefa Jacka Rojka afirmujący dokonania poetyckie E. Klajman-Gomolińskiej - zaczerpnięty z przewodnika eseistycznego Literaci & literatura Warmii i Mazur (Olsztyn 2008).
Co w środku? O czym poetka mówi, usiłuje mówić, demonstruje i sugeruje? Podmiot liryczny czym w tych strofach jest? Trzeba podjąć ostrożną wędrówkę wers po wersie.
Na pierwszy rzut oka wszystko w porządku. Jak przystało na utwory z pretensjami do literatury wysokiej, mamy do czynienia z elementami filozofii i sztuki, dotyka autorka przejawów doczesnej cywilizacji, świata w ogóle, wreszcie spraw prywatnych - bywa, wręcz intymnych na tym tle. Rzecz jasna sporo tu też - zgodnie z nawiązaniem do tytułu - prób relacji z wiarą, ułożeniem się z nauką chrześcijańską. Podmiot liryczny w tych kontekstach wydaje się obiektem wrażliwym, samotnym, mało rozumianym i na swój sposób cierpiącym. Ma ambicje obserwatora, zachowując sobie jednocześnie prawo do "osądzania".
Jednak przy bliższym oglądzie okazuje się, iż mamy tu do czynienia - jak to określić? - maskami kulturowymi, jazdą zagonami oczywistości, sztucznością, a także demonstracją "zdobyczy" wyobrażeń powszechnych. Za bardzo to pzypomina lizanie lodów przez szybę, a jeszcze bardziej poetycką kaszankę, w której wszystko zdarzyć się może - krew, pot i łzy, ale i strużyna kija (co tu, w "dylematycznym literackim świecie" - cytat oryginalny z utworu "Mój wyraz" - może być synonimem banału).
Dobrym złym przykładem jest między innymi tekst "Seans u psychologa klinicznego po śmierci samobójczej" lub choćby "Asertywność", gdzie strofy wręcz ocierające się o śmieszność:

Może w kupie nas nie ruszy w kupie nas nie ruszy
Szemrają szczury Bardzo rano kiedy dzień nie jest jeszcze ubrany
A słońce ma nieumalowane usta
Widać dym nad jednym z budynków
Jakby tam był komin jakby tam było ciepło
Igły z rozpalonego pracą na nadgodziny komputera
Głupieją na dym komin i chleb
(...)
Ściana warknęła i rzuciła na to korkami
Elektryczna droga do prawdy ucięta na pół
A drugie pół zostawiam sobie w ten dym i komin

I jeszcze wspomniane posłowie J.J. Rojka, które określić można mianem gimnastyki nadinterpretacyjnej. Jeśli nie wręcz nadużycia. Bo co na przykład znaczy, że niektóre wiersze "mają formę zbliżoną do Herbertowskiego cyklu z udziałem Pana Cogito"? Na tej zasadzie inne wiersze nawiązują do Nowej Fali, do strof Walta Whitmana, teorii względności i do niewiadomej ilości kropek na skrzydłach biedronki. Bla, bla.

Zatem jaka suma wrażeń? Czytać czy nie czytać? Cóż, jeśli czytać, to na własną odpowiedzialność. Osobiście nie polecam. Chyba że ktoś ma ochotę na zderzenie się z przykładem w miarę zręcznej imitacji poezji prawdziwej.

Wanda Skalska