„Mecz z realem” Wojciecha Banacha

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 27 kwiecień 2021 Drukuj E-mail

Bartosz Suwiński

 

NOTATKA Z TYLNEGO RZĘDU

1.

Poezja Wojciecha Banacha* jest piosenką o samotności, ale nie o opuszczeniu. O staniu po właściwej stronie rzeczy i słów, i o pojedynczości każdej myśli, która chciałaby w słowach przybliżyć się do świata – przybliżyć świat. Zmęczeni milczeniem, w cieniu kamienia, tęsknimy za światem. Targamy się z losem po bokach, słaniamy się po uliczkach. Obywamy się bez złudzeń, choć czasami o tym zapominamy. Pamiętamy o rozpaczy, bywa, że mamy na nią rady. Po historii w ostateczności (nie) spodziewamy się sprawiedliwości. Godzimy się na to, że koślawe wiersze pisane nocą, nie przekreślają tęsknoty za ciemnością. Ta kropelka:

Nigdy nie pragnąłem samotności
ale stada odrzucały mnie z wzajemnością
i choć starannie zacierałem ślady,
po każdej miłości zostawała kropla,
czasem kropelka milczenia.

Poezja Wojciecha Banacha opowiada historię mężczyzny, którego czas dzieli się na zwątpienia i niepewności. Nie wiemy, czy jego samotność jest samodzielnym wyborem, czy kaprysem losu. Nie wiemy, czy większe rozpacze maskuje obojętnością, a na mniejsze nie zwraca w ogóle uwagi. Nie wiemy, czy upływający czas wyostrza świadomość na przemijanie, czy raczej zaciemnia jej stały przepływ. Nie wiemy, czy codziennie markowane gesty przybliżają rozpacz, czy rutyna powtórzeń ją oddala, odprawia z kwitkiem. Nie wiemy czy świat budzi więcej zmartwień, czy radości, choć tymi pierwszymi płaci się za uważność. Wiemy natomiast, że przyjaźń swoją bezinteresownością może przywracać wiarę. Kazimierz Hoffman, którego pamięci poświęcony jest tu cykl wierszy (Lekcja z poety), radził: „Pisać tak / jakby została / już tylko jedna kartka / – do końca: / na jedno życie / za cały świat” **. Banach pamięta te lekcję.

2.

To wiersze o niedopowiedzeniach, historiach pozbawionych mocnych puent. Wersy trafiają w interwały, jakimi podzielony jest dzień, aby monotonię skryć między wątpliwościami. Poezja szukająca dla siebie odniesienia w najbliższym krajobrazie: w przestrzeni domu, kolorycie ulicy, w detalach podwórza. Ograniczająca się do pierwszych odniesień, znanych miejsc, codziennej aktywności. W marzeniach bohatera tych wierszy mieszka potrzeba odbywania zwyczajnych odysei, między rogami ulicy, w miejscu, w którym zawsze mieszka wczoraj i nic dalej. Trudno będzie spotkać się:

(…) Przepraszam ale
dzisiaj wieczorem jestem umówiony
z Wyborową Obawiam się że pozostałe
dni będą wyglądać podobnie
bo noce przerywane snami
są tylko konsekwencją samotności
więc nie wiem czy został mi
jeszcze jakiś czas na kolejne ćwiczenia
z nadziei

Poezja nie tracąca pogody wobec nieodgadnionego. Resztek humoru wobec znoju ciszy. Nie kapitulująca wobec tajemnic, raczej przyzwyczajona na wyrwy w odpowiedziach, niekonsekwencję postanowień, rezygnacje z pewników, pewnie zapomnienie. W swoich żalach i tęsknotach zwyczajna, w ekscesach obyczajna, w odchodzeniu widząca normę. Wiersz rozumiejąca jako pytanie otwierające horyzont możliwości. Poezja to bowiem translacja zmysłowych zatrudnień, na mózgowe neurony i receptory. Zapisana osobnym doświadczeniem każdego z nas, artykułowana przez kilku, słuchana niszowo. Życie w ukryciu:

bóg nie zesłał mi anioła
przed którym chciałbym się otworzyć
przy którym mógłbym się roześmiać

nocą czuję się jak dziecko
zamknięte w sierocińcu
bez szans na adopcję


-----------------------------------
*W. Banach, Mecz z realem, Sopot 2021. Wszystkie cytaty wg tego wydania. 
**K. Hoffman, Kamień dla utrudzonego, Gdańsk 2007, s. 73.


Wojciech Banach „Mecz z realem”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu i Redakcja „Toposu”, Sopot 2021, str. 64.

Bartosz Suwiński