„Na przedprożach baśni” Zygmunta Ficka

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 13 marzec 2021 Drukuj E-mail

Stanisław Szwarc

 

W GÓRĘ POTEM W DÓŁ

Ten tytuł jest cytatem z wiersza Zygmunta Ficka „droga” opublikowanym w tomiku „Na przedprożach baśni”.

droga idzie tak jak ja
w górę potem w dół
i potok płynie tak jak ja

tylko w dół

Tylko cztery wersy, a ile przyjemności w ich czytaniu mimo pewnej oczywistości skojarzeń. „W górę potem w dół” to nie tylko wędrowanie po górach, którymi tak zafascynowany jest Zygmunt Ficek. To także wędrówka czytelnika po kolejnych wierszach tego tomiku.
W górę i w dół, na szczyty i w doliny. Jak wiadomo, na szczycie zwykle jest mało miejsca, to i wiersze zwięzłe, trochę aforystyczne, jak choćby ten wymieniony na początku albo ten, który zaczyna cały tomik:

wątpisz więc
nie idziesz w ciemno. 

Tylko pogratulować umiejętności skrótu. Szkoda jednak, że już następny dwuwersowy tekst pozostawia niedosyt, jak wtedy gdy w drodze na szczyt wyjdzie nagle mgła i już nici z pięknych widoków.

poranek w tatrach pachnie nadzieją
odpowiedzi

Mgła – jak to w górach – może nagle zniknąć i pojawi się prosty, a jak piękny obrazek przyrody, którym można sie zachwycić.

wiatru nie ma więc
to cisza musi poruszać

gałązkami jarzębin

Może też pojawić się żartobliwa refleksja wędrowca – poety.

na południowym wietrze
w głowie suszy się dwie słowie

przed chwilą strasznie zmokło

Jednak drogi na szczyty prowadzą przez doliny. Tu zaczynają się problemy. Kto chodził po górach, ten wie, że zanim osiągnie się halę, na której już widoki rozległe i piękne, trzeba długo i mozolnie tuptać pod górę przez gęsty las. 

Niektóre wiersze są dla czytelnika właśnie taką mozolną drogą przez tekst, jak choćby „Droga płynie”, gdzie na przestrzeni niemal stu wersów mamy zapis wrażeń z wędrówki górskim szlakiem z pięknymi i mądrymi aluzjami do przemijania, spraw ostatecznych, procesu twórczego.

W kamieniu drzemie ziarenko ziemi, w szyszce
śpi ziarenko świerka
na którym kiedyś
wietrzyk usiądzie i jak dziecko będzie się kołysał
/…/
Na przełęczy wiatr powyrywał spod pióra słowa, ale
to jeszcze nie były dorosłe słowa. Najwyżej malutkie
dzieci, które miały bujnie rosnąć.
/…/
- Droga szła bez końca

Ona nie miała tu początku, choć bez wątpienia miał
nadejść jej koniec i ja miałem nadejść do końca
drogi
- która nie miała mieć końca

Obok nich obrazki zapewne ważne dla autora ale błahe dla czytelnika.

Wiatr zamarł mi w oczach. Nieruchomości
więcej nie widziałem.
/…/
Białe Stawy kwiatami zarosły
- południe
słońce i łza

w oczach ich wód się kręci

Pod wierszem notatka: Javorina, Przełęcz pod Kopą Bielską, Białe Stawy, Kotlina 13 lipca 2018, Kraków 5 lutego 2019. Podobne uwagi figurują pod innymi wierszami.
Wygląda na to, że Zygmunt Ficek wędruje po górach nie tylko z aparatem fotograficznym (wydał trzy indywidualne albumy fotograficzne), ale również z notatnikiem i jak botanik rośliny w zielniku, tak on układa po powrocie do domu zapisane myśli. Rzecz w tym, że może warto by wyeksponować tylko niektóre z nich.

Gdy wiersz przestaje być zielnikiem myśli, od razu potrafi chwycić czytelnika za serce jak „Kiedy tylko” z dedykacją – pamięci Józki.
Proste, nawet naiwne – można powiedzieć – słowa idealnie harmonizują z lamentem po bliskiej osobie. Chciałbym przytoczyć choć kilka fragmentów.
 
 A możeś ty głodna siostrzyczko. Ptaki, które
karmiłaś, zbudowały gniazda, wychowały młode.
A ty tak nagle.
/…/
Widzisz, co tu się dzieje. Za tobą wyjąc tęsknie
musiała pójść twoja wierna psina.
/…/
Człowiek może jakoś trafi do raju, a
ja wierzę święcie, że
psa, który podszedł w ślad, który nieraz słyszał
- szukaj - Szukaj – węch nie zawiódł

i znalazł drogę.

Różnica między wędrówką przez góry i przez tomik poetycki polega na tym, że nie ma innej drogi na szczyt jak cierpliwe wspinanie się nieciekawym fragmentem drogi w nadziei, że za kolejnym zakrętem otworzą się niebywałe widoki.

Książkę można wertować w przód i wstecz czekając na odnalezienie strony, na której już po przeczytaniu kilku wersów będziemy chcieli pozostać dłużej.
Z wysiłkiem przebijałem się przez ciemny jar wiersza „Piosenka O” z zawiłymi rozważaniami o jasności i mroku przetykanymi nieco egzaltowanymi refrenami.

O jak bardzo mrok jest mroczny.
O jak bardzo jasność musi być dniem.
/…/
O jak mrok musi śnić się sobie samemu.
O jak on musi siebie samego nie poznawać.
/…/
O jak na końcu wszystko musi być jasne.
O jak na końcu musi być koniec mroku.
  
Natomiast z wielką przyjemnością zrobiłem sobie postój na stronie z króciutkim wierszem.

nawet ci się nie śni
co się może przyśnić

W środku wiersza „Jutro dzień będzie”  zaprasza do odpoczynku fragment:

Mówi się trudno i mówi się – jutro i już
wiatr porusza
gałęzie. Wiara porusza góry, a moje jutro
od wczoraj, od dziś nie może się oderwać.

W jeden z wierszy Zygmunt Ficek wplótł cytat z Norwidaa ludzie / mówią, i mówią uczenie, że nie wiadomo / skąd się wziął ruch. Pozwolę sobie przypomnieć inny cytat z tego poety: „Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament.”
Nie da się ukryć, diamentów w tym tomiku sporo, szkoda że trzeba je czasem wygrzebywać z popiołu.

Zygmunt Ficek „Na przedprożach baśni”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2020, str. 60

Stanisław Szwarc