200 numerów „Gazety Kulturalnej”

Kategoria: z dnia na dzień Utworzono: środa, 24 kwiecień 2013 Opublikowano: środa, 24 kwiecień 2013 Drukuj E-mail

To zjawisko rzadkie. A w tym przypadku rzadkie nie tylko konsekwencją, ale i trzymanym poziomem. „Gazeta Kulturalna” - miesięcznik od blisko 17 lat ukazujący się w Zelowie. Dostępny na papierze, a szerzej w Internecie (http://www.gazetakulturalna.zelow.pl/). Staje się to jeszcze bardziej intrygujące, gdy uświadomimy sobie, że pismo swoje istnienie zawdzięcza jednej osobie: Andrzejowi Dębkowskiemu. On właśnie periodyk stworzył i samodzielnie lat kilkanaście pilotuje. Dzięki wspaniałemu wsparciu Zelowskiego Domu Kultury.

Kto zacz Andrzej Dębkowski?
Kto ma wiedzieć, wie. Kto nie wie, ten dowiedzieć się powinien.
A. Dębkowski – (rocznik 1961) – ur. w Zelowie, gdzie mieszka. Poeta, krytyk literacki, publicysta, eseista, dziennikarz i wydawca, autor szkiców i esejów krytycznoliterackich. Debiutował w 1988 r., wydając później kilka książek – w tym ostatnio zbiór wierszy Do wszystkich niedostępnych brzegów. Jego utwory tłumaczono na język włoski, czeski, litewski, estoński, serbski, węgierski, rosyjski. Współpracuje, jako publicysta i eseista, z prasą kulturalną w kraju i za granicą. W ubiegłym roku otrzymał Srebrny Medal Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu - Labor omnia vincit za krzewienie idei pracy organicznej.
Tyle w telegraficznym skrócie o twórcy „Gazety Kulturalnej”.

Tak m. in. pisze w artykule „Sto razy dwa” jubileuszowego numeru:
Założenia, jakie przyświecały mi od samego początku, są przez cały ten okres realizowane i nigdy nie było potrzeby „strofowania” kogokolwiek za zbyt dalekosiężne uwagi dotyczące linii programowej pisma, jego zawartości, poziomu czy w końcu wartości moralnych drukowanych materiałów. A były one zawsze proste: wysoki poziom twórczy i intelektualny, otwartość, swoboda wygłaszanych poglądów, ale bez obrażania czyichkolwiek uczuć, poglądów i zapatrywań. Jeśli komuś nie podoba się jakikolwiek nurt społecznych, filozoficznych czy moralnych przekonań innych osób, nie musi się z nimi zgadzać, może je skrytykować. Musi to jednak zrobić na odpowiednim poziomie. Tak było od samego początku, tak jest teraz i tak będzie dalej. To jedyna metoda odbudowywania w Polsce prawdziwie wolnej prasy...

Niestety, w naszym, polskim rozwoju cywilizacyjnym zabrakło jakoś wsparcia ze strony państwa, które – pomimo upływu wielu lat ustrojowych przemian – nie prowadzi żadnej polityki świadomego mecenatu, a tylko bezsensowną działalność „pomocy socjalnej” dla działalności kulturalnej. A dzieje się tak dlatego, że nie wykonuje ono bowiem swych obowiązków wobec kultury i jednocześnie nie czyni nic, by wesprzeć powstanie znaczącego mecenatu prywatnego, który mógłby w znacznym stopniu rozwiązać wiele bolących problemów, dotyczących rozwoju duchowego narodu.
Żyjemy w czasie wielkiej, urzeczywistniającej się na naszych oczach nadziei, ale i żyjemy jeszcze w społeczeństwie ciężko poranionym przez już ponad pięćdziesięcioletnie wytrwałe i zwycięskie zmagania z totalitaryzmami w wydaniu zachodnim i wschodnim.

Spustoszenia, jakie one poczyniły, są jeszcze żywe i bolesne – rozpad gospodarki i degradacja moralna społeczeństwa. Przez długie lata będziemy dźwigali skutki tych totalitaryzmów. Dlatego obchodząc ten skromny Jubileusz, zdaję sobie jednocześnie sprawę z tego, że nie pora na święcenie triumfów, gdy wiele pism i wydawnictw jest zagrożonych w swoim istnieniu z punktu widzenia żelaznych praw ekonomii. Mam nadzieję, że i ten trudny czas wymagający wyrzeczeń i cierpliwości, a nade wszystko inicjatywy i zaangażowania, przetrwamy razem ze społeczeństwem. Bardziej niż kiedykolwiek liczymy na pomoc naszych Przyjaciół i Czytelników, ponieważ również bardziej niż kiedykolwiek w tej naszej gorączkowej gonitwie za współczesną Europą potrzeba pogłębionej refleksji nad człowiekiem, nad wszelkimi wymiarami ludzkiego życia, nad problemami, które dziś są najważniejsze.

Aby pismo mogło istnieć i tym wartościom służyć, potrzebujemy wsparcia duchowego, a na tym etapie szczególnie też – materialnego. Wiem, że przed ,,Gazetą Kulturalną” nie staje pokusa szukania łatwej popularności przez zajmowanie się wyłącznie tym, co znajduje się na powierzchni naszego życia społecznego, by, za cenę utraty własnej tożsamości, sprostać konkurencji. Nam nie jest to potrzebne. Mało tego, jestem przekonany, że tego uczynić nam nie wolno, ponieważ jesteśmy temu społeczeństwu potrzebni.
Nie możemy zrezygnować z oglądania spraw człowieka przez pryzmat nadmiernej nowoczesności... Dlatego te dwieście numerów pisma, grubo ponad cztery tysiące stron poświęconych szeroko rozumianej kulturze, setki nazwisk, kilka tysięcy recenzji, esejów, omówień i utworów poetyckich zaświadczają o słuszności wyboru takiej właśnie drogi...

Dzisiaj „Gazeta Kulturalna” – choć w dalszym ciągu nie jest pismem atrakcyjnym edytorsko (oczywiście z powodów finansowych) – ma swoich stałych odbiorców, czekających z utęsknieniem na kolejne numery. Pełni więc ona swoją rolę, niezwykle pożytecznie. Z jej kolumn płynie nuta optymizmu pozwalająca zrozumieć uciekający czas, odnaleźć swoje miejsce we współczesnym świecie, lepiej poznawać przyszłość, nie zapominając o tym, co w sumie jest najważniejsze – pamięć o własnej przeszłość, o swoich korzeniach i tradycjach – o swoich ojcach i o swoich dziadach...
Naród bez historii jest narodem martwym, kto o tym nie pamięta, nie będzie nigdy zapamiętany przez swoich następców...

Panie Andrzeju – następnych setek udanych numerów i wytrwałości w krojeniu tak znaczącego dzieła życzymy!

redakcja
portalu LM