Agnieszka Syska "wszechzdumiewało go", Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2011, str. 88

Kategoria: port literacki Utworzono: czwartek, 30 czerwiec 2011 Opublikowano: czwartek, 30 czerwiec 2011 Drukuj E-mail

Agnieszka Syska - (rocznik 1977) ur. w Warszawie, gdzie mieszka. Doktorantka Wydziału Teologicznego Katedry Misjologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 2009, korespondentka „Głosu Polonii” w Czarnogórze. Swoje utwory, teksty krytyczno-literackie i przekłady publikowała m. in. w „Odrze”, „Migotaniach, przejaśnieniach”, „Twórczości” i „Tekstualiach”. Debiutowała zbiorem wierszy krzyk przedświatów (2007), wydając później tomiki: jego usta mają rogi (2008) śpiewała młoda prawda (2009) oraz stworzony z prawiersza (2010). I oto mamy tom nowy: wszechzdumiewało go.

Ledwie w listopadzie ubiegłego roku zdążyliśmy omówić na naszym portalu zbiór stworzony z prawiersza, gdy już do rąk czytelników trafia tomik nowy, piąty w dorobku Agnieszki Syskiej: wszechzdumiewało go. Zaiste, aktywność poetycka poetki jest (wszech)zdumiewająca. W odstępach rocznych otrzymujemy pokaźne dawki oryginalnych strof. Parcie twórcze A. Syskiej (używającej także pseudonimów Agnieszka Wszystka, Bogusława Syska i Jovana Jovanović) nie ustaje, a nawet zdaje się wzmagać - bowiem ostatnia strona okładki omawianego zbioru informuje m. in. o przygotowywaniu następnych tomików: jedynka szła prosto oraz strzegłem cię jak źrenicy abecadła. Gdy do tego dodamy efekty translatorskie (A.S. zapowiada przekład z czarnogórskiego dwóch książek Slobodana Vukanovica), wtedy obraz działań twórczych jeszcze się wzbogaci.
Teraz jednak skupmy się na zbiorze tegorocznym.

Trzydzieści utworów (minus jeden) podzieliła autorka na dwie, mniej więcej równe, części: "wszechzdumienie nad ciszą" i "wszechzdumienie nad krzykiem". Spore objętościowo - bo liczące niejednokrotnie pięćdziesiąt i więcej wersów - utwory nierzadko opatrzone zostały przypisami, zaś niemal wszystkie pieczętują daty powstania (z przedziału październik 2009 - październik 2010). Jakie znaczenie ma dla autorki pieczęć daty, trudno powiedzieć. Lecz z układu wierszy wynika, że zrezygnowała z prostej chronologii twórczych następstw. Zaś przypisy na ogół rozjaśniać mają wersy z terminami powszechnie rzadko używanymi. Przypisów jest za dużo, a ich nadmierna skrupulatność drażni i rozprasza. Jak choćby nota pod utworem "XX.ogniotrwałe wątki": Wiersz ten ukazał się także w serbskiej wersji językowej na łamach dwóch belgradzkich periodyków: >Knjizevni Pregled"Knjizevni Zapis<. Autorem przekładu jest serbski tłumacz i przyjaciel Polski - Slobodan Milić. Być może rozsądniejszym edytorsko wyjściem byłoby wyodrębnienie wszelkich odautorskich uwag (jeśli już wydały się konieczne) w osobnym bloku, pod koniec książki. Czytelnik nie byłby w trakcie lektury niepotrzebnie obciążany pozapoetyckimi przypisami, a poszukujący tego i tak byliby wówczas usatysfakcjonowani.

Co o samych utworach możemy powiedzieć? Wiersze ze zbioru wszechzdumiewało go ani na jotę nie zmieniły poetyki w stosunku do tomików poprzednich. Mamy tu do czynienia z przedłużeniem i kontynuacją metod twórczych. Mogę jedynie powtórzyć w skrócie to, co pisałam uprzednio, przy okazji omawianiu tomiku stworzony z prawiersza. To z gruntu utwory świeże, przekonujące plastycznością wyobraźni oraz niebanalnym językiem, czerpiącym szerokimi garściami z lingwistycznych osiągnięć poetów tej miary, co Tymoteusz Karpowicz i Miron Białoszewski. Gdyby tylko tyle, byłoby jednak za mało. Należy coś dodać od siebie, coś całkowicie własnego, rozpoznawalny, indywidualny trop. I to znajdziemy u Agnieszki Syskiej. Gdyż forma tworzonych przez nią wierszy zdaje się być rozsadzana od środka niesłychaną śpiewnością - co wynikać może (i wynika) z "płynnej" frazy wspartej neologizmami (ciemnościowody, mgławikoniki, parażniwiarze i in.), jak również świadomym stosowaniem retardacji i "przyśpieszeń" budowanych obrazów. Z pozoru brzmieć to może mętnie, ale takie zjawisko w poezji A. Syskiej rzeczywiście występuje. Nie znam porównywalnych przypadków we współczesnej poezji polskiej. Owe nakładanie się brzmień, wygłosów, rymów pełnych i niepełnych mogą działać jak narkotyk, poetycki narkotyk, wprowadzający odbiorcę w trans. A przy tym ów "pacierzowy" ryt, całkiem słusznie kojarzący się z rzadko dziś praktykowaną (wśród wierzących oczywiście) modlitwą strzelistą. Lub żarliwą i dłuższą apostrofą. Przyjrzyjmy się fragmentowi jednego z utworów ("III. korowód słoneczny").
(...) nad głową złota aureola/ (...) wątliło się// (...) pętliło się// przewróciło się na świat nad własną głową/ na wykrzyknik istot lądowych i morskich które śpiewają*/ chwała cześć i uwielbienie/ temu który ukształtował kropkę/ zrodził ją z gwiezdnego pyłu// upadło na górę/ (...) zadarło głowę w dół (...).
Lub niektórym wersom wiersza "XX.ogniotrwałe wątki":
w mojej głowie ogniotrwały wątek/ (...) może trwały/ jeszcze będzie mocny jeszcze porani pokrwawi*/ porani morze/ może/ niemy/ ze środka swojego cienia wypchnie się wysunie się*/ wypchnie na swiat/ niemocny// jeszcze wypchnie wysunie się ze swojego cienia/ jeszcze perła jeszcze małża zapętli zawątli zadusi morze/ jeszcze// niemy/ wyjdzie na ziemię/ niemocny/ wyplącze się z pętli/ zdusi w sobie niemy niemocny ogniotrwały wątek cień//wypętli się// wyciśnie się.
Jak na dłoni widzimy tu powtarzane w rozmaitych wariantach figury i powracające motywy obrazów tyle mgławicowych, co jednostkowo "ostrych" w wydźwięku - zawsze jednak prowadzących ścieżką rozważań istoty bytu, spraw "ziemskich" w kontekście duchowości. Poetyckie usidlanie takich znaków jest trudne, ale i tak "łatwiejsze" od komunikatów mowy potocznej, które dosłownością potrafią zdeprecjonować sens Tajemnicy.
Przez to wszystko poruszające to wiersze, tyle budzące niepokój, co niosące "miód" dla serca i umysłu wrażliwego odbiorcy.

Cóż, cóż, cóż. Wypada tylko wyrazić nadzieję, że dotąd kwitnąca świeżymi utworami poetka nie zamieni się w przyszłości w maszynę do produkcji wierszy w jednostajnej poetyce. I mówię o tym w ten sposób nie po to, by autorce dopiec, ale z autentycznej troski. By za pewien czas nie doszło do nieciekawego zjawiska, nazywanego w mechanice "zmęczeniem materiału".

Wanda Skalska


Przeczytaj też na naszym portalu recenzję zbioru stworzony z prawiersza tej autorki (dział "między numerami", listopad 2010), wiersze w dziale "poezja" (maj 2010) i w najnowszym numerze LM 2 [14] 2010 / 1 [15] 2011. A także przekłady A. Syskiej wierszy czarnogórskich poetów Slobodana Vukanowica i Sretena Vujovica (dział "między numerami").