Piotr Bednarski "Nad pieśnią - pieśń", Wydawnictwo MINIATURA, Kraków 2010, str. 62; "Głębszy oddech", Wydawnictwo MINIATURA, Kraków 2010, str. 72

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 12 listopad 2010 Opublikowano: piątek, 12 listopad 2010 Drukuj E-mail

Rzadka wydawniczo sprawa z Piotrem Bednarskim (rocznik 1938), który prze niczym gradobitna burza. Bo to - jeśli dobrze liczę - bodaj trzecia i czwarta książka tego autora w tym roku. Pomijając prozatorską (Z niedzieli na poniedziałek), drugi i trzeci tom poetycki. Pierwszym w 2010 r. był wybór wierszy Świty i chryzantemy, który przedstawialiśmy czytelnikom w maju. A rok poprzedzający wystrzelił jeszcze dwoma innymi tomikami kołobrzeskiego poety. Były to publikacje Tęsknoty oraz Spotkania. Czyli mamy pięć książek poetyckich na przestrzeni dwóch lat. Poza Świtami... wszystkie tomiki (jak i wiele jeszcze wcześniejszych) opublikował jeden wydawca: krakowska MINIATURA.

Tomik Głębszy oddech zawiera blisko pięćdziesiąt wierszy, w miarę jednorodnych pod względem formalnym. Tomik Nad pieśnią - pieśń jest bardziej zróżnicowany; część spośród przeszło dwudziestu pomieszczonych tu utworów to poematy i elegie. Razem mamy prawie siedemdziesiąt tekstów poetyckich - jest się w czym zanurzyć i co kontemplować. Czy można je omówić wspólnie? W tym przypadku tak, gdyż struktura języka, frazeologia, zakres tematyczny i motywy - ogólnie rzecz ujmując - w obu zbiorach są zbliżone lub wręcz jednakie.
Dobrą wskazówką w rozpatrywaniu omawianych lektur będzie sam tytuł drugiego zbioru: Nad pieśnią - pieśń. Bo kojarzy się ze starotestamentalną "Pieśnią nad pieśniami" - księgą, której autorstwo czasem przypisuje się Salomonowi. Jak pamiętamy, jest to utwór opowiadający o miłości Salomona i Sulamitki, często pojmowany jako metafora miłości Boga (Oblubieńca) do narodu żydowskiego (Oblubienicy). A motyw miłości jest u autora Pieśni żeglarzy, obok spraw ostatecznych, motywem pierwszym. To, powiedzieć można, motor napędowy twórczości poetyckiej P. Bednarskiego, szczególnie ostatnich lat. Mocna ekspozycja miłości i śmierci, rozpatrywanych nie tylko emocjonalnie, ale też czasem z filozoficznego punktu widzenia, pośrednio ma swoje zakorzenienie w biografii poety, któremu los nie szczędził traumatycznych przeżyć - tak w dzieciństwie (spędzone w byłym ZSRR), jak i w wieku dojrzałym, podczas pracy na morzu.
Zaś trzecim istotnym elementem tego poezjowania jest wyznanie trudnej wiary, ustawiczny spór z Bogiem, a przedtem jego poszukiwanie (Trudno jest spotkać Boga, nie tylko w czasie wojny). Owe wadzenie się ze Stwórcą, którego rozum uchwycić ani pojąć nie może, nieraz przybiera postać buntu - później tonowanego refleksją afirmacyjną (np. I widzę kwiat - czyste pole Boga/ Stopy skaczą po szczytach fal). Ukojeniem może być tu żarliwa modlitwa, ale i ona bywa szarpana uderzeniami zwątpień.
To poezja ustawicznych rozterek, wędrówki przez ból i radość istnienia. To także poezja misji. Wedle P. Bednarskiego twórca nie może być pięknoduchem, gdyż ciąży na nim brzemię duchowego przewodnictwa. Tak powiada m. in. w utworze "Poeci" (tom Nad pieśnią - pieśń): Niech wreszcie spadnie na nas/ Ta Światłość-Ogień/ Jak na Saula... tam... pod Damaszkiem/ Niech oczyści/ Przemieni// Bądźmy jak ten Pierwszy - Adam// My Słudzy Słowa/ Dlaczego boimy się bronić Termopil/ I morderców oprawiamy w ramki// A wiersze nasze?/ Dlaczego nie krzyczą?// Kupujemy sławę i zabawę/ My małpy na łańcuchach/ Myszy pod miotłą.
Natomiast wydawca, rekomendując czytelnikowi Głębszy oddech, zaznacza pod notą biobibliograficzną - wyraźnie poddając się poetyckiej aurze publikowanych strof:
Twórczość Piotra Bednarskiego jest głęboko osadzona w realiach naszego czasu i w dziejach naszej cywilizacji. Tak w poezji jak i w prozie każdy może znaleźć coś dla siebie; jakaś struna drgnie w sercu, jakaś szczelina się otworzy, przestrzeli się jakiś prześwit. Jest coś dla filologów i dla zakochanych, osamotnionych i tęskniących, i dla niezłomnych jak łososie płynące na tarło.
Lecz spójrzmy na to z przymrużeniem oka, wszak nie trafiliśmy do supermarketu.
Skoro już jesteśmy przy wydawcy. Do beczki miodu wpada łyżka dziegciu. Moje uwagi tyczą teraz niestaranności redakcyjnej. Bo rolą wydawcy jest nie tylko książki pięknie wydawać (bo z tego obowiązku wywiązał się pięknie), ale też utwory w nich pomieszczone solidnie redagować. Nawet wówczas (a zwłaszcza wówczas), gdy autor - z rozmaitych powodów - się zagalopuje. A tego warunku krakowski wydawca nie spełnił. Zbiorom zabrakło krytycznej selekcji. Wiersze momentami sprawiają wrażenie puszczonych na żywioł i trzeba sporego samozaparcia, by samodzielnie odrzucić plewy.
Szkoda. Bo w obu książkach poetyckich perełek nie brakuje.
Jednak pędzi mnie nadzieja, że w przyszości, gdy autor Dwóch płomieni zechce wydać nowy wybór wierszy, czas i namysł przesieją przedstawione tu strofy.

Wanda Skalska