Andrzej Grodecki "Iluzje", Wydawnictwo FORMA i Stowarzyszenie OFFICYNA, Szczecin 2010, str. 168

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 13 sierpień 2010 Opublikowano: piątek, 13 sierpień 2010 Drukuj E-mail

Informacje o autorze są skąpe: Andrzej Grodecki (ur. w 1958 r. w Szczecinie) - księgarz i prozaik. Mieszka w miejscu urodzenia. Laureat konkursu literackiego "Fabrica Librorum" (2006). Tylko tyle. Widać zainteresowany nie jest zainteresowany poszerzoną autoprezentacją. Lub woli skierować uwagę na swoje debiutanckie dzieło: zbiór dwunastu opowiadań Iluzje, niedawno opublikowane w serii "Kwadrat" szczecińskiego wydawnictwa FORMA.

Równie intrygująco wygląda fotografia debiutanta: widzimy niewyraźne popiersie z półprofilu, oddzielone od fotografującego szybą - przymgloną obciekającą wilgocią. To niewątpliwie zabieg celowy, nawiązujący wizualnością do charakteru prozy pomieszczonej między okładkami książki.

Cóż to za rzecz? Zwykła i niezwykła zarazem - bo tematycznie poruszająca się w rejonach oniryzmu, który swoimi mackami wnika w świat realny (a przynajmniej taki, jakim go postrzegamy swoimi zmysłami oraz umysłem), tworząc trudną do rozpoznania rzeczywistość nową. Zwykła, bo literatura od setek lat z oniryzmu garściami czerpie. A niezwykła, gdyż mamy tu do czynienia z dosyć oryginalną próbą głębszego wniknięcia w niepokojące obszary jawy i snu. Sam autor tak powiada o swojej prozie:
Przedstawione realia mieszają się z fikcją bliską mistyce, zaś niejednoznaczne zakończenia mają pobudzić fantazję czytelnika, umożliwiając dopełnienie fabuły jej magiczną mocą. Wyobraźnia jest niezbędnym warunkiem, aby uwierzyć w historię o narodzeniu anioła pośród plemienia zagubionego w amazońskiej dżungli, rozumieć, że prześladującym nas koszmarom dokuczają ich własne koszmary, bądź też wyśnić takie miejsce na Ziemi, w których nigdy się nie było i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy świat nieustannie powtarza już raz wypracowane schematy, samoczynnie nakręcając swoje trwanie na wzór perpetuum mobile.
A. Grodecki jawić się może czytelnikowi tropicielem odwiecznych ludzkich tajemnic, które ustawicznie budzą lęk. Bo lęk (a przynajmniej niepokój lub dyskomfort) ożywia wszystko, czego zrozumieć (a więc i oswoić) nie można. A niepojęta jest przede wszystkim wieczność i wszystko, co ku niej prowadzi. Gdyż, wędrując przez kultury i tysiąclecia, uporczywie (prędzej lub później) spycha człowieka w rozważania eschatologiczne - wszak sen jest bratem śmierci... Błąkając się w tych rejonach szukamy ratunku w hipotezach niewiele mających wspólnego z racjonalizmem. Bliższa się nam staje religia (każda, niekoniecznie chrześcijańska), bez oporu zawierzyć potrafimy magii.
Delikatnie (lub wprost) dotykając pierwszych pytań filozofii, ocierając się o teologię, astronomię, kosmologię i teorie fizyczne, a też o psychologię, prowadzi nas ta proza ścieżkami nieprzetartymi. A przynajmniej przetartymi słabo. Naszym dniom, a zwłaszcza nocom, towarzyszą zwidy i majaki, momentami przeszywa nieznośne uczucie "powtórki z rozrywki" naszych przeżyć, a też bezradność wobec Nieuchwytnego. Tkanka snutych opowiadań przesycona jest obsesją bytów niestabilnych, miazmowatych, umównych - zda się - jedynie na mgnienie chwili.
Co jeszcze. Wyróżnikiem prozy A. Grodeckiego jest pasja, operowanie przekonująco zbudowanymi obrazami i wyczuwalna podczas lektury pewna czułość w kreśleniu przedstawianych postaci. Nie można też nie zauważyć erudycji autora, która - momentami jednak przeszkadzając - daje świadectwo powinowactwa z poszukiwaniami oraz opiniami innych twórców oraz filozofów. Znajdziemu tu cytacje między innymi takich autorów, jak Francisco de Quevedo, Louis-Ferdinand Celine, Jorge Luis Borges, Angelus Silesius, Emil M. Cioran.
Powiada we wstępie A. Grodecki: Za często odnoszę wrażenie, że ktoś mnie wymyślił, podobnie jak każdego z nas, abyśmy dalej fantazjowali, bo samych w sobie powinniśmy uważać za komiczną, groteskową mistyfikację, pogmatwaną imaginację kogoś drugiego. Poruszamy się w iluzjach, nie mając pojęcia, czy stajemy się rewersem naszych snów, czy też one są w stosunku do nas czymś wtórnym.
Cóż, podobne spostrzeżenia nie są obce wrażliwcom i osobom choć trochę myślącym. Tyle, że nie każdy je wyartykułować potrafi. Zaś autor Iluzji robi to w sposób czytelniczo pociągający.
Tak, udany debiut. Lecz - nachodzi finalna refleksja - na tym koniu (na tak krojonej prozie) w nieskończoność jechać się nie da. To znaczy można, jednak wówczas mielibyśmy do czynienia z pomnożeniem odbić luster w lustrach. Sen, owszem, dalej śniłby swój sen. Pytanie tylko, w jakich następnych budzilibyśmy się światach. A może ktoś, gdzieś, kiedyś... budziłby się za nas lub "w naszym imieniu"?

Wanda Skalska