Brygida Helbig "Hilfe", Wydawnictwo FORMA i Stowarzyszenie OFFICYNA, Szczecin 2010, str. 60

Kategoria: port literacki Opublikowano: środa, 26 maj 2010 Drukuj E-mail

Brygida Helbig (a właściwie Brygitta Helbig-Mischewski, rocznik 1963, ur. w Szczecinie) od 1983 r. mieszka w Niemczech. Pisuje prozę i poezję, jest też literaturoznawcą. Dotąd wydała m. in. zbiór wierszy Jaśminy (1997), powieść Pałówa (2000), tom prozy Anioły i świnie. W Berlinie! (2005), monografię (w jęz. niemieckim) Płaszcz z gwiaździstych zamieci. Transgresja płciowa i szaleństwo w tekstach i biografii Marii Komornickiej (2005).
Najnowsza książka dwujęzycznej autorki, tomik poetycki Hilfe, ukazał się nakładem szczecińskiego wydawnictwa FORMA i Stowarzyszenia OFFICYNA - z posłowiem "Akcja ratunkowa wiersza" Piotra Michałowskiego.

Przyznaję, że zaskoczyła mnie ta poezja. Formalnie inna od powszechnie spotykanej. Dlaczego inna? Bo oparta na ułamkowości, ulotności, na migotaniu - znaczeń, opisywanych sytuacji oraz sidłających je wersów.
Autorka podzieliła zbiór na cykle: "Chwiejne rusztowania", "Maraton", "Garść pinezek", "Nigdy", "I nie umrzeć", "Na zdrowie". Całość, jak można się zorientować po ujawnianych datach cyklów, powstawały w przedziale lat 1988 - 2008. Dwie dekady! To świadczyć może między innymi  i o tym, iż mamy tu do czynienia z konsekwencją poetyckiego drążenia rzeczywistości na wytyczonym sobie poziomie. Można też powiedzieć: z jednej, upatrzonej przez B. Helibg, perspektywy. Osobnej, własnej, porządkującej świat wedle zasady "mów do mnie świecie jeszcze".
Wiem, trochę mętnie to brzmi, ale próbuję opisać tę poezję najuczciwiej, jak potrafię. W pierwszym, świeżym odbiorze. Który to odbiór, jasna rzecz, próbuje później brzmieć reminiscencjami przypominającymi powracające echo. Bez używania narzędzi krytycznoliterackich, które z kolei tak dobrze służą w posłowiu tego zbioru Piotrowi Michałowskiemu.
Utwory te, czasami bardzo zwarte i krótkie, przywodzące na myśl zacięcie aforystyczne (np. ci którzy chcą mojej śmierci/ winni są że jeszcze żyję), mogą kojarzyć się z fruwającymi w powietrzu dmuchawcami (nasionami mniszka lekarskiego): lekko, wedle kaprysu wiatru - czyli w kierunkach różnych.
Te poetyckie wyimki z życia nie definiują samego życia, są raczej komentarzem do niego. Potęgująca się "magia" przedstawianych zdarzeń ma swoją przyczynę również w humorze, tu demonstrowanym między innymi rozsądnie dawkowanymi rymami.
I co ciekawe, owe pojedyncze utwory, wyjęte z kontekstu całości, zdają się niewiele ważyć. Dopiero wpisane w ciąg dostają blasku, mieniąc się niczym pofałdowany w słońcu batyst.
Co nie zmienia faktu, że niektóre mikroutwory są jak podsunięte pod nos sole trzeźwiące lub trzask bicza. Ich epizodyczność, ułamkowość tylko potęguje uczucie empatii - i to bez względu na to, że wciąż będzie nam towarzyszyć widok cienia sarkazmu w uśmiechu autorki. Innymi słowy sarkazm to ciepły, nie czerpiący soków z woreczka żółciowego.

na szczęście
wszystko mija
mijam ja
mija ból
i mija żmija
którą żem se sama
na piersi hodowała
mlekiem własnym
karmiła

i nie mogę sobie tego
wybaczyć!

Tak powiada autorka pod koniec tomu Hilfe, wcale pomocy nie potrzebująca. No, chyba że "pomocy" czytelnika, który przez lekturę tej poezji zechce współodczuwać świat na falach ultrakrótkich B. Helbig.


Wanda Skalska