Anna Kamieńska, Jan Śpiewak „Abyśmy byli. Wybór wierszy”, Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2015, str. 104

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 17 listopad 2015 Opublikowano: wtorek, 17 listopad 2015 Drukuj E-mail


Agnieszka Kołwzan

„TRZEBA CIĄGLE PRZEZWYCIĘŻAĆ SIEBIE”

Abyśmy byli. Wybór wierszy Anny Kamieńskiej (1920–1986) i Jana Śpiewaka (1908–1967) to ułożona przez prof. Pawła Śpiewaka poetycka mozaika z fragmentów twórczości rodziców.

Liryczny dyptyk zawiera utwory dwojga uznanych pisarzy, wielkich osobowości, a przede wszystkim – kochających się ludzi, dla których wspólnie przeżyte lata stanowiły niemałą inspirację. Abyśmy byli to pewnego rodzaju kwintesencja nie tylko literackiego dorobku Kamieńskiej i Śpiewaka, ale i upamiętnienie ich drogi życiowej przesyconej wzajemną miłością, boleśnie naznaczonej historią, wypełnionej pragnieniem nieustającego rozwoju, którego istotę stanowił imperatyw: „ Trzeba ciągle przezwyciężać siebie”. Zawartość tomu została podzielona na dwie części: Wiersze Jana Śpiewaka i Wybór Anny Kamieńskiej, który z kolei zawiera nie tylko Wiersze, ale i Wybór z Notatek.

Liryki Śpiewaka pochodzą z różnych okresów jego twórczości. Dominującym i stale powracającym tematem jest hekatomba drugiej wojny światowej, która na zawsze zmieniła sposób patrzenia na świat. W Apelu poległych podmiot liryczny piętrzy kolejne metafory ukazujące bezsens i bezmiar okrucieństwa wojny: „Żołnierzy wszystkich bitw/ pożarła ziemia./ Żołnierze wszystkich bitw/ krzyczą ziołami i piaskiem,/ użyźniają owoce i zboża./ […] patrzą strumiennymi oczyma,/ rosną w pędach, kiełkują w ziołach,/ czołgają się z wiatrem,/ skaczą z jamy do jamy”. Groteskowa próba racjonalizowania traumatycznych doświadczeń, nadania sensu śmierci (rozkładające się ciała użyźniają ziemię) w rzeczywistości rozpaczliwie obnaża i podkreśla absurd toczenia wojen. Podmiot liryczny, podobnie jak Różewiczowski bohater z wiersza Ocalony (Niepokój, 1947), choć uniknął śmierci, egzystuje z poczuciem utraty sensu cudem zachowanego życia: „Niedorozstrzelany,/ niedobity kolbami pocisków,/ nie gnijący od dawna na polu,/ wyschniętą pajdę chleba czarnego/ podnoszę do ust/ nie wiedząc właściwie dlaczego” (*** Niedorozstrzelany). Pogruchotane „ja” próbuje powrócić do świata wartości sprzed wojny, przestać doświadczać rzeczywistość przez pryzmat śmierci, przestawić zmysły, stać się na nowo człowiekiem: „Uczę się na nowo mądrości stawiania kroków./ […] Uczę się na nowo mądrości dostrzegania troski uśmiechu/ […] Uczę się na nowo mądrości mówienia – dzień dobry –/ i słów najprostszych jak cegła […]” (*** Uczę się na nowo mądrości stawiania kroków). Ma jednak świadomość, że od wspomnień nie może się uwolnić (O pamięci).

Nie jest jednak pozbawiony marzeń: „Marzę o nieruchomej świata mapie,/ nie rozdrażnionej ruchem,/ […] aby rzeka była tylko rzeką,/ łąka łąką, lasy lasami./ […] aby skały były tylko skałami,/ a nie bezimiennymi znakami strategii” (***Marzę o nieruchomej świata mapie). Roi o świecie pozbawionym granic, bo granice stają się przyczyną konfliktów, zarzewiem wojen, przydając neutralnie nacechowanej przyrodzie militarne znaczenie.

W przestrzeni natury pierwotnej, nieskażonej niczym i harmonijnej podmiot liryczny odnajduje spokój, może dlatego wiersze poświęcone najbliższym wypełnione są niejako metaforyką przyrodniczą. W wierszu Do syna mówi: „Końcami palców twoich chciałbym zostać./ I pochylając nisko dni przed tobą, gałęzią/ być i falą, gołębiem strojnym w śnieg/ i krokiem trawy unoszącej twoje stopy”. Zaś o niemożności wyrażenia słowami miłości do żony powiada tak: „Chciałbym napisać wiersz o Tobie,/ chociaż pióro moje jest bardziej kruche niźli przelotne chmury,/ […] Zwracam się do kwiatów, do drzewa, zwracam się do liści,/ zwracam się do łagodnego szumu wiatru, aby użyczyły mi dokładności/ i jednoznaczności w wyrażaniu swoich myśli” (Do żony). Nieuchwytna, niepoddająca się znaczeniom, wymykająca opisowi, przekraczająca ludzką zdolność nazywania miłość może być ewokowana tylko za pomocą przyrównania jej do doskonale pięknej i czystej natury.

Wykreowany przez Śpiewaka obraz rzeczywistości zazębia się poniekąd z postrzeganiem świata Kamieńskiej. Poetka, podobnie do męża, pokłada nadzieję w konkrecie: „[…] mam zaufanie do ludzi, zwierząt, ptaków, zjawisk, rzeczy. […] Ja sama tylko jako cząstka świata coś znaczę” (Wybór z Notatek, s. 54). Wystrzega się pustosłowia, unika przerostu formy nad treścią: „Dar poezji – to mówić zwyczajnie, po ludzku, nazywać rzeczy i pojęcia” (Wybór z Notatek, s. 57). Tak jak w poezji Śpiewaka materią refleksji staje się świat we wszystkich jego przejawach.

Dlatego podmiot liryczny Kamieńskiej pochyla się również nad przeszłością naznaczoną wojenną zagładą, uświadamiając sobie, że nie powinno się myśleć o jej ofiarach w kategoriach statystki, bowiem za każdą liczbą stoi rząd pojedynczych śmierci, jednostkowych dramatów, indywidualnych tragedii (Pierwsza kula). Napiętnowana stygmatem hekatomby teraźniejszość jawi się jako nienaturalna wobec harmonii boskiego porządku. Naturalna kolej rzeczy, o której mówi Księga Koheleta, została zakłócona i przemieszana: „Wszystkiemu jest przydana pora –/ naucza Księga./ Pora rodzenia, pora śmierci./ Pora zasiewu, pora żniwa./ Czas miłowania i czas nienawiści […]/ Tak mądra Księga wyznaczyła pory./ Lecz poplątały nam się czasy życia./ Nam/ czas młodości wypadł na czas płaczu […]/ Miłość za późno przyszła[…]/ tylko śmierć nas odwiedzała/ zawsze gościnnie” (Pory życia). Wyznanie to można odnieść do autentycznych doświadczeń poetki, która w 1967 roku straciła męża.

Odtąd zarówno w wielu jej wierszach jak i autobiograficznych zapiskach uobecnia się świadectwo walki z cierpieniem, samotnością i pustką: „Ulałabym ci wina/ nakruszyła chleba/ abyś powrócił/ słowa bym ci ułamała/ i snu bym ci uchyliła/ i krwi bym ci utoczyła/ i sypnęła ziarnem pszenicy/ i czarnej soczewicy/ […] abyś wrócił na chwilę” ([Ulałabym ci wina]). Zrozpaczona i powodowana nieutulonym żalem kobieta próbuje spotkać się ze zmarłym, w obrzędzie podobnym do słowiańskich „dziadów” usiłuje wywołać ducha męża. A raczej podjęłaby taką próbę, gdyby mogłaby być skuteczna – tryb przypuszczający sugeruje jednak, że tak się nie dzieje. Podmiot liryczny odkrywa jednak sposób, dzięki któremu może poczuć obecność utraconego: „Jeśli się do kogoś tęskni tak wiernie/ czy może go nie być/ […] Zawsze po cichu wiedziałam/ trzeba tylko bardzo kochać/ abyśmy byli” (Abyśmy byli). Wyznanie to stanowi parafrazę wiersza Śpiewaka ***Ścieżką powietrzną na przełaj, a jednocześnie świadectwo pogodzenia się z fizyczną utratą bliskiego, akceptacji bycia razem w wymiarze duchowym.

W Wyborze Anny Kamieńskiej znajdują się także wiersze o proweniencji antyczno-biblijnej, które weszły do kanonu polskiej poezji współczesnej, jak: Rozterka Kasandry, Anaksymander, Powrót Hioba, Milczenie Hioba, wiersze metafizyczne, wiersze poszukujące drogi do sacrum.

Co uderza zarówno w poezji Śpiewaka jak i Kamieńskiej to, mimo odmiennej poetyki, zbieżne pojmowanie spraw dla nich ważnych: istoty poezji, miłości, przemijania, śmierci, to wspólne przeświadczenie o konieczności nieustającego rozwoju: „Trzeba ciągle przezwyciężać siebie. J. [Jan Śpiewak – przyp. A.K.] zawsze to powtarzał. Przekraczać siebie, porzucać własne osiągnięcia. Nie powielać siebie” (Wybór z Notatek, s. 58).

Anna Kamieńska, Jan Śpiewak „Abyśmy byli. Wybór wierszy”, Wydawnictwo ADAM MARSZAŁEK, Toruń 2015, str. 104

Agnieszka Kołwzan