Remigiusz Grzela "Wybór Ireny", Dom Wydawniczy PWN, Warszawa 2014, str. 352

Kategoria: port literacki Utworzono: czwartek, 18 grudzień 2014 Opublikowano: czwartek, 18 grudzień 2014 Drukuj E-mail


Irmina Kosmala

MIĘDZY ODWAGĄ ISTNIENIA A GWAŁTEM NIEPAMIĘCI

Niepamięć o Zagładzie sama stanowi jej część Jean Baudrillard

Dajcie jej spokój powie ojciec/ przecież zostawiliśmy ją samą/ na ziemi nieobiecanej Irena Conti, z tomu Cztery pory pieśni nieustających. Wiersze włoskie

Irena, czyli kto?

Trzy osobowości, trzy życiorysy, jedna osoba - tak pokrótce można by scharakteryzować próbę biografii, o którą pokusił się w swej najnowszej książce polski dziennikarz, reportażysta i prozaik, Remigiusz Grzela. Ta fascynująca pisarza postać istniała na wiele sposobów, co rusz przybierając nowe tożsamości. Z nadania sobie wymyślonych nazwisk - najpierw była Ireną Gelblum, później Conti. Po mężach Waniewicz i Di Mauro. Kim była naprawdę?

Autor przyznaje we wstępie zatytułowanym „Pytania”, że biografia tej tajemniczej osoby stanowiła dla niego nie lada wyzwanie, pokusił się więc o próbę zrozumienia  motywacji kobiety, która brutalnie wymazywała swoją przeszłość. Widzimy zatem, że to tajemnica właśnie stała się dla autora Wyboru Ireny motorem poszukiwań odpowiedzi na pytanie, kim była bohaterka  jego opowieści.

W trakcie tropienia śladów Ireny w pamięci przyjaciół, rodziny, wertowania notatek, nagrań z przesłuchań, listów, artykułów,  przed autorem odsłania się postać totalnie odmiennej kobiety od tej, którą miał okazję znać w latach dziewięćdziesiątych - uznaną wówczas włoską poetkę. Był to czas wzajemnej przyjaźni i pracy. Irena redagowała jego wiersze, a także napisała posłowie do jednego z tomików. Skąd miał wiedzieć, że postać, którą przed nim tworzyła, była wykreowana na potrzebę chwili. Że jej życie po wojnie to splot zaprzeczeń i mistyfikacji.

Jednak cierpliwość w gromadzeniu biograficznych faktów, rozmowy z rozlicznymi ludźmi, podróże do miejsc, które były jej bliskie, sprawiły, że przed samym autorem, jak i czytelnikiem wyłania się pełnokrwista fascynująca postać zuchwałej łączniczki Żydowskiej Organizacji Bojowej, która w czasie II wojny światowej, nie bojąc się niemieckich mundurów i śmierci, udając aryjską dziewczynę, wchodzi do obozów, by uratować z nich ważnych dla ŻOB-u ludzi. Jest odważna i pewna siebie. Zna perfekcyjnie język niemiecki i nie wygląda na Żydówkę. W wagonie „tylko dla Niemców” potrafi zasnąć na wrogim ramieniu, jak i poprosić hitlerowca o pomoc w przeniesieniu ciężkiego tobołka z ukrytą dla żobowców bronią. Nie jest sama. Kibicują i wspomagają jej działania m.in. Antek Cukierman i Cywia Lubetkin, Marek Edelman czy Kazik Ratajzer – jej wojenna miłość. Gdy podczas likwidacji obozu w Sobiborze traci rodzinę, spóźniając się o jeden dzień z ratunkiem, zatraca się totalnie w próbach wymazywania pamięci, udając przy tym przed innymi, że jest szczęśliwa, że kocha. Jednak w tym samym czasie na odwrocie rodzinnej fotografii umieści znamienne dictum: „Kocham tylko pamięć o Was u więcej nic i nikogo. A jeśli mówię, że mam do kogoś, czegoś jakieś uczucia, to kłamię. Nienawidzę siebie i wszystkich i łzy moje i drugich mnie cieszą”.

Autodestrukcja i przemiana, czyli historia Mścicielki

Tuż po wojnie żywi się chęcią zemsty na Niemcach. Dlatego też wraz z Kazikiem dołącza do grupy żydowskim Mścicieli, którzy obrali sobie jako cel zabić sześć milionów Niemców za sześć milionów Żydów. Opracowują skrupulatne plany otrucia rzek, chlebów, które trafiają tylko do Niemców, wysadzania pociągów. Gdy plany upadają, a akcje ponoszą fiasko, Irena z Kazikiem postanawiają wyjechać do Izraela. Irena jednak nie ma cierpliwości budowania „nowego świata”, podskórnie wyczuwa, że to nie jej miejsce. Ciągnie ją do Europy. Wraca więc do Polski, by tworzyć nową tożsamość – stewardesy, poetki, matki. Doprawdy trudno zrozumieć jej emocjonalno-mentalne motywacje. Bywa do tego stopnia samotna i zagubiona w obcym jej świecie, że próbuje popełnić samobójstwo. To prawda, staje się Mścicielką, lecz tą, która wymierzająca okrutne ciosy swojemu przeznaczeniu.

Znikanie, (nie)Pamięć i Zniszczenie

Już sam tytuł biografii Ireny Conti Di Mauro jednoznacznie kojarzy nam się z innym tragicznym wyborem, spisanym wprawną ręką amerykańskiego pisarza Williama Styrona. Domyślamy się zatem, że opowieść Remigiusza Grzeli będzie miała dramatyczny przebieg. Nasza Mścicielka dokonuje na sobie ontologicznej kastracji. Amputuje przeszłość, która ją stworzyła, zaprzecza żydowskiej tożsamości, zamieszkując na greckiej wyspie i kreując siebie na włoską poetkę. Egoistyczną i egotyczną kobietę, oczekującą za swą literacką twórczość Nagrody Nobla. Dosłownie.

Wybór Ireny odczytać można jako próbę biografii, napisaną nie przez świetnego pisarza, a dziennikarza. Grzela dokonuje karkołomnej pracy: poszukuje odpowiedzi na pytanie o prawdziwą tożsamość kobiety, którą miał okazję poznać, a która z premedytacją sama (jak i dzięki pomocy rodziny) zacierała – więcej - unicestwiała swoją przeszłość.

Asumptem do napisania tejże biografii stał się dla autora wywiad Joanny Szczęsnej z Markiem Edelmanem, w którym dawny przyjaciel brutalnie ją zdekonspirował. Miał dość zdrady jej własnego losu i zaprzeczania żydowskiej tożsamości, nierozpoznawania przyjaciół z okresu okupacji. Zaprzeć się siebie to zaprzeczyć życiu. Być trupem. Tak to zapewne pojmował.

Niełatwo przebić się przez kolejne strony Wyboru Ireny ze względu na problematykę tego przedziwnego życiorysu,  jak i  często zaznaczaną przez autora niemoc w pokonywaniu drogi do prawdy biograficznej tej barwnej postaci.  Niełatwo wsłuchiwać się w głosy ludzi, których skrzywdziła. Czytać cudze intymne listy, zrozumieć wybór. Warto próbować.

Remigiusz Grzela "Wybór Ireny", Dom Wydawniczy PWN, Warszawa 2014, str. 352

Irmina Kosmala

 

 

Przeczytaj też (w tym dziale niżej) recenzję powieści R. Grzeli Złodzieje koni (2014) pióra Leszka Żulińskiego