Eros z Nekropolis, Voyeur, Przystanek, ***("A jednak..."),
Dariusz Patkowski
EROS Z NEKROPOLIS
Jesteś otwarte jak kobieta – przyjmujesz mnie
w sobie, gotowe spełniać wszelkie zachcianki.
Skutki wspólnych przygód bywają
brzemienne. Jednak kiepska z ciebie matka.
Nie potrafisz się przywiązać, choć zawsze jestem
przy tobie. Zbyt ruchliwe na czułość i zbyt
zaborcze by pozwolić zasnąć. Perwersyjnie
obojętne i apatyczne w nienawiści.
Jesteś jak dawna miłość koncentrująca
wokół siebie sens życia -
chociaż zostanę w tobie pochowany,
nie staniesz na straży naszej pamięci.
VOYEUR
Dwie stare kobiety
idą w stronę dworca
głośno rozmawiając.
Niedaleko stoją dwie
stare brzozy.
Drzewa rzucają cień
na przygarbione i rozgadane
sylwetki. Tak już będzie
do końca.
PRZYSTANEK
A jednak starcy przetrwali zimę. Teraz
panoszą się z godną podziwu werwą.
Wiosna jest mesjaszem młodych.
Nadchodzi wraz z zorzą. Zbliża się
po nas w zimnym wietrze.
* * *
Małe, poniemieckie miasto
zdaje się przebrzmieć. Jego
poeci złowieni przez marynistyczną
wyobraźnię, chcą mu postawić
trwały pomnik ze stereotypu.
Nigdy nie nęciły mnie morskie
klimaty, ani widok znużonych facetów
mających haczyk na okoliczne ryby.
Moje uszy, szczelnie zamknięte
na szanty, wybiegały gustem
w stronę Ameryki, leżącej w
zupełnie innym zbiorniku wodnym.
Jedyny raz, kiedy miasto
przybliżyło mi swoją naturę,
miał miejsce sześć lat temu.
Wtedy to pozostawiłem zeszyt
pełen dziewiczych strof w jego
zapiaszczonych łapach. Ewentualna
śmierć zajmowała zbyt wiele miejsca
w tamtych młodzieńczych rojeniach,
by pamiętać o jakimś
kajecie, przed godziną jeszcze
czytanym innemu cierpiętnikowi.
Lecz zeszyt leżał na miejscu
spokojnie czekając. Opalał się
wśród wrzasku mew
i jędrnych pośladków kobiet.
Morze nie zabrało naiwnych
wersów, ani nie oddało ich
w cudze ręce.
Ten jeden raz mieścina
nabrała wymiaru profetycznego
jak gdyby wiedziała, że spoglądając
we wzburzone, błękitne oczy
kiedyś wystawię świadectwo jej
życiu. Teraz, wracając pociągiem
w ramiona zobojętniałej
metropolii, daję słowne
zaświadczenie temu poniemieckiemu
zbiorowisku wspomnień, przemijających rodziców
i jednego litościwego gestu
wykonanego w moją stronę.
Poczęstuj mnie swoimi rybami.
Ponoć są dobre.
Na pamięć.
Dariusz Patkowski
portal LM, październik 2015
Dariusz Patkowski (pseudonim) debiutował u nas jako Tytus Kaleta w sierpniu 2013 r. opowiadaniem „Długa zima” (patrz dział „proza”), publikując później w „Migotaniach”, „Wyspie”, „eleWatorze” i „Fabulariach”. Uczestnik tegorocznego Połowu Literackiego wrocławskiego Biura Literackiego.