O sztuce

Kategoria: boja literacka Opublikowano: środa, 27 styczeń 2010 Drukuj E-mail

Stanisław Wyspiański (1869 – 1907)
Z korespondencji do Tadeusza Stryjeńskiego, Karola Maszkowskiego i Lucjana Rydla.

 

Wenecja piękna teraz; wyobrażam sobie, jaką piękną musi być w lecie. W Akademii* byłem już coś 5 czy 6 razy; przestudiowałem obrazy i znam ją całą dokładnie. Cały wiek XVIII i XIX włoski opuściłem, obejrzawszy go tylko powierzchownie; wydał mi się ckliwy, zanadto wylizany, mdły i bez treści, może wskutek tego, że patrzyłem na niego przez kilka obrazów nie bardzo świetnych. Ale nie żałuję nic, bo mam tu co innego, co mi zupełnie wystarcza.
[...] Bellinich – nie mogłem się dosyć napatrzyć. Prześliczne te Madonny poważne, taki spokojny Giovanni Belliniego – a tak się wpatrują w widza ciekawie otulone zasłony błękitne, na tle bladego nieba i dalekiego pejzażu...
[...] Najpiękniejszy koloryt na obrazach Basaitiego i Cimy da Conegliano. Tam są te płaszcze czysto niebieskich aniołów – i te draperie pomarańczowo-żółtawe – i niebo (zawsze dużą gra rolę w obrazie) takie samo jak kiedyś widziałem przy zachodzie słońca na Riva degli Schiavoni.
(koresp. do Tadeusza Stryjeńskiego, 1890 r.)
*Academia di Venezia – muzeum w Wenecji zał. W 1807 r.; olbrzymia galeria arcydzieł dawnego malarstwa włoskiego

Wyobrażam sobie, co tam za studnie muszą być w Weronie, skoro tutaj w Wenecji są takie śliczne. Szczęśliwe miasto. Forma prawie zawsze ta sama: dwa koła w kwadrat, ale szczegóły ornamentacji!
(koresp. do Tadeusza Stryjeńskiego, 1890 r.)

Nie rozumiem, dlaczego mistrz* mówił, że mu to imponuje, że taka duża ciężka ściana utrzymuje się na tak cienkiej i delikatnej koronce Pałacu Dożów. Otóż, patrząc na Pałac Dożów, doznaję wrażenia harmonijnego piękna i niezwykłej powagi (jakiej nie ma św. Marek) tak, jakby stał doża w swoim jednobarwnym, poważnym stroju, a obok niego piękna wenecjanka, we wszystko co miała najpyszniejszego.
Skoro doznaję wrażenia piękna jednolitego, to nic tam nie może być ani za ciężkie, ani za lekkie (...)
(koresp. do Tadeusza Stryjeńskiego, 1890 r.)
* Jan Matejko

Widziałem pogrzeb z kościoła SS. Giovanni e Paolo.
Gdy oglądałem pomniki dożów i byłem w części prezbiterium, oddzielonej na razie deskami, bo się restauruje (pyszny widok na kościół, na pomniki dożów i rycerzów) – naraz odzywa się muzyka żałobna – taka poważna, przejmująca, głośna, wrażliwa – tak te głosy wiolinowe trąb wpadały do pustych ścian i rozbijały się o nie, jakby to były żywe duchy – zdało się, że drgają twarze tych dożów.
(koresp. do Tadeusza Stryjeńskiego, 1890 r.)

Do Chartres miałem wyjechać.
Rozdygotany byłem ciekawością i chęcią jak najprędszego poznania katedry. Według obliczeń godzin kolejowych miałem stanąć na miejscu o pierwszej w nocy, a że noc była widna pełnią i bladym światłem księżyca, więc czas zapowiadał się dobrze.
[...] Minąwszy część miasta tuż przy kolei, znalazłem się na szerokim placu, skąd widać katedrę już z bliska, z jej płaską fasadą, wspaniałą ciemną rozetą na frontonie, szeregiem królów na szczycie i długimi smugami czarnymi okien.
[...] Wreszcie katedra.
Oblana pełnym światłem księżyca wyglądała jak widmo wiekowe, zastygłe i widome, zrosłe z pojęciami średniowiecznymi, panująca dziś jeszcze ogromem kształtów, bogactwem dekoracji i zdobnością.
(koresp. do Lucjana Rydla, 1890 r.)

Byłem dzisiaj znowu w Louvrze w sali antyków. Co za prześliczne i przewspaniałe rzeźby.
Szczęśliwi Grecy, nie mieli akademii, ale mieli artystów. Dalibóg, że warto marzyć o takich czasach, a takiej ziemi.
Świat jak szeroki niech nam będzie naturą, natura jak szeroka i rozległa niech nam będzie pięknem, piękno jak wielkie i wspaniałe niech nam będzie bogiem. W boga takiego wierzę, bo bóg taki każe wierzyć w siebie.
(koresp. do Karola Maszkowskiego, 1891 r.)

Mój Boże! Kiedyż ja do Florencji lub Pizy pojadę, kiedy ja będę raz w tym Rzymie. Jeśli idę do Louvru, to zwasze siedzę tylko we włoskiej sali. Jak się zobaczy barwy Luiniego lub Perugina, to aż oczy się śmieją. Chciałoby się ręce wyciągać do tych główek Botticellego.
(koresp. do Karola Maszkowskiego, 1891 r.)

Wczoraj mi przyszła na myśl chwila przyzwolenia Zeusowego, gdzie na rysunku oczywiście zajmowałaby jedyne i pierwsze miejsce głowa Zeusa sama, loki opadłe na przód twarzy i związany z tym ruchem głowy boga (niejako) ruch orła, który po nodze i szponie wyciąga zastałe skrzydło do lotu, mąci chmury, a przez to samo wstrząsa Olimpu pałac na chmurach i obłokach osiadły.
Idealne byłoby wydanie „Iliady” w niewielkim formacie, gdzie by na każdej stronie było pół tekstu od dołu, a pół rysunek od góry. [...]
Pomyśl sobie: cały tom „Iliady” taki.
(koresp. do Lucjana Rydla, 1896 r.)

Byłem dzisiaj (niedziela) w kościele Bożego Ciała, oglądając szczegółowo, u św. Katarzyny – po długiej, długiej tam niebytności – widzę dopiero, jak my nic a nic nie wiemy, co posiadamy.
O cywilizacjo, lećże do nas na skrzydłach szybko i pozrywaj raz te pleśni, wapno, grubą, grubą bardzo barbaryzmu powłokę.
(koresp. do Lucjana Rydla, 1896 r.)

...zamierzam na konkurs „Tygodnika Ilustrowanego” dać szereg kartonów, gdzie przedstawię z dzieł Mickiewicza wszystkie te sceny, które dopiero dzisiaj mogą być w sztuce plastycznej należycie ocenione i rozważone [...] Ale chcę przede wszystkim odtworzyć w liniach i sile światła ballady i romanse – a mam tyle z natury świeżych linii do tych ballad i romansów...
Chcę dać Gustawa, dać sceny z 'Dziadów”.
Jednym słowem wykazać ile w Mickiewiczu siedzi dzisiejszej poezji, bo po prostu takie „Dziady” to by można teraz świeżo czytać jako rzecz świeżo napisaną i dopiero powiedziano by, że jest we właściwym czasie napisana.
(koresp. do Lucjana Rydla, 1897 r.)


Latarnia Morska 4 (8) 2007 / 1 (9) 2008