Michał Filipowski "Mijania, widoki", Instytut Wydawniczy ŚWIADECTWO, Bydgoszcz 2011, str. 60

Kategoria: port literacki Utworzono: sobota, 19 listopad 2011 Opublikowano: sobota, 19 listopad 2011 Drukuj E-mail

Michał Filipowski - (rocznik 1974) urodził się w Szczecinku, mieszka w Kołobrzegu. Członek Stowarzyszenia Kołobrzeskich Poetów i Klubu Literackiego OPAL w Szczecinku. Debiutował w "Poczcie poetyckiej" Radia Koszalin. W numerze 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010 "Latarni Morskiej" opublikowaliśmy jego zakładkę poetycką i kilka wierszy. Ma na swoim koncie udział w kilku wydawnictwach zbiorowych - w tym m. in. w almanachach SKP Morze i miłość (2005) oraz Liryki i erotyki (2007). Indywidualnie debiutował arkuszem poetyckim Kroki (2006), wydając później tomik Za wieloma drzwiami (2008). I właśnie otrzymaliśmy nowy zbiór wierszy: Mijania, widoki.

Szczupły objętościowo tomik, podzielony przez poetę na cztery części, otwiera swoista apostrofa: nie uniknę konfrontacji/ trzeba się będzie w końcu/ wypowiedzieć// a to nie to samo co/ nakreślić w ciszy pokoju/ parę zdań i pomyśleć - oto/ napisałem wiersz/ a o resztę niech się martwią inni/ niech wydziobują okruchy sensu/ z usypanych strof// bo musi być jakaś/ odpowiedzialność za słowo/ aby nie spłonęła rumieńcem wstydu/ twarz wydobyta z milczenia.
Musi być jakaś odpowiedzialność za słowo. I u M. Filipowskiego jest. Poeta ma pełną świadomość tego, że nie ma i być nie może przypadkowych wersów. Pisanie przychodzi mu z pewnym trudem, chwilami mówi jakby przez zaciśnięte zęby. Bo oprócz "fizyczności" sidlonych strof dręczony bywa lękiem przed odrzuceniem, brakiem akceptacji otaczającego świata. Ów lęk, podbijany dodatkowo niedosytem uczuć (co u poetów w ujawnianiu rzadkie) wędruje z czytelnikiem przez cały zbiór - gasnąc i silniejąc amplitudami.
Wiersze u autora Kroków układają się w empatyczną (z introwertycznymi cechami) historię - intymną relację stanów oczekiwania na coś, co przyniesie wyglądaną zmianę. Warto też dostrzec tu pozycję podmiotu lirycznego. W żadnym razie nie jest on motorem czy sprawcą zdarzeń. Natomiast sytuuje się jako ich obserwator.

Leszek Żuliński, omawiający na łamach "Latarni Morskiej" tomik Za wieloma drzwiami, zauważył m. in.: Filipowski posiada wyrazisty, pełen obrazowych, sytuacyjnych realiów ton swoich „opowieści lirycznych”. A opowiada głównie samotność, tęsknotę (za czymś, co bliżej nienazwane, lecz za czym wszyscy tęsknimy, czasami wpadając w intelektualny spleen) i swoisty agnostycyzm - to jest bezsiłę wobec prawd świata i losu, które traktują nas z pozycji Sfinksa. (...) Jeszcze jedna cecha dobrze wróży temu talentowi. Otóż Filipowski wypracowuje w swoich wierszach język bogaty w skojarzenia, metafory, sytuacje, obrazy, no, jest w tym wszystkim sporo „mięsa” narracyjnego – a równocześnie nie wystawia na szwank prostoty. (...) Tutaj widzę tę rzadką umiejętność, tę powściągliwość, która równocześnie nie dusi ognia, jakim te wiersze płoną. Ma ten autor dar tworzenia takich klimatów i subtelności, w których nawet sytuacje proste czy wręcz banalne nabywają „charyzmy” symbolizowania, przekazywania czegoś ważnego.

W dużej mierze można powtórzyć diagnozę krytyka, gdy idzie o zbiór Mijania, widoki. Na przykład w wierszu bez tytułu (str. 38) czytamy: kotłuje się we mnie smutek/ i już nie wiem czy to tęsknota/ za chłodem ust/ czy może niebo/ zsunęło się nad dachy/ i grozi mi jesiennym wiatrem/ bym się opamiętał// bo cała moja wiedza/ to rozpoznanie drzewa/ przed blokiem/ które pierwsze/ zrzuca liście (...).
Ujmująca skromność narratora bije się tu o lepsze z próbą dookreślenia swoich wewnętrznych stanów, które trudne są do zrozumienia i dla samego piszącego - znamiennie zaznaczającego pod koniec tomu w wierszu "Wieczorna wizyta": z kurzu powstałeś/ w kurz się obrócisz.
Nie ma tu dramatycznych czy spektakularnych skoków ducha, raczej poruszamy się w strefach oswojonej rzeczywistości - samej w sobie niosącej dostateczną ilość impulsów nad- i podwrażliwych. Jest za to w tym wszystkim nieksiążkowa, bo intuicyjna, "mądrość" pojmowania rzeczy. Niejako wprost związana ze spostrzeżeniem kończącym wiersz bez tytułu na stronie 41: (...) słucham dziecka,/ ono wie coś o czym ja/ już zapomniałem.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę w drugim tomiku M. Filipowskiego? Niewątpliwie na obrazowanie, nieraz mocne, przekonujące świeżością. Jak w utworze "Przedwiośnie", gdzie pointa taka:
czasem jeszcze grad
przetrąca karki przebiśniegom
kruszy się pod butami
jak czaszki piskląt
w zębach drapieżników

Widać ewolucję w dobrym kierunku. Arkusz Kroki budził mieszane uczucia, zdecydowanie lepiej było w zbiorze Za wieloma drzwiami, zaś tomik najnowszy wyraźnie już ukazuje rozwój poety.

Wanda Skalska


Przeczytaj też na naszym portalu (w dziale "port literacki) omówienie arkusza poetyckiego
Kroki M. Filipowskiego pióra Wandy Skalskiej, recenzję Leszka Żulińskiego "Trzy debiuty" - gdzie m. in. mowa o tomiku Za wieloma drzwiami; a także wiersze tego autora (z których prawie wszystkie weszły do nowego zbioru) w dziale "poezja".