Złuda albo dziennik pandemiczny (część pierwsza)

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 08 grudzień 2020 Drukuj E-mail

Irmina Kosmala

28 marca 2020 r., sobota

Od dwóch tygodni żyjemy w izolacji; zamknięte są już placówki oświatowe. Pracujemy zdalnie w domach, obok nas dokazują dzieci. Nie można zaprosić dziadków do siebie – oni szczególnie winni być w tym czasie „chronieni” przed swoimi wnukami. Do tego doszło.

Ugodzonych: 1.771    Uśmierconych: 20  {do tej pory}

Fantastyczny dzień! Sto osób zebranych na sali odnowionej czytelni Biblioteki Publicznej, nazwanej przez czyjś kreatywny umysł „Laboratorium Słowa”, przybyło tu dziś w jednym celu – by poczuć przedsmak napisanej przeze mnie powieści, by poznać warsztat pisarski, zrozumieć problemy, z jakimi podczas tworzenia boryka się autor… A zatem sto cudownych osób – „miąższ Gniezna” – wsłuchuje się w poruszającą opowieść starej kobiety, która po wieczornej mszy przyszła do kapłana z prośbą o pomoc. Kościół jest pusty, a sala, w której rozpoczyna się mój wieczór autorski – pełna. Stojący wokół przyjaciele stają się nagle świadkami najbardziej osobistego wyznania.

Spowiedź kobiety przeradza się z w dramatyczną opowieść. Po przywołaniu kolejnych wypadków z jej życia kapłan domyśla się, że wybrała go nieprzypadkowo, pragnąc  uzyskać odpowiedź na pytanie o niezawinioną winę.

Okazuje się jednak, że nie tylko bohaterka Ewa skrywa tajemnicę i że obojga obcych sobie ludzi łączy więcej, niż się kapłanowi początkowo wydawało.

Pytania, na które nie można znaleźć odpowiedzi – dlaczego cierpimy, w którym momencie zaczyna się zdrada, ile mamy wolności, jak rozumiane jest przez współczesnego człowieka pojęcie wartości, co nas czeka po wyjściu z „jaskini Platona” – dręczyć będą duchownego, który postara się swojej interlokutorce udzielić sensownych, w jego mniemaniu, wyjaśnień.

Nosząc w sobie niewidzialną ranę, tajemnicza bohaterka, Ewa, zapytuje więc spowiednika o rzeczy pierwsze i ostateczne.

Niektórzy goście z aprobatą potakują głowami, inni rozglądają się wokół, by skonfrontować swoje wrażenia z drugim. Wyrzucam z siebie słowa jak wulkan lawę. Widzę, jak gorącą gęstą wydzieliną oblepiają umysły zebranych, zawłaszczają ich mentalne przestrzenie, tężejąc w myśl, ostatecznie – w rozsadzające ich gorące umysły pytanie. Teraz jestem wodą. Studzę.

Niespodziewanie z końca sali poruszony zostaje problem relacyjności – niesymetryczny opresyjny związek, w który uwikłana jest bohaterka versus samotność mędrca. Pod rozwagę postawiono ciekawy dylemat: czy człowiek w samotności nie istnieje?

Po wyczerpujących odpowiedziach obiecuję, że podczas intrygującej historii z życia Ewy Peras (niektóre  z przywołanych przeze mnie w powieści anegdoty są autentyczne), czytelnik dowie się również wielu ciekawostek z zakresu filozofii. Wsłuchując się wraz z bohaterką w wykłady o „Obłędnych samotnikach”, pozna bowiem życiorysy oraz poglądy takich myślicieli, jak: Artur Schopenhauer, Błażej Pascal czy Fryderyk Nietzsche.

Brawa. Zdjęcia. Dedykacje. Uścisk rąk. Przytulenia. Pocałunki. Toasty…

Zabiłam człowieka. Czy mogę się wyspowiadać, ojcze duchowny? – oto zdanie otwierające moją debiutancką powieść, nad którą pracowałam w minionym roku. Świetny nadałam jej tytuł. Prewidystyczny. Złuda [1].

 

29 marca 2020 r., niedziela

Ugodzonych: 1.984    Uśmierconych: 25

Smutny ten dzień, poraniony. W telewizji msza św., w garnku rosół z wiejskiej kury od Mamy. Przyjechała, by pod drzwiami zostawić dla wnuków ich ulubioną zupę, którą od zawsze dla nich tego dnia gotuje. Dwa małe światy (dwu i czteroletni) błyskawicznie wdrapały się na zagłówek tapczanu, by przez uchylone okno podziękować ukochanej osobie za prezent. Dzieci się śmieją, ślą całusy, z palców składają serca. Babcia płacze.

 

30 marca 2020 r., poniedziałek

Ugodzonych: 2.055    Uśmierconych: 31

Jadę na chwilę do pracy. Mąż zostaje z maluchami w domu. Gdy wysiadam z samochodu, dzwoni Bogusia. Odrzucam połączenie. Oddzwonię za chwilę. W firmie poruszenie. Karina jest w ciąży. Tyle lat starań o dziecko i nagle, tuż przed „czterdziestką”, niemal na ostatni moment –  jest. Właśnie wydarzył się mały cud w wielkim, skażonym pomorem, świecie. Cieszymy się, gratulujemy dziecka niczym wygranej. Karina wydaje się być nieobecna, jakby niedowierzała szczęściu. Widzę, jak ściska w rękach test, na który co chwilę niepewnie spogląda. Tak. Dwie kreski nadal tam są. Nie jesteś sama, mówią.

Mąż dzwoni z domu, że nie może zdalnie pracować. Maluchy roznoszą chatę, krzyczy mi do telefonu. Są wszędzie. Nasza mała, równie wymodlona i okupiona kilkuletnią cierpliwością  „szarańcza” dokazuje tak, że ledwie słyszę męża. Już wracam, tłumaczę i żegnam się z dziewczynami. Podchodzę do siedzącej na schodach Kariny. W jej oczach nadal niedowierzanie i łzy. Chciałabym ją teraz przytulić, ale nie mogę. Minister zdrowia nakazuje zachować dwumetrową odległość. W tej sytuacji włącza się zdrowy rozsądek: ja też mogę być nosicielką wirusa i ją nieświadomie zarazić. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Podporządkowując się zdrowemu rozsądkowi, zachowuję chory dystans. Niegodziwy, nieludzki, nienormalny… nanizują się na myśli epitety jak paciorki na modlitwę z różańca. Zamiast ręki i pocałunków podajemy sobie uśmiechy. Obiecuję, że pomodlę się za nią i maleństwo.

W domu gruzowisko. Szarańcza skacze po tapczanie – ostatnio to ich tymczasowa trampolina. Mąż się wścieka. Zobacz, Iwo zbił twój ulubiony wazon – pokazuje palcem na pozbierane z podłogi skorupy. – Chciał rzucić w Bruna zabawką i oto skutek.
Wyrzucam szczątki do śmieci i przypominam sobie wiersz Szymborskiej, w którym rzeczy przeżywają człowieka. W muzealnych zimnych gablotach leżą niczym w sarkofagu, opierając się procesowi degradacji. W szklanych podświetlonych trumnach, pozbawione na zawsze zapachu ludzkiej ręki, bezczłowiecze.
Wieczorem pamiętam o telefonie do Bogusi. Zapominam o modlitwie.


1 kwietnia 2020 r., środa

Ugodzonych: 2.454    Uśmierconych: 43

Czytam dzisiaj, że wczoraj wieczorem prezydent, Andrzej Duda, podpisał tzw. „tarczę antykryzysową”. Co dobrego dla nas? Na pewno zwolnienie ze składek zusowskich na okres trzech miesięcy oraz zasiłek opiekuńczy. Nie chcę zwolnień i psich zasiłków. Chcę powrotu do pracy!
Czytam dalej, że ponadto premier, Mateusz Morawiecki, i minister zdrowia, Łukasz Szumowski, ogłosili nowe obostrzenia związane z koronawirusem. Większość wejdzie w życie już dziś. Wszystkie osoby niepełnoletnie będą mogły wyjść z domu jedynie pod opieką dorosłego opiekuna. Zamknięte zostaną hotele, salony fryzjerskie i kosmetyczne, parki, plaże, a w weekendy sklepy budowlane. Nowe wymogi będą dotyczyły także pracodawców, a w godzinach od dziesiątej do dwunastej zakupy w sklepach będą mogli robić jedynie seniorzy w wieku powyżej sześćdziesięciu pięciu lat.
Prima aprilis?

 

2 kwietnia 2020 r., czwartek

Ugodzonych: 2.946    Uśmierconych: 57

*****
Pusty kościół
Twój wróg
Ci nie wierzy
Przyjaciel
Nie do końca [2]

Przyjaciel od zeszłego roku karmi mnie słowami. To wzruszające mieć wgląd w jego myśli, światopogląd, osobliwą wrażliwość. Rozszyfrowuję Jego alfabet po swojemu. By zachować czystość myśli, trzeba płynąć. Być jak rzeka, najlepiej rwąca, nie jak zatęchłe jezioro. Żyjemy w świecie, w którym wszyscy nas psują, odsuwają od nas samych. Gdzie zaczynam się ja, a kończą inni?

Od wczoraj wszedł w życie kolejny zakaz – gromadzenia się wiernych w kościołach. Dopuszczalna ilość – pięć. Ciekawe, których apostołów wybrałby Jezus do swego paschalnego stołu, zastanawiam się.

 

3 kwietnia 2020 r., piątek

Ugodzonych: 3.383    Uśmierconych:  71

Nasza domowa szarańcza szczęśliwa, bo może wirtualnie poobcować ze swoimi paniami i innymi dziećmi w przedszkolu. Pomysłowa dyrektorka wymyśliła, idąc tropem szkół, by przez dwie godziny dziennie prowadzić zajęcia on-line. Dzieci mogą zobaczyć się dzięki wideokonferencji w aplikacji Teams. Alleluja! Całe dwie godziny dla siebie. Zaparzam szybką kawę i chwytam za książkę. Nowoczesność i Zagłada. Wiem, że tą tematyką robię sobie krzywdę, ale ciągnie mnie do takich rozważań jak wirusa do zdrowego organizmu. Świadomie zakażam się złą przeszłością, krzywdą, dramatami. Wchodzę w świat „higienicznych” obozów śmierci, gdzie dyscyplina doskonale zastępuje odpowiedzialność moralną. Prawda, którą odsłania światowej sławy socjolog, zakażony swego czasu wirusem bolszewizmu, Zygmunt Bauman [3], niepokoi. Zabójcy nie byli pozbawionymi uczuć robotami czy też chorymi psychicznie ludźmi. Byli wykształconymi, w pełni świadomymi celu, do którego dążą (czystość rasowa) panami.

Tymczasem nasz współczesny wirus nie zna rasy, sprawuje swe pandemiczne rządy ponad podziałami. On również nas dyscyplinuje, separuje, wyniszcza psychicznie, zabija. Wchodzę w świat „higienicznych” przestrzeni, gdzie i tu dyscyplina zastępuje odpowiedzialność moralną. Okrutna zaraza, na którą zapadliśmy, jest gorsza od niego. Ma nawet imię. Nieczułość.

 

4 kwietnia 2020 r., sobota

Ugodzonych: 3.627    Uśmierconych: 79

W telewizji widzę, jak kobiety w szwalniach szyją maseczki. Robią to bezinteresownie, od serca. Podobnie postępują siostry zakonne.
„- Szyjąc każdą maseczkę, dołączam modlitwę za osobę, która będzie jej używała. Proszę Pana Boga i Matkę Boską o opiekę nad tą osobą” – zdradza koszalińska pallotynka.

A jednak czułość.

Marzy mi się, by w chwilach, gdy dzieci już śpią, również uszyć komuś taką maseczkę. Nie mam maszyny. Nie potrafię nawet zacerować dziury w skarpecie synów. Takie sprawy zawsze załatwia niezawodna ręka Teściowej. Jak tu pomóc innym, myślę. Jak zrobić im radość, oderwać od zgnębionej codzienności, dać siebie?

 

5 kwietnia 2020 r., Niedziela Palmowa

Ugodzonych: 4.102    Uśmierconych: 94

Smutny ten dzień, poraniony. W telewizji msza św., w garnku rosół z wiejskiej kury od Mamy.

Zamiast palmy, trzymam w rękach torbę wypełnioną po brzegi Złudą. Nie wiadomo, jak długo leżałaby jeszcze w zapieczętowanych kartonach, czekając na promocję i kolportaż. Być może jej sens i przesłanie zostałyby w przyszłości zupełnie inaczej odczytane niż obecnie. Tymczasem roznoszę ją bliskim i dalszym znajomym. Kładę na schodach, murkach, zawieszam na furtce czy płocie, dzwonię i odchodzę, nie czekając na reakcję. Tak to sobie dzisiejszej nocy wymyśliłam. Że podaruję innym na ten wyjątkowy czas coś od siebie. To moja prywatna złuda, że tym symbolicznym gestem uczynię kogoś szczęśliwym, odciągnę od codziennego wpatrywania się w ogromną paszczę ekranu. To jednak przede wszystkim moja prywatna maseczka dla nich, zszyta słowami.

 

6 kwietnia 2020 r., poniedziałek

Ugodzonych: 4.413    Uśmierconych: 107

Swoją „maseczkę” postanowiłam również podarować najbliższym jako świąteczny upominek. Niech czytają i spróbują oderwać się od pandemicznej rzeczywistości jak kra od lodu, zmrożeni nachodzącymi coraz gorszymi wiadomościami ze świata.

To już trzydziesty czwarty dzień epidemii w Polsce. „W ciągu doby wykonano ponad 4,7 tys. testów na koronawirusa” – informuje Ministerstwo Zdrowia.

Premier Wielkiej Brytanii trafił na oddział intensywnej terapii. W niedzielę został przyjęty do szpitala. Dziesięć dni wcześniej zdiagnozowano u niego koronawirusa.

A u nas Sejm uchwalił ustawę o głosowaniu korespondencyjnym. Jarosław Gowin podał się do dymisji.

 

7 kwietnia 2020 r., wtorek

Ugodzonych: 4.848    Uśmierconych: 129    Uratowanych: 191

Od Jakuba otrzymałam filmik, podczas którego Polak mieszkający w Anglii ujawnia kłamstwa i maniupulacje mediów w sprawie COVID-19. Ów człowiek udał się do dwóch angielskich szpitali, zobaczył, że jest w nich pusto i wyciągnął z tego szybki wniosek, że światowa afera koronawirusowa to spisek i mistyfikacja. Przykro na to patrzeć. Jedyne, co w tym filmie prawdziwie przyciąga moją uwagę i daje do myślenia, to obnażenie kłamstw stacji Polsat, która, by zawłaszczyć uwagę swoich odbiorców, posunęła się do obrzydliwego czynu. Aby w swych widzach wzbudzić strach, panikę, a może nawet wywołać powszechną histerię, przedstawiła olbrzymią ilość ofiar koronawirusa w Anglii, manipulując prezentowanymi materiałami. Stacja Polsat pokazała mianowicie widzom autentyczne zdjęcie, lecz pochodzące z 2013 roku, z katastrofy łodzi z emigrantami z Afryki. Bystry internauta szybko obnażył to oszustwo.

W tym miejscu nachodzą mnie myśli, że my, współcześni konsumenci kultury, bywamy rozdarci między wiarygodną, lecz skażoną ideologią masowości, imitacją świata prezentowanego w telewizji, a więc poniekąd „okna na świat”, a tym, co można określić jako obiektywną prawdę istnienia. Imitacja ma to do siebie, że zafałszowuje rzeczywisty obraz i pozbawia go znamion pierwowzoru. Ale z drugiej strony nie sposób zdefiniować owej prawdy. Świat poznaje się zmysłami i świadomością, lecz gdyby kopia rzeczywistości była jedyną i niemożliwą do podważenia, nie byłoby sposobu na odróżnienie jednej od drugiej.

 

8 kwietnia 2020 r., środa

Ugodzonych: 5.205    Uśmierconych: 159    Uratowanych: 232

Męczy mnie wywołany wczoraj temat fałszu w mediach. W nocy, nie mogąc zasnąć, długo o tym myślałam. Zdemistyfikowana manipulacja stanowi poważny problem nie tylko etyki dziennikarskiej, ale również rzutuje na oddziaływanie społeczne. Nie tylko podważa wiarygodność danego medium, ale ponadto rozlewa się nieufnością wobec całego medialnego przekazu, który zamiast dostarczać społeczeństwu prawdziwych informacji, staje się spektaklem ułudy rzeczywistości. W konsekwencji doprowadza do tego, że ciche dotąd pytanie o autentyczność skali problemu pandemii w Polsce i na świecie, staje się z każdym dniem głośniejsze i coraz mniej bezpodstawne.
W dobie „globalnej wioski” [4], gdzie media stanowią „przedłużenie” systemu nerwowego człowieka, staliśmy się zbiorem, którym poprzez stosowanie odpowiednich taktyk manipulacji można sterować, czyli sprawować władzę nawet bez stosowania przymusu. To na pozór niewiarygodne sformułowanie, po głębszej analizie okazuje się, niestety, okrutną prawdą. Bardzo ciężko jest współczesnemu człowiekowi odróżnić rzeczywistość od fikcji…

 

9 kwietnia 2020 r., WIELKI CZWARTEK

Ugodzonych: 5.575    Uśmierconych: 174    Uratowanych: 284

… czyli wielkie przedświąteczne porządki.

Między sprzątaniem jednej a drugiej szafki, spoglądam na dwa małe skarby, które – wpatrzone w ekran komputera – z przejęciem wykonują zadawane przez ich nauczycielki polecenia. Dziś wchodzą w świat eksperymentów. Zalewają jajko octem. Przez kilka dni będą świadkami rozpadu wapiennej skorupki aż do jej całkowitego rozpuszczenia. Po jej rozpadzie pozostanie tylko miękka część jajka – przeźroczysta błona, chroniąca znajdujące się w środku białko i żółtko. Wkrótce dowiedzą się, jak bardzo ocet szkodzi i że nigdy nie należy go pić.

Chłopcy są eksperymentem zachwyceni, choć zatykają nosy przed drażniącym nozdrza zapachem.

Patrzę na nich i porównuję nasze doświadczenia dzieciństwa. Niewiarygodne, jaka w dziedzinie komunikacji dokonała się rewolucja, którą można porównać z rewolucją Gutenberga. Tamta dała początek masowego druku, ta – masowego obrazu. W efekcie powstał świat wyobraźni, konkurencyjny wobec świata rzeczywistego. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że coraz bardziej są mieszkańcami świata tworzonego przez media. Rolę mediów pojmowano tradycyjnie jako odzwierciedlanie rzeczywistości. Teraz pojawia się pogląd, że media to też jest realność. Ponieważ nie możemy być wszędzie na świecie, historia przekazywana nam przez media staje się dla nas historią jedyną.

I znowu otwiera się przed nami świat nierealności, pozoru, złudy. Boję się o moich malców. Chciałabym, by potrafili w przyszłości „oddychać” realnym światem, być jego twórczą i konieczną częścią.

Wracam do czyszczenia szaf i szuflad. Myślę jednak o Człowieku przez duże „C” jako pierwszym adresacie (i celu) kultury. Na nowo roztrząsam również zagadnienie jego bezbronności wobec wielości zdawkowych informacji, które pogrążają swego odbiorcę w cząstkowości i fragmentaryczności; owocem tego jest jego osobowa dezintegracja, której wyrazem jest m.in. degradacja, a nawet zanik istotnych pytań, kształtowanie się ideału człowieka jako sprawnego „funkcjonariusza”.

W kulturze wzroku ludzie usiłują dociec, że coś jest wynikiem czegoś. W bezpośrednim kontakcie z drugą osobą nie da się wiele ukryć. Wystarczy bystrość spojrzenia, byśmy mogli się przekonać, czy dana osoba jest wiarygodna. Patrząc w odbiornik telewizyjny, obserwując kamienne twarze dziennikarzy nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy informacje, które są przez nich podawane są prawdziwe. Przyjmujemy je na ogół bez żadnej analizy. Pozostajemy bierni wobec przekazu czy to telewizyjnego, czy radiowego.

Niewiarygodne, że od Bożego Narodzenia brud wżarł się tak w szafki. Szczególnie te blisko piekarnika umazane są żółtą tłustą mazią. Przy okazji czyszczenia kuchennych powierzchni, myśli naturalnie orbitują wokół ostatniego łajdactwa Polsatu. Dochodzę do wniosku, że informacja stała się czymś w rodzaju śmieci, które nie tylko nie potrafią udzielić odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania człowieka, lecz także ledwie są przydatne, gdy chcemy nadać kierunek rozwiązaniu jakiegoś doczesnego problemu. Nadmiar danych oraz wielkie tempo ich przekazu – w zestawieniu z ograniczeniami poznawczymi wynikającymi z właściwości funkcjonalnych uwagi i pamięci – stwarzają subiektywne poczucie dezorientacji, chaosu, bezradności, a nawet zagrożenia. Całość doznań bywa określana jako stres informacyjny, stanowiący jedną z odmian stresu poznawczego, czy jeszcze ogólniej – cywilizacyjnego.

Nie włączę telewizora do świąt, obiecuję sobie. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że ktoś próbuje mną w jakiś sposób manipulować. Najlepszym tego przykładem są podawane informacje na temat epidemii koronawirusa. Okazuje się, że dezinformacja to broń, której znaczenie w XXI wieku urosło do niespotykanych rozmiarów.

Dziennikarze kreują politykę, dostarczając faktom mniej lub bardziej wiarygodnych interpretacji. przykłady można by mnożyć w nieskończoność, ale wniosek będzie zawsze ten sam: informacje w mediach w dużym stopniu są niewiarygodne, mijają się z rzeczywistością, chyba, że wiadomości dotyczą błahych spraw, jak np. uroczystości, pogody w górach, itp.

Niestety, bardzo trudno jest zwykłemu, szaremu człowiekowi ocenić co jest prawdą w mediach, a co się z nią mija. Informacje często są przedstawiane razem z materiałem filmowym, który ma uwiarygodnić opisywane sytuacje. Jednak technika zaszła już tak daleko, że nawet scena z jakiegoś zajścia może okazać się zwykłym fotomontażem, który ma udowodnić nam, że tak było. Wszystko to robi się po to, by wykreować odpowiednie stanowisko u widza.

Temat pozoru prawdy szeroko przedstawiłam w Złudzie, nie będę więc do niego wracać. Telewizyjny ekran przynosi nam fikcyjne sobowtóry. W miejsce rzeczywistości rozgościła się hiperrzeczywistość, rzeczywistość bardziej rzeczywista od naszej rzeczywistości, świat bardziej widzialny od naszego świata. Ludzie coraz chętniej odcinają się od realności, zajmując miejsce w wygodnym fotelu i spędzając wolne chwile na zagłębianiu się w problemach serialowych bohaterów lub bezkrytycznie i bezrefleksyjnie przyjmując papkę informacyjną stworzoną przez media. Życie w skrajnie separacyjnych warunkach sprawia, że nie mamy bodźca ani potrzeby do rozróżniania prawdy i fałszu. Nie potrafimy już cieszyć się przyrodą, która jest najprawdziwszą rzeczywistością, a którą możemy obecnie jedynie podziwiać z okna naszego domu czy balkonu. Nie wolno już spacerować za miasto, całkowity zakaz obejmuje wejście do lasów, parków, skwerów czy placów zabaw.

Niestety, konkluzja dotycząca rzeczywistości, po przeanalizowaniu warunków w jakich żyjemy, jest gorzka. Współczesnemu człowiekowi bardzo trudno jest odróżnić prawdę od fikcji, opisać czym ona jest. Może już tak bardzo zostaliśmy wciągnięci w świat ułudy, że nawet nie przychodzi nam do głowy, żeby zastanawiać się, co należy do sfery rzeczywistości, a co się z nią mija.

Dla Platona, żyjącego na przełomie V i IV wieku p.n.e., wieczne i niezmienne były duchowe czy abstrakcyjne obrazy, wzorce, według których wszystko jest stworzone. To poza światem zmysłowym istnieje odrębna rzeczywistość („świat idei”). To tu właśnie znajdują się wieczne i „niezmienne” wzorce. Pytanie tylko, czy zdołamy wyzbyć się naszych żądz?! Czy  spróbujemy choć na chwilę wyrwać się z tej imitacji rzeczywistości, przepełnionej kłamstwem, manipulacją, w której żyjemy?!
Zmęczyłam się, bo myśląc o pozorach wirtualno-telewizyjnej rzeczywistości, zdążyłam umyć przy okazji wszystkie okna. Swoje spostrzeżenia teraz, gdy już maluchy śpią, spisuję.

W domu pachnie świętami. Jest cicho i czysto. Okna umyte, więc jutro najpewniej spadnie deszcz.

Irmina Kosmala

----------------------------------------------------

[1] Irmina Kosmala, Złuda, Wydawnictwo VipArt, Gniezno 2020.
[2] Marek Jabłoński, Z notatnika Huawey, przed publikacją.
[3] Piotr Gontarczyk powie o Z. Baumanie: „Bauman był funkcjonariuszem pionu politycznego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli formacji wzorowanej na NKWD, która po wojnie zajmowała się zwalczaniem polskiego podziemia. Bauman otrzymał nawet odznaczenie za wyłapywanie «bandytów»”, cyt. https://natemat.pl/65719,profesor-z-przeszloscia-czyli-klopoty-z-biografia-zygmunta-baumana
[4] Globalna wioska -  określenie wprowadzone przez  H.M. McLuhana w 1964 w związku z rozwojem nowoczesnych środków masowego przekazu, szybkim przepływem informacji i komunikacji. Wskutek tych zjawisk życie poszczególnych społeczeństw, dotąd odizolowanych od siebie, zmieniło się, czas i przestrzeń nabrały innego charakteru, a świat upodobnił się do wioski, w której wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, pozostają w bliskim kontakcie i zależnościach. To z kolei wywołuje zmiany w kulturze.

 

Przeczytaj też na naszym portalu (w dziale ‘z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień’) recenzję debiutanckiej powieści Złuda I. Kosmali pt. „Między apoteozą świata a ludzką rezygnacją” autorstwa Anny Łozowskiej-Patynowskiej