POETA NA BRZEGU
O morzu nieskończenie może.
Nie do wyczerpania nakłady pracy
powyżej nosa i uszu.
Jak o miłości i śmierci,
jak o wierze, 
Boga i wodę chce obłaskawić.
Gdy muszlą czerpie z oceanu,
przelewa do wygrzebanej jamy. 
Z pełnego w pełne, 
dla każdego na miarę - 
utrzęsionego piasku, 
cieczy występującej z granic
to kielicha,
to wiaderka i łopatki,
to studni.
MAPY
Jak dotrzeć do skarbu
znajdziesz na żaglowym płótnie.
Nie, na papierze torebki po cukrze, 
rozsypane porty, perły i dukaty kaszy, grochu,
skręcone nici brzegu.
Rozprute worki zatok.
Sypią się tajne gwiazdki, krzyżyki.
Krwią pisane, sokiem owocu,
inkaustem, rdzą.
Po trochu bledną 
szlaki, o których się śniło.
Niewiele już można, choć tyle.
Będzie na koniec miło,
miło im,
jeśli torba wytrzyma, 
nadmuchać ją
i salwą honorową 
pożegnać, 
przerwać sny. 
Noc będzie bezgwiezdna. 
PŁYCIZNA
Na granicy otchłani 
w pionie czy w poziomie,
między niebem a lądem 
nie musi być poważnie.
Zajączki puszczają lustro 
– roztrzaskało się na miliony.
„Miriady” – poprawia głowę kapelusz.
Na dnie
pod stopą
chichocze piasek w  drobnych fałdkach.
Woda marszczy się nosem jamnika 
na te nogi obce, dziwnie skrócone
jak łyżeczka w szklance,
o te łydki ociera się pudel pienisty,
to znów ławiczki morskiego drobiazgu.
Falochron pieńki zębów suszy.
Słup zarośnięty stary wodnik
ślini się jak niemowlę 
staruszek obleśny.
Wybałusza pąkle, mruży powieki małży.
Podstawia nogę nogom, zagląda pod suknie. 
Nadpalona głowa toczy się po rozgrzanych deskach.
Przez szpary widzi siebie 
i dno.
DOSTĘP DO MORZA
Nadciąga 
powiewając, 
zmaga się 
z piaskiem i wiatrem.
Wdycha, 
dotyka,
depcze,
maca,
chwyta.
Czuje 
nosem, wargami, powiekami, oczami 
pismo plaży;
słoność, mokrość, 
rybność i muszlość, 
rybackość, portowość,
smażalniość.
Odbijalność blasku.
Cielesność.
Słyszy 
szumy, uderzenia, krzyki, zawodzenia.
 
Gniecie zwycięsko 
piach zdradliwy, ruchomy,
kaszasty i mączny,
zimny i gorący
Zanurza, zamacza, trze, wykręca, suszy
siebie,
aby objąć,
ogarnąć.
Bez patrzenia. 
Bez widzenia.
ODLEGŁOŚĆ OD PLAŻY
Żeby tylko było blisko do morza!
Przyspieszyć chwilę 
spełnienia.
Jedynej godziwej rozrywki.
Aby wstąpić w żywioł,
zanurzyć się w jedynej
dopuszczalnej rozkoszy zmysłów 
(oprócz porcji lodów, które już nie muszą być tak blisko wody),
ulec
jedynej dozwolonej pieszczocie
ciała.
Żeby
nie za daleko do
łaźni umysłu,
który zanurza się 
poza lądem,
poza czasem,
poza ciężarem, 
w bezrefleksyjną ciecz - jak chcą niektórzy,
w rozumny organizm - jak głoszą inni.
Aby pomiędzy posiłkami
(z)dążyć 
z uspokojeniem duszy,
która oderwała stopy od dna.
Do ukołysania
zanim chwycą dreszcze,
zanim skóra się zmarszczy.
Tam do gorzkiej soli!
Żeby tylko było blisko,
szybciej, krócej
gdy nadejdzie
nieuchronne tsunami.
KSIĄŻKA NA LATO
Żeby było surowo,
Skały strome,
Piaski grząskie,
Sól gorzka, 
Meduzy parzące,
Ryby śnięte,
Kobiety podstępne,
Wilk spsiały,
Dna dziurawe,
Latarnie przygasłe
albo fałszywe,
Róże – same ciernie, 
Wiatry w oczy.
Mapy podarte, wyblakłe, 
Skrzynie puste, 
Busole kłamliwe,
Trzciny tnące,
Wodorosty 
jak
wszystko
niezwykle wciągające. 
Nie można zamknąć.
Wcisnęło się tyle piasku.
Odstają strony 
Świata.
NA PLAŻY NOCĄ
Mnisi parasoli
stanęli przed wyzwaniem, 
zakapturzeni pokutnicy, 
znieruchomieli sztywni,
przed ogromem cieczy.
Furkoczą postrzępione
czarne chorągiewki,
nie wchodź,
choćbyś już zzuł sandały!
Woda podchodzi i cofa się
jak nie-do-oswojone zwierzę
poliże stopy i ucieka.
I człowiek jakby nieswój
nocą na wodzie, 
w podwójnej nocy 
ciemnieje mu w głowie,
więc nie zawraca,
tylko płynie dalej,
chociaż sieć łączy
niezgodne żywioły,
choć się odbija 
i księżyc i pale,
nie chce przystani,
ni niebiańskiej lampy 
wskazującej drogę.
Łódź odwrócona płynie 
do wyspy wklęsłej
gdzie port zatopiony,
z latarnią i wieżą 
żeglarz czy rybak
wychyla się ku niebu 
wpada w lejek dzwonu.
Na plaży duchy lata.
Pokutnicy na brzegu 
słyszą bim-bam wiru.
Pocieszeni, że baśń to,
legenda na niby.
Rano znów się otworzą 
jak kwiaty, jak grzyby.
Nie będą chcieli liczyć 
zmęczonych ? leniwych?
wyciągniętych na piasku 
ni ludzi ni łodzi.
Katarzyna Boruń-Jagodzińska
Przeczytaj też u nas wcześniejsze wiersze K. Boruń-Jagodzińskiej w dziale „poezja”