„Wiersze na przemiał” Janiny B. Sokołowskiej

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 17 grudzień 2020

 

Leszek Żuliński

WIERSZE NIE TYLKO INTROWERTYCZNE

 Po raz drugi spotykam się z poezją Janiny Barbary Sokołowskiej. Do tej pory nie wiedziałem, że jest to autorka już niemalże dziesięciu zbiorów wierszy.
 Paweł Majerski zamieścił w tym najnowszym tomiku solidny opis jej wieloletniego poezjowania.
 Ja oczywiście skupię się tylko na tym najnowszym zbiorze.
 Są to wiersze poniekąd bardzo introwertyczne, ale ich ego jakby nie przekraczało głębi tożsamości. Ona tu tkwi, lecz „otulona jest” wewnętrznym istnieniem.

 Na początek i zacytuję wiersz pod tytułem Idąc w orszaku. Oto on: wszystko po to by ogrzać tę mroźnią chwilę / ubarwić śnieg wiązką świeżych kwiatów / pochylić głowę nad marnością bytu // gdy lustro drewna patrzy inną stroną / pochyla niebo zahacza o ziemię / natarczywy dzwon oznajmia kres // przeżegnałam noc znakiem rozdarcia / jak po nożu / deszcz obmywa łańcuszek z boskości / mróz do szpiku kości // na postrzępionych różach chłód światła.
 Tego typu wiersze znajdowałem rzadko u autorów. Ten rodzaj „wsobności” jest absolutnie rzadki.
 Wyobrażam sobie, że Janina Barbara – dwojga imion – posiada podwójne „bytowane”.

 Tomik jest podzielony na cztery części tytułowe: To nie sen, Bezpowroty, Światło w kawałkach i Jakby zwijał się czas.
 W zasadzie każda z tych części mogłaby być osobnym tomikiem. Na szczęście mamy tu jak „na tacy” całą „trajektorię egzystencjalną” istnienia tej Autorki.
 Czytałem te wiersze zastanawiając się nad sobą. Ale  ta moja „wsobność” nie dorasta aż do dna mojego alter-ego. Niemniej coś z tego uszczknąłem i teraz będzie mi się to „odzywało”.
 A już na pewno zostanie mi w głowie wiersz pt. PRL.
Przeczytajcie: nie było tak źle jak mówią // jeździło się na zakładowe wczasy / dzieci na półdarmowe kolonie // dziewczęta szyły w rekach „szwedy” / chłopcy ścierali pumeksem dżinsy z Peweksu / kobiety nie piły piwa / mężczyźni  smakowali „czystą z czerwona kartką” // w klasach wisiał symbol narodowy / zamiast krzyża // partyjni ukradkiem szli do kościoła / o czym wiedzieli wszyscy // słuchało się bitelsów i czerwono-czarnych / paradując z tranzystorowym radiem / obchodziliśmy październikowe  rocznice / wystrzały z aurory // ale przecież żyło się jak się żyło.
 No!, to jest wiersz akurat dla mnie – w głowie mam jeszcze tamten czas.
 Ale proszę zauważyć jaki diapazon jest w tym tomiku. Janina Barbara chyba zna to wszystko od swojej babci. Mniejsza o to…

 Na zakończenie zacytuję jeszcze jeden wiersz, który mnie mocno poruszył. Jego tytuł: Pogrzeb Wandy. Oto on: przykryli ja czarnym kirem. Wnosili jak pianino / przez taras i wąskie schodki prowadzące do ogrodu // zbierałam siły żeby iść. chcę żeby to był tylko sen / i znikły czarne garnitury, chce aby ciemny ogród / wrócił do normalnych barw // a ty tu jesteś zamknięta w skorupie jak suchy ślimak / jeszcze raz powiozą drogą do aż za biały horyzont // i jeśli był ten dziwny wiatr przed cmentarna bramą / to po to by zadać sobie pytanie / lecz na pytania pośmiertne nikt odpowiedzi nie umie // bo za wieczną bramą toczą się inne sprawy / ptaki snują inna wersję opowieści // w ostatniej czynności towarzyszą nam zmarli.
 To jest jeden z tych wierszy, który czytałem kilkakrotnie. Ale cały ten zbiór to jest uczta egzystencjalna otulona różnymi innymi „zakolami”.

 Po raz drugi (bo wszystkich książek Autorki nie znam) chylę chapeau bas przed Janiną Barbarą Sokołowską.

Janina Barbara Sokołowska „Wiersze na przemiał”, Wydawnictwo Naukowe ŚLĄSK, Katowice 2020, str. 72

Leszek Żuliński

 

 
Przeczytaj też u nas recenzje zbiorów Janiny B. Sokołowskiej  Deklinacja. Wiersze dawne i nowe (2014) oraz Złamana symetria (2020)