„Aż po horyzontu kres” Andrzeja K. Torbusa

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 04 listopad 2020

Leszek Żuliński

CZŁOWIEK-ORKIESTRA

 Andrzej Krzysztof Torbus jest literatem nie do pogardzenia. Na plecach okładki dowiadujemy się, że to: poeta, prozaik, autor tekstów piosenek, scenariuszy estradowych, redaktor, publicysta, recenzent, laureat konkursów literackich, działacz kultury. Zasłużony działacz kultury; studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim; działał w korespondencyjnym Klubie Młodych Pisarzy, współredagował miesięczniki literackie „Regiony” i „Okolice”; współzałożyciel Grupy poetyckiej „Tylicz”; wielokrotny laureat Ogólnopolskiej Studenckiej Giełdy Piosenek oraz Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu; utwory publikował w prasie polskiej i zagranicznej. Publikował też książki dla dorosłych oraz dla dzieci.
 To już w pewnym skrócie o Torbusie wam opowiedziałem. Przyznacie, że on żyje literaturą aż po uszy.

 Zatem już pora abym powiedział coś o nowych jego wierszach. Przede wszystkim jednak zwróćcie uwagę, że Torbus jest poetą „tradycyjnym”. Jego nie interesują nowinki „dykcyjne”, on pisze wiersze „tradycyjne” i to w konwencji aa-bb. I tego się trzyma.
 Dla przykładu zacytuję wam utwór otwierający tom. Oto on: a my wracamy tu co roku / każdego lata, każdej zimy / do tego miejsca ze łzą w oku / niemądrze jakoś tak tęsknimy // ciągle nie dosyć ciągle mało / tajemnie lasu zmierzchów w sadzie / na górach zima już nieśmiało / pierwszy nam szron na włosach kładzie // i trochę głupio trochę smutno / zostawić nagle wiatr i Poprad / pogodę wróży dym na jutro / nowe się wiersze lęgną w ostach.
 Powiecie: Torbus pozostaje w poezji sprzed co najmniej trzydziestu lat.

 Ja jestem zaledwie o jeden rok starszy od Torbusa. Ta jego dykcja już mocno przechodzi do lamusa, ale to mi wcale nie przeszkadza. Cymes w tym, że Autor przedstawia utwory ważne.
 Młodsze pokolenia być może naszą dykcja się nie zachwycają, ale czy mają tak samo wiele do powiedzenia?
 Przeczytajcie na przykład wiersz pt. Na dowidzenia: Nie możemy nic więcej / niż w pacierzu spleść ręce / na wznak ciało położyć / przedtem nieco coś spożyć / spisać zbędne aktywa / znajomości pozrywać / pozapłacać / spełnić umów warunki / telefony adresy / spisać w specjalny zeszyt / i jeżeli nie pada / z sąsiadami pogadać // Póki ręce nie bolą / własny sklecić nekrolog / potem wcześnie nad ranem / członki natrzeć balsamem / ubrać świeżą koszulę / z psem polegać się czule / drzwi z fasonem zatrzasnąć / i pozwolić nam zasnąć.
 Tego typu prostota to niedzisiejsza moda (no!, jak widzicie ja już za Termerem rymuję).
 Nowa formacja poetycka żyje odmienną dykcją. I to jest bardzo normalne.
 Andrzej Krzysztof Torbus jest z „innego świata”? Ha!, zupełnie jak ja.

 Ten tomik jest (być może) jednym z takich ostatnich. Literatura ewoluuje – rzecz zwyczajna. Nauczmy się jednak smakować wszelakie dykcje. Najważniejsze, by autorzy mieli coś ważnego do powiedzenia. I to jest właśnie siła Torbusa.
 
PS. Przy okazji powiadamiam, że Torbus przysłał mi także tomik pt. Zasypianki. Piękna książeczka dla dzieci. Moje dwie wnusie już nad nią siedzą. Ach, On jest poetą uniwersalnym!

Andrzej Krzysztof Torbus „Aż po horyzontu kres”, Wydawnictwo SIGNO, Kraków 2020, str. 160

Leszek Żuliński

 

Przeczytaj też u nas recenzję wcześniejszego zbioru wierszy A. K. Torbusa pt. Obrachunki osobiste (2018)