Krzysztof Petelczyc "Bigos", Wydawnictwo FRONDA, Warszawa 2010, str. 496

Kategoria: port literacki Utworzono: środa, 21 lipiec 2010 Opublikowano: środa, 21 lipiec 2010

Krzysztof Petelczyc (rocznik 1962) urodził się w Warszawie, mieszka Resku. Absolwent Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego Transportu Politechniki Szczecińskiej, a też Wyższego Studium Zawodowego Organizacji Produkcji Filmowej i Telewizyjnej PWSFTviT w Łodzi. Współproducent produkcji serialu Juliana Dziedziny "Dziewczyna z Mazur". Niezależny reporter działający głównie na Pomorzu. Właśnie zadebiutował powieścią Bigos, która - mieszcząc się w kategorii literatury popularnej - zdradza ambicje diagnostyczne, gdy idzie o opis rzeczywistości Polski współczesnej.

Oto proza dla długodystansowców - mówię o czytelnikach gustujących w powieściach rozbudowanych, gdzie dłużej można obcować z przygodami przedstawianych postaci. Bo to rzecz licząca blisko pięćset stron. Czyli solidna dawka na dwa lub trzy wieczory.
Bohaterem wiodącym Bigosu jest Sebastian Kupczyk, główny analityk pewnej warszawskiej firmy - typ przypominający "pampersiaków" czasu po wolcie politycznej Polski roku 1989. W opisywanych perypetiach towarzyszą mu żona Daria (specjalistka od feng-shui) oraz córka Gaja (zwracająca się do rodziców per daddy i mammy, co kapitalnym skrótem określa typ wychowania dzieciaka). Tuż przed punktem startowym powieści naszemu bohaterowi wiodło się znakomicie - zarabiał krocie, w swoim środowisku miał mir i opinię menedżera przyszłości. Lecz nagle rzeczywistość "wycina mu numer": budzi się (razem z żoną i dzieckiem) w miejscu przypominającym scenerię horroru - w walącej się chałupie, gdzieś "na zadupiu". Nie wie co się stało, ani dlaczego. I próbuje tego dociec.
Właśnie owe dociekanie, próba wyjścia z impasu jest osią dramaturgiczną tej powieści. Na zderzeniu dwóch światów: nowobogackich, szybko wyizolowanych środowisk i "zagubioną" rzeczywistością biedy popeerelowskiej, gdzie trwające przemiany ustrojowe wciąż są cudami z kosmosu. Te dwa światy wzajemnie się wykluczają - nie tylko różnymi normami, ale także na poziomie mentalności.

A kiedy i gdzie akcja Bigosu się dzieje? W początkowych latach obecnego wieku, na Pomorzu (padają nazwy konkretnych miast, precyzujących obszar: Łobez, Kołobrzeg, Szczecin). To, wedle S. Kupczyka, mroczna strefa - niemal synonim zapyziałości tak zwanej prowincji, gdzie czas (z sobie wiadomych powodów) się zatrzymał, trwając w okopach mizerii sprzed III Rzeczpospolitej. Czytamy w pewnym momencie: A wszystko przez głupotę i przez tę komunę zasraną! Śniło im się budowanie nowoczesnej Polski! Po jaką cholerę, pytam?! Polska zawsze była wsią śmierdzącą obornikiem i na zawsze taka pozostanie!

Tu dochodzimy do języka tej powieści. Nie ma on pretensji artystycznych, nie jest zbytnio wysmakowany, ale - bywa - nie stroni od oryginalnych opisów (np. "świszczącą kupą mięsa" nazywa autor pewną mowną przysadzistą kobiecinę). Poza tym trafnie czerpie z mowy potocznej, podkreślając tym charakter budowanej prozy. Ta "metarealność" nieraz drastycznych odzywek i zwrotów, mimo ich "pustoty" i miałkości (a może właśnie dlatego) zaczyna być przyswajalna już od pierwszych stron prowadzonej narracji. Tworzy tragikomiczny klimat.
Na szczęście, łatwych rozwiązań tu nie ma, a książka - wbrew zasadom  dzieł tego rodzaju - nie kończy się happy endem. I choć finał mamy gorzki, o dziwo, fiasko drogi życiowej bohatera głównego nie budzi współczucia. Mówię tu o kontekście całości zdarzeń, które sumą - przez wartkość opisów i ciężar przedstawionych okoliczności - kojarzyć się może z powieścią sensacyjną.
Cóż, nie jest tak, by Bigosowi należały się same pochwały. Powieść ta ma trochę niedopatrzeń. Choćby brak konsekwencji w rozłożeniu czasu przedstawianej historii (szczegóły początku dzień po dniu, by wysłużyć się za szybkimi przeskokami akcji w końcowych partiach) czy zdarzające się Bryki myślowe i dłużyzny opisu. Jednak "grzeszki" to małe wobec temperatury tej prozy, która chyba wyrasta z osobniczych cech i doświadczeń autora. Bo ostrość obserwacji, a też umiejętność budowania fabuły (i jej nastroju) zdecydowanie rekompensują zauważone słabości tej prozy.

Reasumując: to dobra, przyzwoicie napisana, współczesna powieść popularna. Z umiejętnie rozłożonymi akcentami dramaturgicznymi, wciągająca tempem narracji i charakterem. Zero nudy, duża czytelnicza frajda. Niewątpliwie udany debiut w tej kategorii.

Wanda Skalska