Alan Sasinowski "Rupieć", Wydawnictwo FORMA i Stowarzyszenie OFFICYNA, Szczecin 2010, str. 108

Kategoria: port literacki Opublikowano: środa, 09 czerwiec 2010

Urodzony (rocznik 1983) i mieszkający w Szczecinie Alan Sasinowski dał się poznać jako prozaik, krytyk literacki i dziennikarz. Debiutował powieścią Sukces (2006). Jego pracę magisterską "Apetyt na eksces" (zbiór tekstów analizujących wybrane powieści najnowszej literatury polskiej - m. in. D. Masłowskiej, M. Sieniewicza i S. Shutego), którą wyróżniono w VII edycji Konkursu im. Czesława Zgorzelskiego, zamierza wkrótce opublikować Wydawnictwo FORMA. Tymczasem, w serii "Kwadrat" tegoż wydawnictwa, ukazała się mikropowieść A. Sasinowskiego Rupieć.

Powiedzmy od razu: to proza biegle napisana, nienudna, jednak treściowo dołująca. Jakież nagromadzenie tu rzeczy przykrych, nieznośnych, czasami wręcz odpychających. Zewsząd spogląda na nas tandeta, brud, ściągają poniżej pasa postawy relatywistyczne.
Oto persona główna mikropowieści: przedstawiciel pokolenia lat osiemdziesiątych - tytułowy Rupieć. Inteligentny dwudziestoparolatek, krytyk literacki, osobnik nieradzący sobie ze swoim życiem, na które cień rzuca ojciec. Oto miejsce akcji: Szczecin. Oto czas: rozpędzone lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku - pierwsze, chaotyczne i trudne do sprecyzowania lata po upadku PRL-u.
Kręgosłupem przedstawianej historii jest relacja między ojcem a synem. Pogrzeb ojca. Dla Rupiecia jego rodziciel jest synonimem złej schedy ustroju minionego. To na płaszczyźnie szerszej. Lecz także fatalnie się dzieje w kontaktach bezpośrednich, rodzinnych. Rupieć wstydzi się ojca, chce go z siebie za wszelką cenę wyprzeć. Czuje się oszukany i przegrany. Z drugiej zaś strony próbuje dociec przyczyn tego: szuka odpowiedzi, rozmawia o tym z rówieśnikami.
Zapomniałeś, w jaki kraju żyjesz? - czytamy w pewnej chwili - (...) Że należysz do pokolenia, którego ojcowie zostali okradzeni z poczucia męskości przez reżim? Nasi starzy nigdy nie byli mężczyznami, nigdy nie mogli wykazać się przedsiębiorczością, energią, pomysłowością, siłą - nigdy nie dostali szansy, żeby cokolwiek wygrać.
W gruncie rzeczy przegrani są po obu stronach; w obu pokoleniach. Każde z nich jest na swój sposób pokaleczone i nieszczęśliwe.
Ta niemożność wyjścia z impasu, objawiająca się kłopotami z tożsamością, ewokuje tu mrocznym błądzeniem. Na przykład kobiety (poza jedną - Gretą) traktowane są instrumentalnie, persony dramatu piją na umór i nie stronią od (pseudochłopięcych) bójek, główny bohater zdaje się sam siebie prześcigać w szydzeniu ze wszystkiego; w ocenach, słowach i czynach bywa bezlitosny, wręcz brutalny.
Oczywiście w tym wszystkim kryje się egzystencjalna rozpacz. Oraz lęk przed powtórzeniem błędów pokolenia ojców. Przychodzą momenty refleksji, bolesnej samooceny. Pod koniec tej powieści pada nawet (trochę solennie brzmiąca) kwestia: Nie plujcie na dolinę nicości, bo dolina nicości jest już w nas.
Dwuplanowa budowa książki - owe rozrzucone puzzle rzeczywistości czasu przełomu ustrojowego Polski i perspektywa jednostkowego widzenia Rupiecia - tworzy klimat rozbicia i psychiczno-społecznej (a też kulturowej) defragmentacji. Autor jednak nie daje recepty (bo niby skąd, bo niby jaką) na wyjście z impasu, pozostawiając odbiorcę sam na sam z  ożywionymi demonami przeszłości - tak sugestywnie u A. Sasinowskiego wychylającymi się ku... teraz. Owszem – ktoś powie – podobnych, w wydźwięku „rozliczeniowych” książek, ostatnimi laty nie brakuje. Lecz siłą napędową mikropowieści tego autora jest żar artykulacji – co w szczególny sposób wyróżnia tę rzecz.
Jeśli książki bolą, ta książka może zaboleć. Ale czasami ból jest potrzebny.

Wanda Skalska