Dawid Kraszewski, „Wiersze na porost brody”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Olsztyn, Olsztyn 2015, str. 56

Kategoria: port literacki Utworzono: piątek, 16 grudzień 2016 Opublikowano: piątek, 16 grudzień 2016


Edyta Kulczak

SZUKANIE, SZUKANIE…

Wiersze na porost brody to debiutancki tomik młodego poety z Orzysza Dawida Kraszewskiego. Książka wydana została przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich w Olsztynie i jest nagrodą za zwycięstwo autora w konkursie Olsztyński Debiut 2015.

Jest to poezja młoda. Chciałoby się zatytułować ją "Szukanie, szukanie…" albo "Patrzenie, patrzenie…". Charakter jej odzwierciedla najwyraźniej wiersz ze strony 9. zatytułowany Baja. Poeta prezentuje w nim konglomerat obszarów znaczeniowych i form, które stanowią o jego tworzeniu.

Łączy znaki zwyczajności ze znakami sfer wysokich, znaki codzienności z filozoficznymi rozważaniami zainicjowanymi tematami biblijnymi. W wierszu tym bohater - młodzieniec - w tanecznych podskokach na skrzydłach ulepionych z piór Anioła Stróża pisze poematy i szykuje się na randkę (?).

Z kwiatem w butonierce, z drżącym sercem toczy żartobliwą rozmowę z Bogiem o sensach istnienia, strukturze świata wartości zapisanej w biblijnych księgach. Dyskusje filozoficzne obok ziemskich spekulacji i ludzkich rozterek. Młodość, łącząca skrajności i w sensie emocjonalnym i racjonalnym, przełamuje schematy nastrojów zarezerwowanych dla konkretnych kręgów tematycznych czy ideowych, przekracza granice różnorodnych światów – przestrzeni, łącząc je z przekraczaniem granic czasowych. Randka, dziecięce czytanie z Tatą bajek lub biblijnych opowieści, tworzenie wierszy w zabawnym tańcu, powoduje, iż rzeczywistość staje się uporządkowana na niedługi czas, ład i spokój jest krótkotrwały i ulotny jak pajęcza nić.

Bóg to idea często pojawiająca się w utworach młodego poety. Podmiot liryczny mierzy się z jego istotą w przestrzeniach najdoskonalszych – w bliskim kontakcie z naturą jako odzwierciedleniem absolutu. Szukanie tajemnicy, tropienie jej znaków, kończy się czasem powodzeniem, czasem zapędza w niezrozumiały zaułek. Jest ono mierzeniem się z samym sobą, ze swoją wiarą na podstawie racjonalnych przesłanek, pojawiających się w otaczającej rzeczywistości. Poeta modli się o sprawy najzwyklejsze, zwierza się albo prosi o zdanie egzaminu, a konkretnie o wyjawienie odpowiedzi na egzaminacyjne pytania. Traktuje Boga jak ojca, do którego ma zaufanie, desakralizuje go, trącając znacząco łokciem („Boże, nie bądź taki Święty”, s. 36).

Mierzenie się z sobą lub mierzenie siebie to również konfrontacje z wielkimi poetami. Mają one wymiar uznania dla wielkości, ale i żartobliwego dystansu do własnej osoby „nieopierzonego adepta sztuki”, który często zadaje sobie pytanie o wiersz - „czy dobry”, jak również nie stroni od dyskusji z sobą samym o wszelkich sensach, nawet mogłoby wydawać się naiwnych, a z jakiegoś powodu ważnych, opartych na znanych prawdach, opiniach, sentencjach, porzekadłach, opartych na prostych skojarzeniach czy schematach myślowych:

Wprawdzie z ziarenka nadmorskiego piasku/ bicza nie ukręcę.// Czy o to chodzi?// Drobinka/ rozrasta się/ w wyściełanej miąższem szkatułce/ (Małż, s. 8)

Kontemplacja Boga, natury, filozofii, reguł zwykłego życia, wzbogacona zostaje także o wyczulenie na drażniące zjawiska współżycia społecznego. Autor nie obawia się analizować, a nawet artykułować niepopularne opinie na temat dwulicowości katolicyzmu i jego przedstawicieli, żartując z karnawałowych obchodów świąt religijnych, które odzierają je z mistycyzmu, powagi, nie sprzyjając autentycznemu przeżywaniu kontaktu z Bogiem, zamyśleniu czy religijnej kontemplacji. Zamieniają się w spektakl, wyreżyserowaną szopkę z gromadą aktorów i arsenałem rekwizytów.

(…) wierni mniej lub bardziej / wytężają głosy, mylą tonacje kantorom. Twarze majaczą w świetle lampionów, / podobne do Krzyku Muncha lub do gęby / papieża Innocentego na płótnach Bacona. / Proboszcz złożył dłonie na brzuchu i mruczy / do prałata, że czuje się jak ryba. (Poświat, s. 48)

Szczególne znaczenie dla rozumienia postawy życiowej i filozofii autora ma przywołany w tytule i kilku wierszach motyw rosnącej brody. Zgodnie z tradycją historyczną i kulturową rozumiany jest on jako dorastanie do męstwa, nabywanie doświadczeń, rozwiewanie dziecięco-młodzieńczych złudzeń:

(…) zrozumiałeś / że ojciec nie będzie twoim bohaterem /  i sam nie będziesz bohaterem / swojej dziewczyny tylko imitacją / Dżemsa Bonda z cięciem na policzku / i błyskiem w oku. (Ranne golenie, s. 11)

Wzrastanie brody to dorastanie polegające na zbliżaniu się do sedna, istoty, tajemnicy osiągnięcia pełni i jedności, ale poeta w żartobliwy sposób podważa znaczenie tego atrybutu męskości. Wiersz Do prawdziwych mężczyzn (s. 15) wyraża przekorną ideę łacińskiego powiedzenia: barba non facit philosophum – czyli „broda nie czyni filozofem”. Stąd też dystans do siebie samego, zabawa swoimi niedoskonałościami, świadomość młodości, niedojrzałości, wyrażająca się choćby prostodusznym zestawieniem swojej odwagi z heroizmem młodych walczących w trudnych momentach dziejowych za ojczyznę:

Tymczasem ktoś pod skórę wszył mi strach / prowincjonalny wielkomiejski strach / przed samym sobą / przed pracodawcą /  który odgania mnie jak muchę. (1 sierpnia 2014 w Olsztynie, s. 18)

Albo utożsamianie się z niedoskonałym siódmym aniołem z wiersza Herberta:

Przelatuję wzrokiem ponad freski na sufitach / niby Szemkel ponad dachami, / ponad bramami (Sztuczka, s. 33)

Wiersz Dawida Kraszewskiego poszukuje formy, bawi się stylami i znakami, przełamuje schematy tematyczne i formalne. Czasem w sposób groteskowy żongluje terminami z zakresu językoznawstwa, leksykologii, fonetyki, wplatając je w filozoficzny kontekst dyskusji o języku. Czasem w zaskakującym otoczeniu i kontekście umieszcza znaki starotestamentowych wartości czy elementy popkultury. Poeta sięga po sztukę wysoką – Biblię, poezję mistrzów literatury (Herbert), muzykę wielkich kompozytorów (Liszt) i zestawia je ze sztuką jarmarczną, popularną, mającą postać discopolowej rymowanki, balladowej opowieści o klaunie czy obłąkańczego gadania szalonej babki, która wsiadła w piżamie do tramwaju.

Prosty, zróżnicowany sposób narracji poetyckiej zderza się czasem z nadmiarem znaków kulturowych o różnej proweniencji w przestrzeni jednego utworu, jak: Niniwa, Liszt, Anioł Stróż, Bóg, księgi Megilot, kwiat w butonierce, nimfa, rusałka w przywołanym wcześniej wierszu Baja. Pisanie Dawida Kraszewskiego nie pozbawione jest tkliwej młodzieńczości, potrafi przekonać czytelnika do siebie szczerością, dystansem, naiwnością nawet, choćby w próbie definiowania na nowo pojęć dawno zdefiniowanych (przyjaźń). Widać szukanie natchnień, pomysłów na poezjowanie wszędzie – w marzeniach, miłości, erotyce, wydarzeniach, opowieściach, których wyobrażenia toną (motyw wody obecny jest w wielu wierszach poety) w elementach codzienności, przeczytanych lekturach, obejrzanych obrazach, wysłuchanych utworach, w kulturze masowej, sztuce wysokiej, w polskiej rzeczywistości społecznej.

Dawid Kraszewski, „Wiersze na porost brody”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Olsztyn,  Olsztyn 2015, str. 56

Edyta Kulczak