Krzysztof Syrek „O przenikaniu”, Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2016, str. 72

Kategoria: port literacki Utworzono: niedziela, 10 lipiec 2016 Opublikowano: niedziela, 10 lipiec 2016


Agnieszka Kołwzan

„TO PRZEKWITANIE JEST ISTOTĄ ŻYCIA. ZEGAREM I WSKAZÓWKAMI. TARCZĄ”

Przede mną debiutancki zbiór wierszy Krzysztofa Syrka O przenikaniu (wydany nakładem Zaułka Wydawniczego POMYŁKA, Szczecin 2016). Jako że tom ów jest dziełem otwierającym poetycką drogę, warto, choćby i symbolicznie, zapoznać się z sylwetką autora. Jak można przeczytać w lapidarnym biogramie zamieszczonym w książce, Krzysztof Syrek, urodzony w 1985 roku w Szczecinie, z wykształcenia jest politologiem, a z zawodu i pasji, znajdującym upodobanie w nowych technologiach i mediach społecznościowych, marketerem treści. Nieco więcej ujawnia na swojej stronie internetowej, pisząc: „Przede wszystkim pielęgnuję słowa, którymi kodujemy rzeczywistość”.

I rzeczywiście, formuła ta znajduje odzwierciedlenie w rzeczy O przenikaniu, w której wyraźnie zaznacza się dbałość o słowo.

Zbiór Krzysztofa Syrka jest też niejako kolażem wrażeń, refleksji, doświadczeń i wspomnień: „[…] wycinanki, / bo nie retrospekcje” (o topielcu, o połogu). Dlatego tytuły wierszy, łącznie z tytułem całości, konstruowane są przy użyciu przyimka „o”, np. o żeglowaniu, o pływaniu, o poranku, przedstawiając w ten sposób fragmenty odbieranej, doświadczanej, oglądanej rzeczywistości.

Tom O przenikaniu podzielony został na trzy części, opatrzone tytułami oscylującymi wokół różnego rodzaju aktywności: O sztuce pływania, O sztuce chodzenia, O sztuce latania. Budzą one, z jednej strony, nieodparte skojarzenia z nazwami dzieł uznanych myślicieli jak np. O sztuce istnienia Ericha Fromma, czy, poruszając się głębiej w przeszłość, O sztuce wojny Niccolò Machiavellego. Z drugiej zaś, symbolizować mogą etapy ludzkiego życia: prenatalny („pływanie” u Syrka można odczytać jako metaforę kształtującego się w łonie matki nowego życia), postnatalny („chodzenie” oznaczać może egzystencję ludzką od narodzin aż po śmierć), pośmiertny („latanie” interpretować można w kategoriach życia wiecznego). Wszystkie te trzy fazy łączy bezpowrotne przemijanie, które, podobnie do Wisławy Szymborskiej, pojmuje jako kardynalną cechę ludzkiego istnienia: „To przekwitanie jest istotą życia”.

To właśnie mijanie stanowi, niosący się echem w niemal wszystkich wierszach, najistotniejszy chyba motyw zbioru. Tragizm przemijania, polegający na nieodwracalności, ma swój początek już w dzieciństwie, które raz utracone przywrócone być nie może: „to roześmiane dziecko […] / bawi się, bo przez krótką część życia / na tym polega jego istnienie. później / będzie spijać resztki z obcymi ojcami / przetartych szlaków […] / na czworaka / w poszukiwaniu podziemnego przejścia, / gdzie znajdzie swoje zimne zabawki / […] dziecko / będzie od dawna martwe. piaskownica / przestrzenią do umierania” (spójrz tam,). Przemijanie równoznaczne jest z bolesną utratą siebie wcześniejszego, wręcz ze śmiercią jakiejś cząstki siebie. Upływ czasu powoduje zmianę nie tylko osobowości – beztroskie, radosne dziecko przeistoczy się w zafrasowanego, zajętego poważnymi sprawami dorosłego – ale i zmianę światopoglądu, świadomości – ufny w swe możliwości kilkulatek nie lęka się wyzwań („ma dar przekonywania, że huśtawka wytrzyma / każdą akrobację” – spójrz tam,), które dla ukształtowanego już człowieka stanowią w dużej mierze źródło lęków. „[…] dorastanie to proces wysychania, obrastania / patyną, przez różne piętra spękanej od żaru / ziemi. ktoś przemieli nas w palcach, upadnie, wstanie, / splunie, pójdzie dalej” (o dorastaniu).

Osiąganie dojrzałości jawi się zatem jako droga usiana cierpieniem, naznaczona krzywdami, napiętnowana pogardą i obojętnością innych. „Nie jesteśmy jak wino – perswaduje podmiot liryczny wiersza o śniegu. – tylko bardziej przewidywalni, a na koniec zmienimy się / w substancje podobne do tych, jakimi nas karmią w szpitalach przez słomkę”. Paradoksalnie dopiero po śmierci możliwe będzie osiągnięcie pełni: „[…] Powoli spalamy w popiół i chyba wtedy, / kiedy rozwieje nas wiatr, będziemy mogli znaleźć sposób na nasze scalenie” (o śniegu.). Podobnie do Isaaca Bashevisa Singera, który powiedział: „Nie umieramy od razu, tylko na raty”, podmiot liryczny twierdzi: „A starzy jesteśmy wszyscy – / od połogu, przez kołyskę, dalej” (o śniegu.).

Po metaforę popiołu, jak i jego źródła – ognia, sięga poeta w wielu wierszach. W utworze to miasto, jak wiele innych. aglomeracja ukazana jest jako miejsce budzące lęk, odbierające wiarę w urzeczywistnienie marzeń, o niszczycielskiej wręcz sile: „spływa nocą ogniem. tutaj popielą się sny / na krawędzi dnia”, którego mieszkańcy wywołują odrazę: „[…] na twarzy mam wypisane dla każdego / inne słowo zniechęcenia” (to miasto, jak wiele innych.). Ogień postrzegany jest jednak nie tylko w kategoriach destrukcyjnej potęgi, posiada bowiem uzdrawiającą, oczyszczającą, odnawiającą moc, w którą zdaje się wierzyć podmiot liryczny wiersza znam od podszewki to czekanie.: „[…] teraz mam […] / jak zawsze problemy z przełykaniem leków, cichą astmę, / ukryty głęboko w głowie niby-to-nowo-twór. […] / ktoś uleczy mnie ogniem / i spłynę cały z gorącą głową w ręce i nogi zimne od czekania”.

Spalanie pojawia się także w kontekście gorzkiej w wydźwięku autorefleksji wyrażonej w formie listu do Stwórcy. Podmiot liryczny zdaje Bogu relację ze swojego życia, jawiącego się  jako jedna, wielka, kurczowa próba przetrwania we współczesnym świecie zdominowanym przez Frommowską kategorię „mieć”: „[…] prześcigam się w dobieraniu złych przyjaciół i trzymywaniu na fali. W ławicy, jestem / powieleniem, koleiną – grudką ziemi, którą łatwo rozetrzeć w palcach. / […] Ambitnym i śmiesznym półdupkiem na smyczy telefonii komórkowej. / […] Jestem starym człowiekiem z garbem kompleksów i to, że o tym / wspominam, wydaje się już być śmieszne” (o spalaniu.). Świadomość mizerii własnej natury powoduje bunt, chęć odcięcia się od dotychczasowego życia: […] „Coraz częściej myślę o / rzuceniu się w absurd, oderwaniu, wyklęciu” (o spalaniu.). Ale czy to możliwe w powtarzalnej rzeczywistości, w której panuje nieodwracalny i stały porządek  („Nihil novi sub sole”), „[…] gdzie jutro / takie jak wczoraj i ma w nas trwogi tylko / żal” (z listów do damy z pochodnią.)?

Krzysztof Syrek „O przenikaniu”, Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2016, str. 72

Agnieszka Kołwzan