M. Józefa od Wcielenia OCD „Zbierzcie ułomki. Moja droga do Karmelu”, Wydawnictwo FLOS CARMELI, Poznań 2014, str. 214

Kategoria: port literacki Utworzono: środa, 06 sierpień 2014 Opublikowano: środa, 06 sierpień 2014


Wanda Skalska

PRZYGODA DUCHOWA


Autorka tej książki – Matka Maria Józefa od Wcielenia, z domu Szweda - zmarła w 2008 roku, mając prawie sto lat. Miałam niezwykłe szczęście poznać ją osobiście w Karmelu tryszczyńskim (pod Bydgoszczą). Do dziś w swoim księgozbiorze mam jej niewielką publikację Odbicie dobroci Boga Ojca. Rozważania o człowieku imieniem Józef (Fundusz Wydawniczy BUCHDRUCK, München 1976), z osobistą dedykacją: „Z życzeniem ciągłej opieki Józefa w całym życiu – autorka; Karmel, 1.VII.1984, Tryszczyn”. Później, okazjonalnie, spotykałyśmy się niejeden raz, jednak opublikowane obecnie wspomnienia okazały się dla mnie kompletnym zaskoczeniem.

Skąd zaskoczenie? Ano stąd, że nic nie wiedziałam o spisywanych wspomnieniach. Dodajmy zaraz: spisanych językiem prostym, o klarowności rzadko dziś spotykanej. Co przedstawianą materię buduje otwarcie i jasno, bez częstych w innych publikacjach tego typu zwodów – by tak rzec – konfabulacyjnych.

Nim o książce, bliżej o samej autorce. Na skrzydełku okładki, pod zdjęciem, skrót informacji: Matka Maria Józefa od Wcielenia ur. 22 grudnia 1911 r. w Lubostroniu. Po zakończeniu wojny, mając 34 lata, wstąpiła do Karmelu poznańskiego, a następnie współtworzyła nowe klasztory w Bydgoszczy, Tryszczynie i Gnieźnie. Odeszła do Pana 24 czerwca 2008 r., mając 97 lat.
Za to bliższe informacje znajdziemy w biogramie pod koniec książki. Pozwolę sobie zacytować w całości, co mocno przybliży nam postać niezwykłej Karmelitanki.
22 grudnia 1911 roku Irena Elżbieta Szweda przyszła na świat wraz z Leonem, bliźniaczym bratem, w Lubostroniu. W 1920 roku cała rodzina przeprowadziła się do Bydgoszczy, gdzie Irena spędziła lata szkolne. W latach 1934-1938 studiowała ekonomię w Poznaniu, tutaj również zapragnęła podjąć drogę powołania karmelitańskiego. Po skończonych studiach zgłosiła się do poznańskiego Karmelu, a siostry zaproponowały jej dołączenie do tworzonego właśnie klasztoru w Wilnie. Datę wstąpienia wyznaczono na 8 września 1939 roku, ale wybuch wojny to uniemożliwił. Lata wojenne spędziła w Bydgoszczy, podejmując pracę biurową. 3 maja 1945 roku wstąpiła do Karmelu w Poznaniu, przy obłóczynach przyjęła imię Maria Józefa od św. Stanisława Kostki, które później na jej prośbę zostało zmienione na Maria Józefa od Wcielenia. 14 listopada 1949 roku złożyła profesję uroczystą.
Gdy w 1963 roku została wybrana przeoryszą, rozpoczęła starania o założenie nowego Karmelu pod wezwaniem Narodzenia Pańskiego. Pragnęła dokonać fundacji w Gnieźnie, jednak ówczesna sytuacja i panujący komunizm uniemożliwił to i Karmel powstał w Bydgoszczy, 5 sierpnia 1966 roku (wspólnota przeniosła się później do Tryszczyna i tu zbudowano klasztor). Gniezno było jednak nadal obecne w sercu Matki i gdy w 1984 roku została przeoryszą w Tryszczynie, na zaproszenie Prymasa Józefa Glempa rozpoczęła przygotowania do fundacji w Gnieźnie. Zabiegała o potrzebne środki finansowe, zdobywając je od licznych dobrodziejów z całego świata i utrzymując z nimi korespondencję w kilku językach.
Gdy 30 czerwca 1995 grupa sióstr z Tryszczyna zapoczątkowała gnieźnieński Karmel Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa, na czele grupy stanęła 84-letnia Matka Józefa.
Nadal służyła wspólnocie swoimi darami, zajmowała się korespondencją, ale powoli rozpoczynał się ostatni etap życia, naznaczony cierpieniem. Poważnie chorowała od 2007 roku i była całkowicie zależna od pomocy i opieki sióstr. W uroczystość Jana Chrzciciela, 24 czerwca 2008 roku, o świcie przeszła z tego świata do Domu Ojca.

A jak ja ją zapamiętałam ze spotkań w Tryszczynie, później w Gnieźnie? Jako osobowość niebanalną. Posiadała szereg cech wyróżniających z otoczenia. Co uderzało w pierwszym kontakcie: energia, silny charakter i otwartość. A jednocześnie ciepło, wyrażane nie tylko słowami, bo też gestem i mimiką. Rozmawiając zawsze patrzyła w oczy. Ciekawa była rozmówcy, zadawała dużo pytań. I co ważne – potrafiła słuchać (bez wyczuwanej nieraz u innych rozmówców kurtuazji). Nigdy też nie narzucała toru rozmów, unikając przy tym wyrażania ocen (gdy inni w zbliżonych sytuacjach samorzutnie ich nie skąpili).

Lecz pora przybliżyć książkowe wydanie wspomnień Matki Józefy, zadedykowane pamięci ojca Autorki, a opatrzone mottem biblijnym (J 6,12), od którego tytuł: Zbierzcie ułomki, które pozostały, by nie zginęły!
Książka składa się z kilku części (rozczłonkowanych na cząstki mniejsze): „Ligustrowa dziewczynka. Dzieciństwo w Lubostroniu”, „Ciebie kocha bardziej. Lata gimnazjalne w Bydgoszczy”, „Żebym Mu nie zginęła. Studia w Poznaniu”, „Przed bramą Karmelu. Poznań i wojna”, Rozkazuję ci zostać świętą! Karmelitanka w Poznaniu”, „Bóg wybiera najmniejszych. Karmelitanka w Bydgoszczy i w Gnieźnie”, „To trudna droga. Choroba i śmierć Matki Józefy”. Zaś całość, zredagowaną przez Monikę Białkowską, poprzedza przedmowa Sióstr Karmelitanek Bosych z Karmelu Św. Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa w Gnieźnie oraz bardzo krótki wstęp Autorki.
I właśnie ów wstęp wyjaśnia nam motywy powstania tej książki. Czytamy tam m.in.: Już od śmierci Tatusia myślałam, by zebrać „ułomki i okruszyny” z naszego wspólnego życia rodzinnego i tym sposobem dać wyraz głębokiej wdzięczności najpierw Bogu za wszystko, co od Niego otrzymaliśmy, potem Rodzicom, a na koniec Rodzeństwu. W następnych latach ta myśl nieraz powracała, ale dopiero w 10. rocznicę śmierci Tatusia definitywnie postanowiłam, nie bez pewnego wyraźnego przynaglenia wewnątrznego, chwycić za pióro i pisać.
W ten oto sposób, dzięki konsekwencji w realizacji wewnętrznego wezwania, mamy okazję poznać bogate życie Matki Józefy i jej rodziny. Drogę ku powołaniu, którego spełnienie przyniosło owoce ponadosobiste, inspirujące obecne wspólnoty karmelitańskie.

Fascynująca lektura. Wiele w niej wzruszających wydarzeń (rzecz jasna głównie rodzinnych), a także dobrych refleksji. A obok duchowego parcia ku Bogu i Karmelowi oraz związanych z tym nie tylko zewnętrznych przygód, ujęła mnie miłość Autorki do książek. W cząstce „Wiara i książki” (rozdział „Ciebie kocha bardziej. Lata gimnazjalne w Bydgoszczy”) znalazłam m.in. takie uwagi z tym związane: Czytanie było moim ulubionym dziewczęcym zajęciem (…). Pozostawały książki. Kiedyś na letnisku znalazłam sobie miejsce w stodole, pod samym dachem, i tam godzinami siedziałam na słomie, z książką w jednej, a z czekoladą w drugiej ręce. (…) Później, w okolicach matury potrafiłam zaczytać się tak mocno, że zapominałam o całym świecie i nie słyszałam, co się do mnie mówi ani nawet nie byłam świadoma, że ktoś jest obok mnie. Rodzeństwo śmiało się ze mnie i prosiło, żebym do nich wróciła chociaż na chwilę, ale dopiero szturchaniec był w stanie wyrwać mnie ze świata lektury.

Warto też na koniec dodać, że tekst wspomnień wzbogacają liczne fotografie (poczynając od lat dwudzistych i trzydziestych ubiegłego wieku).
Słowem, kto zechce sięgnąć po bezpretensjonalne wspomnienia M. Józefy, nie pożałuje. Bo otrzyma dawkę – jak to się dziś potocznie mówi – pozytownej energii. Zwłaszcza duchowej. W opakowaniu edytorsko skromnym (acz redakcyjnie rzetelnym), stosownym do zawartości.

M. Józefa od Wcielenia OCD „Zbierzcie ułomki. Moja droga do Karmelu”, Wydawnictwo FLOS CARMELI, Poznań 2014, str. 214

Wanda Skalska