Pory poezji. Sześć notatek z lektury Miłobędzkiej

Kategoria: eseje i szkice Utworzono: środa, 15 luty 2017 Opublikowano: środa, 15 luty 2017


Bartosz Suwiński


1.

Pierwsza intuicja: rzeczywistość wcale nie jest oczywista, dlatego należy patrzeć i pisać wrażenia zanim zastygną w formułującej się myśli. U Miłobędzkiej obserwujemy stałe wtrącanie rzeczywistości pomiędzy wersy poezji. Wiersz stara się zbliżyć jak najbardziej do swojego przedmiotu – rzeczywistości. Miłobędzka czyni gest desygnacji bliski nazywaniu świata przez dziecko, gdzie opis zewnętrzności nie jest zapośredniczony w intelektualnej a spontanicznej reakcji na to, co widziane. Milczenie jest zdeponowaniem niewyrażalnego w ciszy, skąd – to obietnica – zaczną z czasem rozbrzmiewać słowa. Niepoznawalność siebie w świecie warunkuje niepoznawalność świata. Podwójność w którą jesteśmy wpisani zakłada porządek negacji i afirmacji, między które jesteśmy złożeni jak do grobu.

Podstawowym żywiołem poezji Miłobędzkiej jest ruch. Sam język jest ruchem, starającym się nadać sens, własnej artykulacji. Nasze życie to gonitwa powietrza i ucieczka oddechu. Poezja Miłobędzkiej wciąż jest w drodze. W tym sensie nie ma końca.


2.

Druga intuicja: poezja Miłobędzkiej jest przychylna światu. Oddająca jego najdrobniejsze drgnienia, odmalowująca najmniejsze kropienia, lecących przez wiersze liści. Bezinteresowna i czuła: „jeżeli nawet ćmie bliska przez ślady ćmy na palcach”*.


3.

Trzecia intuicja: Anaglify zasysa szczelina chwili o którą się rozbijają. Ich czas, albo lepiej: czas konstytuujących je spojrzeń zostaje zawieszony w wyłomie chwili, zredukowany do błysku, o który się otarł. Jednocześnie pulsuje i zostaje oddelegowany w bezczas. Jest i nie jest:

 

Z ptaków i zwierząt można zbudować ozdobną kratę. Żeby

na pewno nie uciekły, trzeba je spleść mocno i oddalić od

siebie.


Tylko nocą albo w słońcu kraty kładą się na ziemi i odpo-

czywają.

 

4.

Fragment z listu: „Niech Pan nie marnuje życia, nie marnuje patrzenia w świat” (Krystyna Miłobędzka).

 

5.

Czwarta intuicja: wątki związane z macierzyństwem pojawiają się w tej poezji od samego początku, począwszy od tomu Pokrewne. Książki jakże odmiennej na tle chociażby tomików Anny Kamieńskiej (Biały rękopis) czy Julii Hartwig (Dwoistość), wydanych w podobnym czasie, w tym samym, co Pokrewne wydawnictwie (mowa o warszawskim „Czytelniku”). Poetka nie ma sobie równych w opisywaniu doświadczenia narodzin w rodzimej tradycji literackiej, choć w pamięci mamy wiersze Anny Świrszczyńskiej, czy chociażby tom Czekanie na Dawida Małgorzaty Hillar. Liczne pokrewieństwa podmiotu tych wierszy z otaczającym go światem mają charakter konsolacyjny, w tym sensie, że stanowią dla człowieka momenty współbycia, wzajemnego wsparcia w świecie, który nie ustaje w pracy nad naszą nieobecnością. W omawianej poezji przyglądamy się fenomenowi istnienia z różnych stron, zaś stałe  podpatrywanie życia swojego i innych stanowi jeden z imperatywów pisarstwa Miłobędzkiej. Podlegamy nieuniknionej przemianie, widzimy ciągłe metamorfozy „ja”, przechodzenie w kolejne swoje wcielenia, permanentne stawanie się tożsamości.

„Urodziłam cię, / jednego więcej” pisze poetka i opisuje codzienność bycia z dzieckiem i opiekę nad nim. Jego bezbronność jest absolutna, całkowicie oddane jest rodzicom. Miłobędzka zastanawia się nad tajemnicą życia, która przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nad prawidłami czasu, które powodują, że rozwój dziecka, bywa „klepsydrą”, miarą podług której liczymy ubywające nam lata. Wrastanie dziecka w język, niepokój o jego „jutro”, matczyna troska nad postępowaniem „dalej w czas”, rodzić może zarówno radość jak i rozterki. Dziecko rośnie nieubłaganie, to właśnie najbardziej po nim widzimy upływ czasu.

Miłobędzka poświęciła dziecku wiele miejsca w swojej twórczości, zajmując się zarówno scenariuszami teatralnymi dla dzieci (Gdzie baba siała mak), jak i samą problematyką związaną z najmłodszymi (W widnokręgu odmieńca). W początkowych paragrafach swojej książki poświęconej głównie teatrowi dla dzieci zapisuje: „Ale kto wie, czy największym odkryciem XX wieku nie jest dziecko”**, i przyglądać mu się będzie odtąd z niesłabnącym zainteresowaniem, gdzie indziej dodając: „Bo wydaje się, że to inne i nowe w sztuce współczesnej zawdzięczamy przede wszystkim próbom rozumienia świata tak, jak go rozumie dziecko”***. Dowiadujemy się, że do tej pory w zasadzie było ono traktowane jako „miniaturka dorosłego” i dopiero wiek XX rehabilitował dziecko, poświęcając mu należytą uwagę.  Autorkę wszystkowierszy fascynują prace Jeana Piageta, psychologa, który swoje życie naukowe poświęcił badaniu ich fenomenu, odmienności i odrębności. Miłobędzka czyni dziecko bohaterem swoich wielu wierszy, interesuje ją wizualizacja świata przez dziecko, nieustannie podejmowane próby oswajania rzeczywistości, zadomowienia się w świecie, próby przyswajania sobie języka. Skrupulatnie obserwuje rozwój dziecka – na przykładzie swojego syna, Wojciecha –  i „przepisuje” do poezji jego zmagania się (i swoje), z materią codzienności. To kolejna ważna intuicja. Miłobędzka w sposób mistrzowski opanowała sztukę opisywania zwyczajności pośród której toczy się nasze życie. Nikt zdaje się z takim mistrzostwem nie oddał w powojennej poezji polskiej zmagań z „nieznośną lekkością bycia”.

 

6.

Odkładam lekturę. Zostawiam wiersze samym sobie. Co zostaje? Pustka życia, pustka śmierci. Nie ma już co zagarnąć. Dramat rozgrywa się w słowach. Nadchodzi moment kiedy przestajemy już na cokolwiek czekać. Czy będzie więcej tego nic? Nie wiem, Pani Krystyno.

 

---------------------------------------

* Dwa cytaty z Krystyny Miłobędzkiej w niniejszym tekście za wydaniem: K. Miłobędzka, zbierane, gubione, Wrocław 2010.

** K. Miłobędzka, W widnokręgu odmieńca, Wrocław 2008, s. 16.

*** K. Miłobędzka, Teatr Jana Dormana. Kto jest kim w sztuce dla dziecka, Poznań 1990, s. 7.

 

Bartosz Suwiński

 

 

Przeczytaj też wiersze B. Suwińskiego w dziale "poezja" naszego portalu, a także w "porcie literackim" recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014)