Sławomir Jankowski "Mikrocałości", Wydawnictwo KOMOGRAF, Warszawa 2012, str. 192

Category: port literacki Created: Wednesday, 23 October 2013 Published: Wednesday, 23 October 2013

Szymon Prowacki

Kim jest Sławomir Jankowski? W książce zero informacji o tym. Dopiero w Internecie, po wpisaniu stosownego hasła w wyszukiwarce, coś da się znaleźć. Autor (rocznik 1971) urodził się w Rypinie, gdzie nadal mieszka. Dziennikarz, prozaik, poeta. Publikował m. in. w "Tygodniku Żużlowym" (w latach 1996-2002), portalach Artcafe.info.pl, E-pisarz.org" oraz antologiach 21 w skali Beauforta (2011) i Sudecki Pociąg Poetycki (2012). Jego debiutanckim dziełem książkowym są właśnie Mikrocałości. Przyjrzyjmy się publikacji bliżej.

Rzecz nadeszła w maju tego roku z sympatyczną dedykacją autora: Redakcji magazynu "Latarnia Morska" z nadzieją na zrozumienie. I przystąpiłem do spóźnionej nieco lektury z całkiem pozytywnym nastawieniem. Choćby dlatego, że lubię czytywać dzienniki (dla ich indywidualnych rysów, uwag spoza piedestałów, świeżości poglądów i przemyśleń oryginalnych) - a tym miała/ma okazać się ta książka. Opublikowana przez Wydawnictwo Komograf (a na stronie przytytułowej znajdziemy info: Pullman wydawniczy grupy poetyckiej WARS, pozycja nr 1).

Trójdzielna zawartość - "Pozostawić ślad"  (rok 2001), "Similis simili gaudet"  (lata 2007-2008), "Itinerarium"  (lata 2009-2010), domknięta jest "Epilogiem" (do którego zaraz wrócimy) oraz krótkim dopełnieniem "Udzielmy głosu oskarżonemu".

Zaś notatki autora z lat 2001-2010 poprzedza pięciostronicowy wstęp Irminy Kosmali "Diariusz odkryć i olśnień". Który poprzedzony jest mottem - cytacją (dla całej książki) Ryszarda Kapuścińskiego (z Lapidariów): Pisanie - jest częścią świata komunikacji. Książka jest komunikatem. Proces komunikacji to ruch linearny: nadawca - odbiorca. Są to dwa krańce jednego ciągu. [...] Gotowość, aktywność, wysiłek twórczy potrzebne są na obu krańcach tego połączenia.

R. Kapuściński pojawia się tu nie bez kozery. Gdyż on właśnie jest - zauważyć trzeba - osią główną publikacji. S. Jankowski na rozmaite sposoby demonstruje swoją fascenację twórczością autora Imperium.

Dziennik  - to w głównej mierze rejestr inspiracji - zauważa S. Jankowski w jednym z początkowych zapisów. I tak na kartach tegoż diariusza znajdziemy przywołania między innymi Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Witolda Gombrowicza, Józefa Tischnera, Karola Wojtyły, Antoine'a Saint-Exupery'ego, Brunona Schulza, Franza Kafki, Jeana Guittona, Ornelli Vorpsi oraz Alberta Camusa. Zwykle w kontekście (lub na marginesie) uwag o pisarstwie R. Kapuścińskiego właśnie. Nie brakuje też "podszczypywań" żurnalistów usiłujących z R. Kapuścińskim się potykać.

To blisko dwieście stron spostrzeżeń, skrupulatnie opatrzonych datami (a w wielu przypadkach godzinami i... minutami zapisów), zawierających listę lektur autora Mikrocałości, cytacji, jego podróży, spotkań, obserwatorskich spostrzeżeń, wreszcie myśli próbujących ulepić z tego jakąś sensowną całość. Z ustawicznym obrotem wokół autora Cesarza, który jawi się w dzienniku tyleż mentorem, co guru. Starał się S. Jankowski, jak mógł, na ile pozwoliły moce twórcze. Tu i teraz.

Lecz, co zabrzmi paradoksalnie, najlepszy w książce jest... sam wstęp. Finalizując go I. Kosmala zapytała: A zatem pisać dziennik. (...) Pisać tak, by pędy sofistyki, kłamstwa i nieudolności nie mogły obrosnąć nienasyconego i temperamentnego pióra. "Unikać egzaltacji w pisaniu" - oto dalsze postulaty, wyzierające z zapisków Jankowskiego. Czy im sprostał?

Odpowiedź brzmi: nie do końca sprostał. Postulat unikania egzaltacji nie został spełniony. Zapiski, choć niepozbawione dobrych chęci oraz dającej się zauważyć energii, są mało spójne, momentami powierzchowne lub wręcz nijakie. Nie tylko nie wnoszą żadnej oryginalnej myśli, ale - nierzadko - rażą powielaniem znanych opinii oraz spostrzeżeń, specyficznym samozadowoleniem i buńczucznością.

Autor, jakby obawiając się negatywnej oceny, zanotował w "Epilogu" pod datą 28 lutego 2011: Jaka jest ta książka? Zarówno przesadne, zbyt entuzjastyczne zachwyty, peany nad nią, jak i zdecydowana, bezpardonowa krytyka, storpedowanie jej - wydaje się, że będą przedwczesne. Bowiem ciąg dalszy nastąpi, ciągle następuje. I to kontekst dalszego ciągu, jego wartość, będą miały zasadniczy wpływ na ocenę początku.

Kwitując pozwolę sobie ująć wrażenia jednym zdaniem. To książka z gatunku tych, które mogą być, ale nie muszą.

Sławomir Jankowski "Mikrocałości", Wydawnictwo KOMOGRAF, Warszawa 2012, str. 192

Szymon Prowacki