Poczta lyteracka LM 1 (5) 2007

Category: poczta lyteracka Published: Monday, 07 December 2009

Jan Chrzan

 

Wirginia Ż. z Olechowa: "Dostałam ostatnio wyróżnienie w międzypowiatowym konkursie poetyckim 'O Żółty Trzewiczek', a niedawno spotkał mnie zaszczyt drugiej nagrody w turnieju jednego wiersza pod hasłem "Hej, kto Polak na bagnety!" i w jeszcze jednym konkursie, którego nazwy zapomniałam, a na dyplomie zatarła się pieczątka. W roku 2005 miałam farta lepszego - dali mi aż dwie nagrody i dwa wyróżnienia! Nawet burmistrz zaprosił mnie na ciastko z kremem. Teraz szykuję cykl wierszy na nowy konkurs, bo bardzo przyjemnie jest wygrywać. Lubię jak mnie ściskają, gratulują i w ogóle. Piszę także poemat na imprezę plenerową 'Nos poety nosem świata'. W związku z tym mam pytanie: czy mogę wydrukować chociaż pół poematu i ile to kosztuje? To byłby mój skromny wkład w kulturę regionu (...)"
Droga poetko Wirginio. Ściskamy, gratulujemy i w ogóle. Jednak opublikowanie połówki nadesłanego poematu kosztowałoby nas masę zdrowia.

Zuzanna F. z Gorzowa Wielkopolskiego podzieliła się z nami refleksją: „Czasem wiersze są jak dziobiące byle co i gdaczące bez sensu kury, a czasem niczym orzeł szybujący nad chmurami.”
Nic dodać, nic ująć, Panno Zuzanno. I powyższa myśl wydaje się nawet lepsza od nadesłanych rymowanek. Bez urazy.

Jan G. (pseudonim Johny Walker) z Pabianic przysłał opowiadanie i dwa listy w jednej kopercie. Cytuję początek pierwszego listu:
"Kochana Redakcjo 'Latarni Morskiej'! Już kiedyś odrzuciliście moją prozę, ale nie tracę nadziei. Chciałem wysłać coś nowego do 'Przeglądu Literackiego Rymania', ale to był kiepski pomysł, bo w tym 'Przeglądzie' same koterie, szemrane kolesiostwo i nikogo z zewnątrz nie dopuszczają, choćby się człek ukisił z prośbami (...)."
Początek drugiego listu wygląda następująco:
"Kochana Redakcjo 'Przeglądu Literackiego Rymania'! Już kiedyś odrzuciliście moją prozę, ale nie tracę nadziei. Chciałem wysłać coś nowego do 'Latarni Morskiej', ale to był kiepski pomysł, bo w tej 'Latarni' same koterie, szemrane kolesiostwo i nikogo z zewnątrz nie dopuszczają, choćby się człek ukisił z prośbami (...)."
No to mamy problem z niedokiszoną intrygą, panie Janie?

Stefan O.-K. z Poznania nie zostawia na nas suchej nitki z publikowane recenzje (przynajmniej za większość). „Notorycznie czepia się autorów ta Skalska. (…) A niemożliwe, żeby co druga książka była taka zła. Skoro te książki drukują, znaczy to, że coś tam w nich jest!”
Panie Stefanie. W pluszowym misiu też c o ś jest. Proszę zajrzeć do środka.

Anna A. z Lęborka pyta o to, czy to prawda, że przyjmujemy do druku tylko utwory wysokiej lub przynajmniej dobrej jakości, bo jeśli tak, to - wedle naszej korespondentki - jest to niesprawiedliwe. A swoje uwagi kończy następująco: "Na przykład nie wszystkich ludzi stać na żywność wysokiego gatunku, niektórzy zaopatrują się w hipermarketach w najtańszą kaszankę i jakoś z tym żyją!"
Droga Pani Anno, cóż mogę powiedzieć. Kaszanka jako taka, zwłaszcza świeża, jest w porządku. Ale kaszanka w literaturze, niestety, jest źle trawiona.

Bronisław Sz. z Podkowy Leśnej zaszczycił nas listem następującej treści: "Umpa bumpa bul gul gul, kumpa rumpa, bump? Tumpi ufli sium hol heli welsi pelsi som deldeli. Pelsi hluptum neno. Gul bul kumpa, umpta ful. Wulta smulta, kul gul bul, bumpa siumpa, rump pump siul. Kumpalata umpta umpto, umpa bul gul - rumpi nunto...
Szanowny autorze (z obcej planety?), odpowiadam w Pańskim narzeczu: "Pumpa smulta umpa bul gul, siula fula siuli rumpi!"
Co w bardzo wolnym przekładzie na język polski (informacja dla czytelników "Latarni Morskiej") znaczy: "Pisz Pan na Berdyczów!"