Agnieszka Wesołowska "Ars vitae. Listy do nieszczęśliwych", Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2008, str. 106

Category: port literacki Created: Sunday, September 05 2010 Published: Sunday, September 05 2010

Niedawno ukazał się drugi, a właściwie trzeci zbiór wierszy Agnieszki Wesołowskiej (ur. 1984) - poetki z zachodniopomorskiego Łobza, obecnie mieszkającej w Krakowie. W końcu drugi zbiór czy trzeci? Wedle noty na omówionej niżej książce - drugi. Po tomiku Dwuznaczny, opublikowanym w 2000 roku, za który autorka otrzymała wyróżnienie im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Jednak nie ujawniono informacji, iż przedtem ukazał się niskonakładowy zbiorek Zgubić pytania (1999). Być może pominięty z tego powodu, że utwory w najwcześniejszej publikacji zwartej bardzo młodziutkiej (piętnastoletniej) na on czas poetki cechowała trochę dziecięca bezpośredniość, momentami przypominająca literackie wprawki. Jednak już wtedy pierwsi krytycy, w tym Mirosław Lalak, potrafili dostrzec w strofach A. Wesołowskiej zapowiedź ciekawej osobowości.

Krótko potem był już zbiór "pełnowartościowy", to znaczy taki, do którego autorka chętniej się przyznaje. Tak o tomiku Dwuznaczny notował m. in. Artur D. Liskowacki: To wiersze nie tyle może dojrzałe, co dojrzewające. Bo świadome siebie. Choć nie da się ukryć, i autorka na ogół tego nie kryje, że podszyte młodością. Młodością spojrzenia i szukania, pierwszego bólu, świeżo kosztowanej goryczy i wcześnie objawionej wyobraźni? A jest to wyobraźnia poetycko bogata.

Natomiast wspomniany drugi, a właściwie trzeci zbiór wierszy łobezianki, zatytułowany Ars vitae. Listy do nieszczęśliwych, to już wyższa szkoła jazdy. Między tym a poprzednim tomikiem minęło osiem lat. Poetka twórczo okrzepła, bogacąc się nowymi doświadczeniami i przemyśleniami. Nie tracąc przy tym demonstrowanej we wcześniejszych utworach wrażliwości. Zaś owa wrażliwość (a w przypadku A. W. mówić trzeba o nad-wrażliwości) oraz dar intuicji wywiódł ją w rejony, z których powrotu już nie ma. Co trochę kojarzyć się może z wędrówką (a może trafniej rzec: ucieczką?), zmuszającą wędrującego do palenia za sobą mostów. Dalej tylko bezmiar trudnej do ogarnięcia przestrzeni, dalej jedynie z rzadka pełgające światła wiary i nadziei - dlatego nieraz trzeba iść po omacku, dotykając rzeczywistości jednocześnie wszystkimi zmysłami. Gubiąc się, także momentami wątpiąc w sens wędrówki.

W strofach tych utworów, inkrustowanych tajonym bólem, obrazy ocierają się o siebie, niczym kry spływające rzeką słów. Czytelnik nie ma czego się uchwycić. Czuje się niepewnie: nęka go obawa przed utonięciem w tej rzece lub zmiażdżeniem między napierającymi płytami lodu. Bo tu nie można ani płynąć, ani skakać (z kry na krę). Bo tu obowiązują nowe (ustanowione władztwem poetki) zasady poruszania się. Czemu dzielnie sekunduje język: emocjonalny, zagmatwany, momentami mglisto-mroczny, pełen symboli i tajemnic.

Przyjrzyjmy się próbce. W części trzeciej zbioru (w sumie jest ich sześć), nazwanym "Cicerone. Odejście gawrona", tak powiada autorka w jednym z wierszy bez tytułu:

Dźwięki nie dobiegają chóru

kształty porzucone przez alfabet figur

biodra byłyby jeszcze dość piękne

gdyby nie wschody i zachody słońca

które przychodzą z czasem

na każde niebo


Zaczęły się susze

zboża mdleją na polach dziewiczo

zbyt wcześnie obłęd pada cielskiem

w spokój leśnej trawy


wieczór się zaczyna wciąż

o zwykłej porze grzebiemy w nim patykiem

machamy nogami młyn biegnie w poprzek drogi

w powietrzu wisi puenta


nie musimy krzyczeć - metafory za nas

tarzają się w błocie


to co się rozegrało i powinno trwać

brzmi czasem jeszcze - przyznaj - brzmi jednak

choć dźwięk ten staje się nie do zniesienia

(...)

Trafną wykładnią zawartości książki jest złożony tytuł. Słynna maksyma łacińska powiada: Ars longa, vita brevis. Właściwie w prawidłowym brzmieniu: Vita brevis, ars longa, occasio praeceps, experimentum periculosum, iudicium difficile - co tłumaczy się "Życie krótkie, sztuka długa, okazja ulotna, doświadczenie niebezpieczne, sąd niełatwy". U A. Wesołowskiej mamy konotację: Ars vitae - sztukę życia. A w drugim członie tytułu - Listy do nieszczęśliwych. Pytanie zatem: Kto jest (lub czuje się) nieszczęśliwy? Ano nieszczęśliwym jest (zostaje) ten, kto nasycić się nie może tym, czego łaknie. Pewnie jeden z takich listów (lub więcej) wysłała poetka sama do siebie...

Kończący przedmowę do tej książki Jerzy Jarzębowski zastanawia się, jakie będą dalsze losy poezji Agnieszki Wesołowskiej. Czy zostanie zapomniana, czy w (przyszłym) odbiorze urośnie. Cóż, tego nie wiemy. Nagłe erupcje równie wyrazistych talentów niejednokrotnie kończyły się implozją. Tu jednak reguły nie ma. A. Wesołowska może poszybować jeszcze wyższymi wierszami. Lecz wtedy cena finału będzie słonogorzka - jak w (prawie) każdym przypadku poezji żarliwej, a więc wypalającej od środka.

Agnieszka Wesołowska "Ars vitae. Listy do nieszczęśliwych", Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2008, str. 106

Wanda Skalska