„Przepompownia” Bartłomieja Siwca

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 01 czerwiec 2019 Drukuj E-mail

Leszek Żuliński

NIELIRYCZNA LIRYKA

Oto fragment notki o Autorze: Bartłomiej Siwiec, ur. w 1975 r. w Bydgoszczy, prozaik, poeta, krytyk literacki. Ukończył politologię ze specjalizacją dziennikarską na WSP w Bydgoszczy i studia podyplomowe z zakresu archiwistyki na UKM w Toruniu… Ma w swoim dorobku powieści, opowiadania, wiersze, recenzje… Jednym słowem: „pisarz zaawansowany”.
Ja po raz pierwszy spotykam się z jego pisaniem. Ten tomik (pt. Przepompownia) jest „inny od innych”. Kategoria liryki go nie dotyczy. A jednak są to wiersze (notabene wszystkie bez tytułu, oznaczone gwiazdką), w których dostrzeżecie sporo czułych przesłań i ważnych puent.
Oto wiersz (być może tytułowy): zadaniem przepompowni / jest łączenie ścieków / poprzez kolektor / w stronę / pulsującego brudu / tamten wypadek podzielił / i zanieczyścił atmosferę / jednym zabrał wszystko / innym jedynie życie.
No jak? Lirycznie się poczuliście? Ale ja nie żartuję. Lirykę smakujemy od wieków, ale od sporego czasu nowa „prozodia liryki” zdobywa sobie zwolenników. W tym także mnie. Okazało się, że „wiersz nieliryczny” też jest wierszem. A niby czemu nie? Zauważcie zresztą, że w tym wierszu, wyżej zacytowanym, jest wspaniała puenta, która zmienia aurę poprzednich wersów. Mnie ten wiersz jednak poruszył.

Wiersze Siwca są mocno zakorzenione w konkrecie i behaviorze. One „nie śpiewają o kwiatkach i ptaszkach”; one opowiadają konkretne zdarzenia. Wykluwają się nie w snach, lecz w twardym stąpaniu po ziemi. Mimo tej „konkretności” nie jest to „chłodna prozodia”, bowiem Siwiec znakomicie opowiada też ludzkie emocje.
Oto przykład: w szkole podstawowej w Bydgoszczy / nie należał do prymusów / aż pewnego dnia / nauczyciel języka polskiego / urządził konkurs literacki który zmienił / go na dobre / napisał opowiadanie o ludziach / którzy wierzą w przyjaźń / i naiwne braterstwo / bez którego nie byłoby literatury / właśnie schodzi w dół wie / że nie jest pierwszy / po nim przyjdą następni.

Pozwolę sobie na osobiste wspomnienie. Otóż kiedy byłem licealistą, to nasz polonista przygotowywał program poetycki. Ćwiczyliśmy starannie ten występ. Aż nagle podczas kolejnej próby poczułem, że łzy płyną mi z oczu – poezja mnie „dopadła”. I tak stałem się tym, kim jestem.
Oto jak strzały poezji dopadają niektórych. I widzę w wierszach Siwca reakcję na takie uczucia, o czym świadczy chociażby ten powyższy wiersz.
No więc „liryki” tu mało, ale ona „po swojemu” jest. Osobliwość polega na tym, że jej „tradycyjne westchnienia” posiadają już nową dykcję, że dawne, np. młodopolskie uniesienia, dziś wpisują się w nowe konkrety. Obecna aura czasu znakomicie została przez Autora uchwycona.

Ale ten zbiór wierszy ma także sporo innych odsłon. Oto kolejny wiersz o tytułowej „przepompowni”: o tragedii w przepompowni / komunistyczna władza / nic nie mówiła / po co komu taki smród / chodziło o to żeby uniknąć / wszelkich wycieków / żeby nie doszło / do skażenia / był słoneczny czerwiec / rok 1976 / zaraz rozkręci się / spirala nieszczęść / radom ursus płock / ścieżki zdrowia / i intelektualiści / nie pozostawią robotników / samych sobie. Tak, tak – klasyczny wiersz wspomnieniowo-polityczny…

Poniekąd – jak widzicie – ten tomik jest hybrydowy. Różne tematy, różne zdarzenia i wspomnienia. A jednak mi to nie przeszkadzało. Siwiec opowiada swój czas i swoją pamięć. „Przepompowuje” z wiersza na wiersz to, co w naszych pokoleniach było istotne, a obecnie trafia w sedno rzeczywistości, która przecież w łańcuchu wydarzeń dopowiada to, co niesie codzienność.

Bartłomiej Siwiec „Przepompownia”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2019, str. 64

Leszek Żuliński