Teresa Ferenc "Widok na życie", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, str. 64

Kategoria: port literacki Utworzono: poniedziałek, 21 maj 2012 Opublikowano: poniedziałek, 21 maj 2012 Drukuj E-mail

Teresa Ferenc - (rocznik 1934) ur. w Ruszowie koło Zamościa, mieszka w Sopocie. Z wykształcenia plastyk-pedagog. Poetka. Laureatka wielu nagród literackich, od lat osiemdziesiątych związana z Duszpasterstwem Środowisk Twórczych w Gdańsku. Jako poetka debiutowała w 1958 r. Jej pierwszy tomik Moje ryżowe poletko wyszedł w 1964 r. Później opublikowała kilkanaście zbiorów wierszy, w tym Godność natury (1973), Wypalona dolina (1979), Nóż z ptakiem (1987), Psalmy i inne wiersze (1999), Dzieci wody (2003), Ogniopis (2009). W 1992 r. ukazał w Stanach Zjednoczonych jej wybór wierszy Swallowing paradise. A z początkiem 2012 r. wyszedł nowy zbiór poetki - pod prostym i wiele mówiącym tytułem Widok na życie.

Liczący niespełna piećdziesiąt utworów tomik T. Ferenc podzieliła na trzy części: "Świadectwo urodzenia", "Szpitalne okno" i "Nie wracam z podróży". Całość poprzedza słowo Jacka Łukasiewicza o twórczości poetki, wyjęte z "Odry" nr 7-8, 2009. Domyka zaś rozbudowana nota biobibliograficzna.
Jak przystąpić do wierszy Teresy Ferenc? Najlepiej z powagą i skupieniem. Gdyż autorka Bożego pola należy pierwszej gildii poetyckiej - że wyrażę się obrazowo. Albo, używając terminologii sportowej, do ekstraklasy. Potwierdzają ów fakt również utwory z Widoku na życie. Bowiem obcowanie z nimi niesie satysfakcję czytelniczą. Głównie dzięki świeżemu traktowaniu poetyckiego słowa oraz tematyce - najogólniej rzecz ujmując obracającej się w rewirach egzystencji fizycznej i duchowej.

Bardzo dużą rolę w twórczości poetki odgrywa jej życiorys - powikłany, z wojenną traumą dzieciństwa. Mam tu przede wszystkim na uwadze pacyfikację wsi Sochy na Zamojszczyźnie, podczas której zamordowano rodziców przyszłej autorki Grzesznego pacierza. Rzec można, iż to korzeń, z którego wyrasta poetyckie drzewo T. Ferenc. Bolesne, refleksyjnie pogłębione, szczęściem znajdujące oparcie w wierze. Widać to było niejednokrotnie we wcześniejszych zbiorach (choćby w Wypalonej dolinie), ślady tego znajdziemy i w najnowszym tomiku. Śledzimy w utworze "Na cmentarzu w Sochach" świadectwo podmiotu lirycznego (co w tym przypadku pełną identyfikacją z TF): Wyjechałam z mrocznego lasu// (...) Przywitał mnie zwęglony jesion/ Zamilkłam jakby mi język wyparował/ (...) Dobiegły strzały/ Ptaki porzuciły instrumenty// Leżę na cmentarnym wzgórku/ Słyszę: wstań szukaliśmy cię.

Na froncie okładki mamy znamienną fotę. Nadmorski portret dojrzałej kobiety z rozwianymi włosami - spoglądającej pod słońce, w górę. To konterfekt Teresy Ferenc. Na co patrzy, co obserwuje? Czy widzi tam coś, co nam, zwykłym zjadaczom chleba umyka, czego nie dostrzegamy? W drugiej części Widoku na  życie dotknie nas wiersz "Czytanie Księgi", gdzie m. in. strofy: Zamykam oczy/ widzę stół - ostatnią wieczerzę// (...) Otwieram oczy uszy/ na światło mowy// Dzień się zaczyna/ Zmartwychwstały wywołuje moją duszę/ do ponownego istnienia. A w wierszu "Perła" poetka powiada: Na ślepej drodze człowiek/ podnosi do nieba twarz/ W oku kropla wołającej nadziei.
Przywołuję te wersy również po to, by uświadomić znaczenie postrzegania wzrokowego, dzięki któremu otrzymujemy większość  informacji o świecie. To znaczące narzędzie w rozpoznawaniu rzeczywistości, o wartości dosłownej i - metaforycznej.

Zmysły: wzroku, słuchu, smaku, węchu, doktyku - to wszystko w utworach T. Ferenc jest. Wyczulone i służące poruszaniu się ścieżkami życia, w komunikacji międzyludzkiej - tu, na ziemi. Lecz najistotniejszym elementem wydaj się zmysł pozamaterialny - nazwijmy go na użytek tej recenzji zmysłem temperatury ducha. Ów zmysł właśnie pozwala dokonywać "lepszych", ważniejszych wyborów dla kondycji człowieka. Tu temperaturę dyktuje chrześcijański Bóg, bowiem śpiew naszego świata, ale i Śpiew odległych planet/ z bożej partytury się wyłonił (wiersz "Słuchając Bacha"). Bóg autorki Piety jest Bogiem niegniewnym, a miłosiernym, wyrozumiałym dla ludzkich słabości. Temperatura ducha rośnie między tymi strofami w sposób, rzec można, "kontrolowany". Choć nie do końca przewidywalny.

Osobnym ważnym wątkiem w omawianym zbiorze są sprawy przemijania, swoistej kontaminacji "życiośmierci". Niczym wplecione w warkocz pasmo wciąż obecnych rozważań bytu i niebytu. Krawędź, schyłek, zejście - jak rzeczy nie nazwiemy, wcześniej lub później wszystkich nas dotknie. T. Ferenc rozpatruje to na rozmaite sposoby, również w kontekście twórczości własnej. Świadomość gaśnięcia biologicznego żywota ewokuje u niej m. in. takimi strofami: Trwa wydzieranie wiersza/ gdy chłodem zawiało od północy/ (...) Wiersz/ niedokończony/ zamarza na wargach/ kruszy się wysypuje/ jak morska sól// Niczyj jest ("Wydzieranie wiersza"). By w utworze domykającym zbiór pt. "Psalm poranny" stwierdzić: Nie wiem czy jeszcze/ przywołam wiersz/ jak poranną pustułkę// Czy zobaczę powój/ co ze szczupłej łodygi/ wznosi łuk triumfalny// Czy ze słów jak z polan/ wyzwolę dla Ciebie biały dym/ lotną odrośl wiersza// Nie wiem/ Ty/ wiesz.

Czyli, sumując? To bez wątpliwości jeden z najwartościowszych tomików, spośród kilkudziesięciu, jakie w ostatnich miesiącach czytałam. Zadecydowały o tym także wyraziste obrazowanie, zdolność poetyckiej kondensacji, a też - mimo przeżytej traumy - postrzeganie świata w kategoriach poza szablonem, unikających oglądów i refleksji li tylko standardowych.

Teresa Ferenc "Widok na życie", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2012, str. 64

Wanda Skalska


Przeczytaj też w "porcie literackim" recenzję wyboru wierszy T. Ferenc Ogniopis (2009) pióra Stanisława Chyczyńskiego, która ukazała się w "Latarni Morskiej" nr 1-2 (11-12) 2009 / 1 (13) 2010