Robert Król "Czternastki", Biblioteka Poezji Współczesnej tom14, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2010, str. 66

Kategoria: port literacki Utworzono: niedziela, 18 lipiec 2010 Opublikowano: niedziela, 18 lipiec 2010 Drukuj E-mail

Mam puste ciało i pomysł jak je zamieszkać. Wiersze Roberta Króla (ur. w 1981 r., mieszka w Krakowie) zamieszczone w tomiku Czternastki (WBPiCAK, Poznań 2010) stawiają pytania o rolę sztuki i wyobraźni, próbując jednocześnie stworzyć definicję przestrzeni społecznego bytowania i nazwać narzędzia, jakimi się posługujemy we wzajemnych kontaktach. Wyobraźnia to nie wszystko, zdaje się nam przypominać poeta, zapisując "czternastkami" (czternastoma wersami) wszystkie swoje poetyckie obserwacje. Rekwizyty przez niego przywołane, rzadkie w poezji z nazwania: pieniądze, kwity, banknoty, karty stałego klienta – niezbędne do funkcjonowania w nowoczesnym państwie – przypominają o konieczności zmiany stylistyki, jeśli chcemy opisać nasz wspólny świat.

Być może w zamiarze są to swoiste sonety o przemijaniu współczesnego człowieka, który sam sobie buduje pomnik z obietnic i pokwitowań lub są to uwagi o mylnych tropach i toczących się nieustannie niedokończonych sprawach (Jesteśmy przychylni. / Dlatego kolej rzeczy podmienia pozycje. / Mamy bilety lutnicze na seans strojenia.)

Bohaterowie, którzy zostali przez autora wpisani w opowiadane historie, pozostają anonimowi, zaledwie jedno czy drugie przywołane imię – wypełniają zbiorowość swoimi pojedynczymi istnieniami, ale ten, który opisuje, ma nad nimi władzę demiurga i to on tutaj jest najważniejszy:

Ale istnieją takie rzeczy, ludzie / i sprawy, o jakich muszę na okrągło opowiadać, / żeby nas zapamiętano, żeby się raz na zawsze / okazało, że to, o czym śnię nie jest prawdziwe, / że to tylko wyobrażenia, nieprawdziwe migreny, / i gumowe fantomy, które nie żyją, nie kłamią, // nie potrafią się kochać, udawać oraz przyjmować / pokarmu. Nie mają nałogów i nie są odziane. / Jakże lekka ręka, która skarży się w ten sposób. ("Pięćdziesiąte siódme")
 
Imperatyw działania, mimo wszystko, staje się w wierszach Króla najważniejszą czynnością podmiotu, dokopywaniem się do sedna istnienia, jakby w bezokoliczniku było nam istnieć bezpieczniej i wyrażać to, co nas wszystkich zbiorowo i z osobna dotyczy (Pustoszyć piwnice i stropy, przetrząsać / place zabaw, opróżniać piaskownice...).
Kreacja, parafraza, przymierzanie kostiumów stylistycznych bawi poetę i prowadzi w przyszłość jego poetyckiego języka, nad którym panuje w sposób imponujący, o czym świadczy choćby podsumowanie aforystycznych zdań wydobytych z opisanych wcześniej obrazów (w ostatnim utworze książki. W odwołaniu do słynnego wiersza ks. Jana Twardowskiego ("Szesnaste") autor nie kieruje nas w stronę pozytywnej aktywności czy wzajemności: śpieszmy się kochać ludzi, lecz pokazuje wyobcowanie człowieka pośród sprzętów i narzędzi codziennego egzystowania (Zostanie  garść rekordów, wprowadzanych / masowo we wnętrza naszych komórek, / w zamierzchłą pamięć i przestrzenie ciał). Nasze osobiste sprawy są powiązane z cudzymi magicznym węzłem tymczasowości i uzależnione od ogólnych programów i uwarunkowań –  ochrona niezależności "ja", pytania o zadania literatury w świecie techniki i błyskawicznej informacji pozostają bez odpowiedzi. Sztuka pisania wierszy  nie jest przecież od wyciągania wniosków, lecz od ukazywania "opcji", jak trafnie to ujął poeta w wierszu  "Dwudzieste szóste", od wizji kłębiących się w głowie, wynikających nie z rachunku, ale z kolejnego wejścia na stronę wyobraźni. Poezja, jaką pisze Robert Król, w oryginalny, pomysłowy  sposób zwraca naszą uwagę na język, jakim się komunikujemy.

Teresa Tomsia