Piotr Müldner-Nieckowski „Piórko. Dramaty radiowe”, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2007, str. 258

Kategoria: port literacki Opublikowano: poniedziałek, 15 marzec 2010 Drukuj E-mail


Wanda Skalska

W 2006 roku „Latarnia Morska” (nr 3) opublikowała słuchowisko radiowe Piotra Müldnera-Nieckowskiego pt. Przepustka do nieba, krótko przedtem zrealizowane przez szczecińską rozgłośnię. A ledwie kilka miesięcy temu ukazało się książkowe wydanie dramatów radiowych tego autora. Rzecz zawiera dwanaście utworów. Dwanaście wybranych spośród ponad sześćdziesięciu, powstających od początków lat siedemdziesiątych. Można wyobrazić sobie rozterkę autora w trakcie selekcji.
Okazały dorobek dramaturgiczny P. Muldnera-Nieckowskiego doceniono wielokrotnie. Zdobywał nagrody na Festiwalach Słuchowisk Radiowych (m. in. Grand Prix 1989). Był też laureatem nagrody I stopnia Komitetu ds. Radia i Telewizji (1992).
Wszystkie z opublikowanych słuchowisk emitowano przez krajowe i zagraniczne rozgłośnie. Miał też szczęście autor do świetnych reżyserów, akustyków,  aktorów i twórców opracowań muzycznych. Reżyserowali jego dramaty radiowe między innymi Janusz Kukuła, Waldemar Modestowicz i Wojciech Markiewicz. A do tego głosów (jakże często rozpoznawalnych i charakterystycznych) użyczała czołówka aktorska: Danuta Szaflarska, Ryszarda Hanin, Teresa Lipowska, Danuta Stenka, Wieńczysław Gliński, Gustaw Lutkiewicz, Zdzisław Wardejn, Bronisław Pawlik, Piotr Fronczewski, Witold Pyrkosz, Marian Opania, Krzysztof Kowalewski, Wiktor Zborowski i wielu, wielu innych.

Wydawać się może, iż najlepsze czasy radiowych słuchowisk minęły. Nie jest to prawda. Owszem, konkurencja nowych mediów (telewizja, internet) poważnie uszczupliła liczbę odbiorców sztuki radiowej, jednak wiernych słuchaczy nadal nie brakuje. Bo dobrze napisane i dobrze zrealizowany dramat ma swoją magię.
Właśnie: ten warunek pierwszy – dobrze napisane.
Zadajmy sobie pytanie o jakość tekstu literackiego autora „Piórka”. Przeczytałam utwory pod tym kątem. Starając się zapomnieć o całej oprawie dźwiękowej każdego zrealizowanego słuchowiska. A oto garść skrótowych refleksji po lekturze.
Pierwsze, co uderza: precyzja konstrukcji tekstów. Precyzja wyrażająca się umiejętnym stopniowaniem napięcia i odpowiednio rozłożonymi kulminacjami.
Druga uwaga: wyraziste zróżnicowanie postaci. Persony dramatu nie dość, że są barwne charakterologicznie, to jeszcze przykuwają uwagę indywidualnymi językami.
Spostrzeżenie trzecie: dialogi. Cięte, wyprane z blablania, chciałoby się rzec „mięsiste”, miejscami wręcz znakomite.
I jeszcze sprawa humoru. Humoru specyficznego, nie tyle sytuacyjnego (choć i on tu jest), co opartego na wygrywaniu niuansów psychologicznych oraz językowych. Tenże humor zręcznie równoważy elementy „cięższe”, z gatunku poważnych.
Zatem jaka suma wrażeń? Często kończyłam lekturę słuchowisk z wypiekami na twarzy. Nierzadko żywiąc (mało uzasadniony z dramaturgicznego punktu widzenia budowy tekstu) żal do autora, że to już... koniec.


Latarnia Morska 3 (7) 2007