Janusz A. Kobierski „Słowa na wygnaniu”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2016, str. 80

Kategoria: port literacki Utworzono: niedziela, 28 sierpień 2016 Opublikowano: niedziela, 28 sierpień 2016 Drukuj E-mail


Anna Łozowska-Patynowska

O SŁOWIE NA SERIO

Liryki zebrane w tomie Słowa na wygnaniu ks. Janusza A. Kobierskiego otwierają perspektywę egzystencji „W niebie, na ziemi/ i pomiędzy” , starając się ukierunkować czytelnika właśnie na to, co tkwi „pośrodku”, w jakimś bliżej  nieokreślonym „pomiędzy”. To miejsce, o którym każe nam myśleć poeta, to symboliczny czyściec słowa, który należy przebrnąć z „właściwą znajomością słów”. Kobierski działa z myślą o aksjologicznej apokalipsie, mówi zatem o przestrzeni doświadczenia głębokiego katharsis, które ma słowo ocalić, ukazując nie tylko przebłyski znaczeń, ale „I jednak sens”. Słowo wygnane jest słowem powrotu, wypełnieniem się misji słownego zmartwychwstania.

Słowem stwarzamy postaci rzeczy, rozganiamy strach i ból oraz go przywołujemy. Słowem pragniemy, ze słowem się żegnamy, ze słowem na ustach umieramy. Wierszem pt. „Słowem” Kobierski otwiera swój zbiór przypominający tryptyk. Każda z części staje się dalszą opowieścią o słowie. Słowo opowiada o „Dwóch światach”, jest inicjatorem i mediatorem „Cudów”, słowo ustanawia „Zawsze początek”. Dzięki niemu można opowiedzieć świat, który Kobierski, w pierwszej części  rozmyślań „ogląda” w sposób panoramiczny. W wierszu „Co widać?” świat rozumie jak „skorupę”, pokrywający iluzoryczną powłokę ludzkiej egzystencji, „okrutną pułapkę” mogącą powodować ludzkie zobojętnienie. I gdyby nie było „cudów”, tacy właśnie byśmy się stali, pełni antypatii do życia i przepełnieni zwątpieniem. A cuda się zdarzają w kolejnej części jego rozmyślań. Przez cuda przebija „twarz Boga”, który „widzi wszystko”. Cuda to u Kobierskiego „kolejny początek”, który niesie zwykła codzienność.

Poezja Kobierskiego została wykreowana jako stająca się na naszych oczach liturgia. „Tego dnia świat na nowo został stworzony”, pisze Kobierski. Liryka jest faktycznie wskrzesicielką nowej rzeczywistości. Słowo, jak zaznacza Kobierski, działa samym sobą. Decydując się na spotkanie z nową rzeczywistością słowną, liryk jest świadomy istnienia innej, niż realna, przestrzeni, mówiąc szerzej, sfery metafizyki, wprowadzającej człowieka na ścieżkę sacrum. Dlatego nowe stworzenie staje się dzisiaj, za sprawą i dzięki intencji słownej. Jest ponownym przewcieleniem znaku, paruzją zdarzającą się jako coś wyjątkowego i niespotykanego, ale jednocześnie jest ono tym, co dzieje się codziennie, w  każdej sekundzie istnienia. Od nas tylko zależy, czy nauczymy się odczytać to nastawanie.

Dlaczego Słowa na wygnaniu? Banicja słowa, odszczepienie od normalnego świata, uparte trwanie poza istniejącą rzeczywistością, światem rzeczy, grzechu, niepewności, przestrzenią szarej codzienności. Wygnane słowo to słowo pochowane u stóp pełnego wymiaru metafizyki, bytujące w rzeczywistości niebiańskiej. Poszukiwania Kobierskiego przypominają rozważania poetyckie wczesnego Jerzego Lieberta, szczególnie zbliżają się do idei przewodniej zbioru „Druga Ojczyzna”. Zbieżność jest być może przypadkowa, ale wymiar istnienia liryki obu poetów wpisuje się w religijne ramy.

Słowo jest nie tylko naczelną zasadą rządzącą światem Kobierskiego, ale i „bezbronnością”, pokaleczonym dokumentem ludzkiego odczuwania. To, co wypowiedziane i niewypowiedziane otrzymuje w jego lirykach nazwę „Wiersze moje, wiersze”. Poezja staje się tu modlitwą, „antologią nad antologiami”, ale wciąż jest do końca niewyartykułowana, „nienapisana”, niedoświadczona i odosobniona. Kobierski domaga się wskrzeszenia z zakamarków pamięci tego, co „poronione”, tego, co „zranione”, „porzucone”. Wiersz jest epifanicznym doświadczeniem tajemnicy, przełęczą do pokonania, korytem pełnym człowieka. Dlatego w „słowach porzuconych”, dawno „wygnanych” poszukuje Kobierski lustra, w którym można się przejrzeć, by zobaczyć wszystkie swoje niedoskonałości i uszczerbki wewnętrzne. „Grzeszenie szczerością” mieści się w tym, co wypowiedziane zbyt pochodnie. Dlatego cały rezerwuar wartości leży po stronie „nienapisanych wierszy”, bo w nich byłaby, a właściwie tkwi bardzo głęboko, „prawda oczywista”, która obecnie domaga się interioryzacji. Dlatego, Kobierski wydaje się zadawać pytanie, pisać czy nie pisać, dokumentować czy pozwalać na to, by myśli odleciały? Liryka Kobierskiego powstaje „Na dowód/ tamtej / g o d z i n y.”, jako kronika czasu minionego wiecznie aktualnego, mającego ustalić trajektorię ludzkiego losu na przyszłość. Jak pisze Kobierski, „W umyśle proroka/ spływają słowa z góry”. Wypowiedź to akt iluminacji, wprowadzający człowieka w osłupienie, desygnujący niepewność i jednocześnie będący dla człowieka możliwością odnalezienia.

Tomik ks. Janusza A. Kobierskiego jest podszyty religijną potrzebą mierzenia się ze światem wartości. I nie tylko poszukiwaniem Boga, ale „próbowaniem” sięgnięcia tego celu z miejsca, z wiele znaczącego dla człowieka tu i teraz. Dlatego nie siłowanie się z brakiem wartości, z pustką i otaczającą człowieka beznadziejnością jest możliwością dotknięcia sensu, ale zrozumienie, że ten brak nie istnieje, bo trwamy tylko w przestrzeni pełni znaczeń, która na nas zewsząd napiera. Budowanie tej przestrzeni wewnętrznej dokonuje się każdorazowo dzięki pielęgnowanej nadziei na lepsze jutro, na nowy początek, dlatego w wierszu „Zawsze początek” czytamy: „Chyba to dobrze/ że zawsze jest początek”. Optymistyczny wymiar wiary w „dziś” to u Kobierskiego pewna dominanta. Tym samym poeta nie pozbawia człowieka statusu  władcy swojego życia. Człowiek jest w jego liryce nie tylko istotą wyjątkową, ale i zaangażowaną w proces integracji wartości. „Absolutna” władza nad losem jest niemożliwa, ale już „absolutna/ prawie”, niecałkowita, ale znaczna, wystarczająca, by realizować własną wolną wolę. Początek to u Kobierskiego sztuka wyboru, konkretna faza ludzkiego rozwoju, który „zawsze” jest inicjowany za ludzkim wewnętrznym przyzwoleniem. Ale i w tej ewolucji duchowości poeta idzie o krok dalej. Należy patrzeć głębiej, by kolejne odsłony świata nie były „takie, siakie”, ale prawdziwe i jedyne.  W wierszu „Na Krakowskim Kazimierzu” Kobierski odsłania przed czytelnikiem wszelkie przejawy nieśmiertelności świata, oddzielając od siebie niezniszczalne i podatne na zmianę jego cząstki.  Czas miniony może ocaleć nie tylko dzięki istnieniu pamięci. On trwa również poprzez tęsknotę za tym, co pozornie utracone. Równolegle przeszłość istnieje w stanie „stabilnego zauważenia”, w przestrzeni, „Gdzie stół się chwieje / Szklanka ustać nie może”.

Świat w wydaniu Kobierskiego ma architekturę gmachu dwuwymiarowego. W utworze „Co widać?” świat jest „drogą do unicestwienia”, ale i źródłem sensu, prześwitującego przez to, co pozornie bezładne i bezkształtne. Świat to krystalicznie czysta odpowiedź bez postawionego pytania. Bo Kobierski uważa, że prawda oczywista płynie wprost ze świata, dlatego w wierszu „Pytania”, czytamy: „Zliczono w Ewangelii/ Że zadano Panu Jezusowi/ sto osiemdziesiąt trzy pytania/ Zbawiciel odpowiedział wprost / tylko na trzy”. Świat jest tajemnicą niedotykalną i nie należy jej niszczyć. W przestrzeni pytań bez odpowiedzi człowiek musi wypracować własną wewnętrzną odpowiedź na świat. Bo nie tkwi ona nigdzie głębiej niż w człowieku, którego trzeba „pracowicie przekopać”, by odnaleźć jedno ziarno ocalającej prawdy. Zatem nie znajdziemy „zamiennika”, który ujawni nam prawdę, „kod” znaczący znajduje się zawsze w tym samym miejscu, z którego pochodzimy.

„Tkając kronikę prawdy”, Kobierski ułatwia nam przyjęcie do siebie prawd oczywistych. W rzeczywistości Słowa na wygnaniu oczekują na człowieka, by udał się po nie zupełnie niedaleko. Wygnanie to w tej poezji skazanie siebie samego na nieudany połów słów mających wymiar samego człowieka. Słowo istnieje w ścisłym związku z człowiekiem, wypowiedziane istnieje złe lub dobre, mające moc tworzenia i powodujące wewnętrzny upadek. Słowa mają zatem różny status, jak ludzkie emocje. Można ich doświadczyć na sobie w sposób bardzo bolesny. Zakopując je zbyt głęboko, tracimy samych siebie. Czy zatem lepiej, aby były wypowiedziane? W liryce Kobierskiego „epidemia” ignorancja człowieczeństwa może zostać uleczona właśnie tym słowem, generatorem wolności. „Pisanie na piasku” rozmyte przez wiatr w wierszu „Pismo Boga” to właśnie archetyp człowieka zagubionego w zamazanych przez siebie samego zakrytych znakach świata. A te litery trzeba w sobie odszukać i oddać im ich zatraconą wiarygodność.


Janusz A. Kobierski „Słowa na wygnaniu”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2016, str. 80

Anna Łozowska-Patynowska

 


Przeczytaj też wiersze J.A. Kobierskiego w dziale „poezja”, a także (w „porcie literackim”) przybliżenia jego wcześniejszych zbiorów: Dotykając jasności (2009) oraz Niech się stanie (2011)