Magdalena Krytkowska "Jestem Alice", Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2014, str. 80

Kategoria: port literacki Utworzono: wtorek, 13 maj 2014 Opublikowano: wtorek, 13 maj 2014 Drukuj E-mail


Leszek Żuliński

ZDZIERANIE POWIERZCHOWNOŚCI

Magdalena Krytkowska – była bibliotekarka, związana ostatnio mocno z kaliskim środowiskiem literackim... Doczekała się już (od 2001 roku) trzech książek, a teraz wydała czwartą i to nie byle gdzie, bo w zdobywającym renomę Zaułku Wydawniczym POMYŁKA. Od lat działa w środowisku osób niewidomych; w roku 2002 otrzymała Nagrodę Nowojorskiego Komitetu Pomocy Niewidomym. Żyje sztuką – cicho, pięknie i mądrze... A naleweczki robi takie, że paluszki lizać, ech...

Najnowszy, wyżej wspomniany tom wierszy Krytkowskiej nosi tytuł Jestem Alice.

Wiecie, co to są kalaity? Kalaity to po prostu turkusy. I taki wiersz pod tym właśnie tytułem: między skały wpadły / drobiny rozsypanego nieba // jaśniały na szczęście / małe okruchy o barwie / zatopionego w wodzie błękitu / w oczach świętych skarabeuszy / kindżałach i siodłach janczarów / oprawne w złotą łzę wspomnień / gdy zginą. Ten epigramat, ta impresja w kilku wersach otwiera jakąś ogromną przestrzeń czasu i kultur. Ona tonie jak perła zatopiona w głębokim morzu. Perły takie wydobywa Krytkowska i pokazuje nam. W ogóle w formule epigramatu autorka czuje się świetnie. Bo umie kondensować sprawy ważne w małych pigułkach. Np. wiersz pt. "Jak deszcz" to tylko pięć wersów: niedługo trwa po nim ślad / podobnie / człowiek // ostatecznie / wsiąka w ziemię. Chyba do tej pory nie czytałem wiersza, który kojarzyłby śmierć z deszczem. A tu przecież aż bije w oczy ta asocjacja.

Krytkowska jest poetką „pomiędzy”. Co chcę powiedzieć? Ano to, że nie w głowie jej pogoń za nową formułą wiersza – ona nie wstydzi się liryzmu, nastroju, ładnego obrazu; nie szuka języka, który szokowałby nas nowym „pomysłem na język”. Istotę tej poezji określiłbym jako „zdzieranie powierzchowności”. Niby drobne sprawy, niby zwykłe zdarzenia, ale z nich poetka wyłuskuje coś, o czym nigdy nie myśleliśmy i co do tej pory nie wpadało nam do głowy. To taka jubilerskie dzierganie na długopis i ołówek, a z tych „niewinnych robótek” nagle wyłaniają się sprawy poważne.

Bardzo to delikatna poezja, koronkowa w swoich pomysłach. Lecz główną rolę nie gra tu estetyzm, a myślenie. Niektóre wiersze mają moc aforyzmów (np.: w pustce / najbardziej boli to / czego zabrakło). Inne zaskakują osobliwą nietypowością i są niby „o niczym”, a jednak jest w nich jakiś haczyk na nas, jak np. w wierszu pt. "Szast prast": wszystko poukładane / związane stołem i lampą // przyszedł / porozstawiał po kątach. I tyle – ale scena jak z życia, jak z filmu, jak ze złych wspomnień.

Szczególną uwagę zwróciłem na wiersz pt. "Zanim zabijesz w kimś nadzieję". Cytuję: czytałam książki ludzie którzy nie mogli utrzymać pióra / widziałam rzeźby artystów którzy nie oglądali światła / pływaków bez nóg / tancerzy na wózkach // mój podziw nad sprawnością mistrzów / zmieniał się w zachwyt nad perfekcją dzieła / myślałam o muzyce Beethovena / o krainie fantazji Andersena / wolnej od ortograficznych reguł // szczęściarzu / weź pędzel do ust / przejdź z zamkniętymi oczami na drugą stronę ulicy / rzuć się na głęboką wodę ze związanymi nogami / spróbuj przeżyć jeden dzień / nie chcąc więcej. Napisałem o tym wierszu notkę, którą wydawca zacytował w tym tomiku. Oto ona: Ten wiersz „ruszył mnie”. Jego pełne dobra i mądrości przesłanie jest dużej klasy – rzadko spotykamy się z empatią tak przekonująco wyrażoną, choć przecież poezja często ma usta wypełnione dobrotliwymi naukami. Ale z poziomu nawet najsłuszniejszego moralizowania musi umieć trafić – jeżeli chce być dobrą poezją – w ten magiczny punkt, dzięki któremu właśnie wiersz nas porusza. I proszę zauważyć: nie trzeba ekwilibrystyki językowej; często zwykła prostota zwycięża.

Krytkowska jest obciążona taką krótkowzrocznością, że to powoduje jej dalekowzroczność. Wśród osób skazanych na podobną niszę taka poetka jest na wagę złota. Bo dar pisania staje się dowodem na pełnię życia, na szansę, którą gdzieś drzemie, tylko trzeba ją dostrzec, nawet, gdy oczy mało widzą. Widzieć w poezji musi rozum. I empatia. I umiejętność wczuwania się w istotę spraw często orlim wzrokiem niedostrzeganych. To tej autorce udaje się najlepiej. I jeszcze coś, a mianowicie pogoda ducha.

Zakończę tę recenzyjkę jeszcze jednym cytatem. To wiersz pt. "Zdziecinnienie": założę sukienkę w groszki / pachnące śmietankowym budyniem / będę cię śmiesznie przedrzeźniała // potem skoczymy z parapetu / w rozścielone przez zimę pieluchy / i cienie na nich od słońca różowe // zapomnimy o czapkach i rękawiczkach / zimą nie sposób szukać kwiatów / bez falbanek i krótkich spodenek. Proszę zauważyć, ile w tym wierszu marzenia i beztroski oraz jakiegoś purenonsensu, którego infantylizm dla wielu osób byłby niezłym wzorem do rozluźnienia własnych dybów...

Magdalena Krytkowska "Jestem Alice", Zaułek Wydawniczy POMYŁKA, Szczecin 2014, str. 80

Leszek Żuliński