Andrzej Chludziński "Nazwy terenowe lądowe i wodne powiatu kołobrzeskiego", Wydawnictwo JASNE, Pruszcz Gdański 2010, str. 192

Kategoria: port literacki Utworzono: sobota, 08 styczeń 2011 Opublikowano: sobota, 08 styczeń 2011

Dr Andrzej Chludziński, językoznawca, nie jest obcy czytelnikom "Latarni Morskiej", gdzie drukowaliśmy jego onomastyczne artykuły dotyczące nazw Kołobrzeg, Budzistowo i Parsęta. A. Chludziński ma na swoim koncie wiele publikacji, w tym książkowych. Jest też założycielem Wydawnictwa JASNE (www. wydawnictwo-jasne.pl), specjalizującego się w publikacjach naukowych i popularnonaukowych, głównie z zakresu językoznawstwa i etnografii. W roku 2009 opublikował Nazwy miejscowe powiatu kołobrzeskiego - efekt cyklu ogłaszanego w latach 2003-2005 na łamach tygodnika "Rzecz Kołobrzeska". A teraz światło dzienne ujrzała książka nowa: Nazwy terenowe lądowe i wodne powiatu kołobrzeskiego - również oparta na materiałach przedstawianych wcześniej w "RzK". Tu jednak przejrzanych, poprawionych i często uzupełnionych o nowe dane. Przyjrzyjmy się tej cennej, nie tylko dla lokalnej społeczości, publikacji.

Jak przypomina we wstępie autor, na terenie dzisiejszego Pomorza polskiego, zwłaszcza Zachodniego i Środkowego, możemy wyróżnić trzy warstwy językowe: słowiańską (od około VI do około XV w.), niemiecką (od około XIII w. do 1944 r.) oraz polską (od 1945 r.). I - co zrozumiałe - przedstawiciele kolejnych grup językowych nadawali siedliskom, a też obiektom terenowym lądowym i wodnym (górom, lasom, polom, łąkom, rzekom, jeziorom, bagnom, etc.) swoje nazwy. Niektóre zniknęły lub wyparte zostały przez inne, wiele uległo przekształceniom.
Po II wojnie światowej - powiada dalej A. Chludziński - kiedy Polska objęła część Pomorza i inne tereny wcześniej należące do Niemiec, nastała konieczność nadania polskich nazw miejscowościom i obiektom terenowym. W dużym stopniu zadanie było ułatwione, gdyż często odtwarzano zniekształcane przez Niemców nazwy słowiańskie, które zachowały się w dokumentach lub funkcjonowały w różnych opracoaniach. Te obiekty, które miały tylko nazwy niemieckie, otrzymały nowe, polskie. Powstawały wówczas toponimy, zwane w onomastyce "chrztami", zatwierdzane przez Komisję Ustalania Nazw Miejscowych, które nie miały wiele wspólnego z kulturą, tradycją czy topografią pomorską. Służyły jedynie podkreśleniu polskości tzw. Ziem Odzyskanych i wymazywaniu śladów niemieckiej kultury.
Tak, zamieszanie z nazewnictwem naszego regionu po II wojnie światowej było wielkie. I obecnie mamy efekt, jaki mamy. Można się z tym zgadzać, albo nie zgadzać, lecz przynajmniej do wiadomości przyjąć należy.

Rzetelnie przygotowana (ze szczegółowymi przypisami, indeksami, rozbudowaną bibliografią) publikacja doktora A. Chludzińskiego zawiera sto kilkadziesiąt haseł, pomieszczonych w dwóch osobnych działach: "Słownik nazw terenowych lądowych" oraz "Słownik nazw terenowych wodnych". Zaletą opracowania tych haseł jest przejrzystość i klarowność - tak w budowie, jak i w opisie. A dużą pomocą okazują się umieszczane przy niektórych hasłach fragmenty map topograficznych - niemieckich i polskich.
Osobną frajdą dla czytelników - zwłaszcza uczulonych na brzmienia i smak językowy - okazują się nazwy na swój sposób "tajemnicze", czasem poetyckie, niby znane, a rzadko powszechnie spotykane: choćby z racji ich lokalności. Mam na myśli między innymi Szubieniczną Górę, Czajczy Łęg, Żebraczy Lasek, Górę Czteroprętową i Klasztorne Bagno. Skojarzenia mogą być różne. Pamiętam na przykład, że tu opisany Las Kołobrzeski w dzieciństwie przywodził mi na myśl Stumilowy Las (z powiastki Milnego o Kubusiu Puchatku). Nie brakuje tu także akcentów humorystycznych. Jak w przypadku Olszynki (prawego dopływu Parsęty), która swego czasu uzyskała  nazwę zwyczajową Smródka (z racji niemiłego zapachu wylewanych do potoku ścieków).
Nie wszystkie nazwy zwyczajowe udało się autorowi wyłowić. Na przykład przy haśle Niekanin - dotyczącym jeziorka leżącego kilometr od miejscowości o tej samej nazwie (gmina Kołobrzeg) - nie znalazłam nazwy używanej przez starszych mieszkańców: Czarny Staw. Do dziś ta nazwa funkcjonuje - choćby w środowisku wędkarzy. Jednak, co zrozumieć należy, autor omawianej książki oparł się w swych badaniach na źródłach pisanych, przez co sporo nazw zwyczajowych - o cechach przecież mocno ulotnych - nie zostało odnotowanych. Tego (całościowo, gruntownie) prawdę mówiąc nigdy nie da się zrobić. Zawsze pozostanie gdzieś na obrzeżach szara strefa językowa, rozmaite nazewnicze oboczności bardzo trudne do przyszpilenia dla językoznawców. To, niekoniecznie paradoksalnie, na swój sposób piękne i krzepiące - zwłaszcza dla pisarzy.

Na końcu publikacji znajdziemy "premię": krótki, acz interesujący, esej autora pt. "Wierzenia i obrzędy religijne mieszkańców powiatu kołobrzeskiego w świetle nazw geograficznych".
I jeszcze coś. Na wklejce przy okładce. Aktualna (duża, kilkukrotnie złożona) kolorowa mapa powiatu kołobrzeskiego, sporządzona w oparciu o niemieckie i polskie mapy topograficzne w skali 1:25 000.
Rzec można, iż Kołobrzeg i okolice - biorąc również pod uwagę publikację sprzed 2 lat (Nazwy miejscowe powiatu kołobrzeskiego) - zostały przez Andrzeja Chludzińskiego wszechstronnie dopieszczone. To naprawdę kawał dobrej językoznawczej roboty.

Wydanie tej wartościowej (nie tylko z powodów językoznawczych) publikacji wsparło finansowo Starostwo Powiatowe w Kołobrzegu. Wspominam o tym, gdyż takie wsparcie dobrze świadczy o rozumieniu wagi rzeczy przez lokalnych włodarzy - a częste zjawisko to nie jest.

Wanda Skalska