Krzysztof Bojko "Patykiem", nakład własny, Gorzów Wielkopolski 2011, str. 48

Kategoria: port literacki Utworzono: środa, 23 listopad 2011 Opublikowano: środa, 23 listopad 2011 Drukuj E-mail

Krzysztof Bojko - (rocznik 1967) z wykształcenia inżynier budownictwa, mieszka w Gorzowie Wielkopolskim. Jak sam o sobie informuje na okładce - pisze od dwóch lat. Publikuje na internetowych portalach poetyckich pod pseudonimami krzysztof marek, Jan Niechciany, Popsuty. I właśnie wydał, nakładem własnym, swój debiutancki tomik pod ciekawie brzmiącym tytułem Patykiem. Niewielka objętościowo (i formatowo) książeczka pod względem typograficznym skrojona jest tak, że chętnie obraca się ją w dłoni. To zasługa Bogdana Zdanowicza, także projektanta okładki, który arkana sztuki edytorskiej posiadł w stopniu wyższym od zadowalającego.

Natomiast gdy idzie o treść, powiedzmy od razu: liczący czterdzieści utworów zbiorek budzi mieszane uczucia. Bardzo mieszane. Mniej więcej w proporcjach pół na pół. W połowie przekonuje do siebie, w połowie odstręcza. Dlaczego? Spróbuję uzasadnić.
Na okładce, pod odautorską notą i fotą, czytelnik znajdzie opinię Izabeli Fietkiewicz-Paszek (nota bene także parającej się poezją). Ponieważ w dużym stopniu dobrze oddaje charakter omawianego poezjowania, przytaczam.
"Mariaż przeszłości i chciejstwa nie korci potrzebą kontaktu głowy ze ścianą - dziwi się Krzysztof Bojko. Dziwi się, ale tak właśnie pisze: nie mocując się z niemożliwym, nie burząc murów, raczej szukając w nich pęknięć-przejść, którymi dociera na drugą stronę, do dzieciństwa, do przykrytych codziennością sentymentów, do lęków, do drugiego człowieka. W każdym razie do tajemnicy. Opowiada o tych ekspedycjach czerpiąc równie swobodnie z tradycji, co z popkultury, opowiada spokojnie, bezpretensjonalnie, świadomy, że współczesny świat przydzielił poezji drugoplanową rolę, że wiersze są niepotrzebne do przeprowadzek. A poeta? Pisze. PATYKIEM kreśli słowa po tafli znajomej kałuży."

Znamienny jest ów pierwszy wers z tytułowego wiersza: kreślę słowa po tafli znajomej kałuży. Związek frazeologiczny "patykiem pisane" (patykiem / palcem pisane na wodzie) oznacza ni mniej, ni więcej chwiejność, czynienie czegoś w oparciu o niepewne podstawy. U K. Bojki objawia się to także zauważalnym dystansem do tworzywa, świadomością ulotności budowanych strof. Lecz sporą wadą bywa u poety język, za pomocą którego buduje swoją lirykę. Nierówny, przeplatany ryzykownymi naprężeniami stylistycznymi, czasami sa suchy, za "techniczny". Odnosi się wrażenie ruchu po omacku, ruchu metodą prób i błędów. Więcej w tym wprawek i ćwiczeń niźli konsekwencji w domykaniu utworów.

A co na plus? Punktowe postrzeganie rzeczywistości, przypominające fleszowe snopy światła. Trzask poetyckiej migawki i oto jawi się obraz - nierzadko wyrazisty i świeży (np. dom usiadł/ na przydrożnym kamieniu z wiersza "Perpetuum" lub widziałem jak ze ścieżek wyczesuje kawałki szkła z wiersza "Przelotna"). Cenna jest tu także powściągliwość konstrukcyjna, gdy weźmiemy pod uwagę ilość zużytego budulca. Szczęściem poeta nie topi nas (odbiorców) w wielosłowiu.

Cóż, pojmuję doskonale tęsknotę poetów wstępujących za debiutem książkowym. Lecz, jak się wydaje, czasem lepiej poczekać trochę. Okiełznać język tak, by stał się twórcy bardziej posłuszny. A tworzone obecnie strofy nie powodowały w przyszłości uczucia dyskomfortu.
A jaki jest stosunek samego poety do twórczości własnej? Do poezji w ogóle? Trochę mówi o tym tekst domykający zbiór na stronie (nomen omen) 44, pt. "Wiersze" - impresyjny i sterczący z morza twórczych problemów niczym wierzchołek góry lodowej:

niepotrzebne do przeprowadzek
snują się między stronami

jutro było wczoraj
dzisiaj skrócone do poranka
smaży się na słońcu
w iglicach zegarów

szykują miejsca w raju

litery na kołek

Wanda Skalska